Vive przemieliło całą ligę - rozmowa z Mariuszem Jurasikiem, rozgrywającym NMC Powenu Zabrze
Mariusz Jurasik wraca do Polski. - Moim celem jest półfinał, choć jak na razie nasze miejsce w tabeli jest lepsze niż gra - wyjaśnia nowy gracz NMC Powenu Zabrze w rozmowie ze SportoweFakty.pl.
Kamil Kołsut: Po powrocie do Polski zrobił się wokół pana duży transferowy szum, a media dzień w dzień informowały o kolejnych klubach, które chętnie widziałby Mariusza Jurasika w swoich składach. Górą był ostatecznie NMC Powen Zabrze. Co zadecydowało o tym, że wybrał pan propozycję tego właśnie klubu?
Mariusz Jurasik: Ofert trochę było, ale wiemy, jaki jest teraz czas. To już środek sezonu, a nie jego początek, i większość klubów ma zamknięte budżety, przez co ciężko było otrzymać warunki, które by mnie satysfakcjonowały. Zabrzanie przedstawili mi najlepszą ofertę zarówno pod względem finansowym, jak i socjalnym. Duże znaczenie miały też kwestie logistyczne, bo moja rodzina pozostała w Kielcach, a ja jestem w Zabrzu sam, będę miał więc do nich niedaleko.
Jakie jeszcze kluby, obok Powenu, wchodziły w grę? Najwięcej mówiło się o Gaz-System Pogoni Szczecin, a zainteresowanie pana osobą na łamach mediów wyrażał także trener Tauron Stali Mielec, Ryszard Skutnik.
- Zapytań rzeczywiście miałem sporo, najczęściej były to jednak tylko rozmowy w stylu: co robię dalej, czy będę grał i czy jeśli będę grał, to czy moglibyśmy porozmawiać nieco konkretniej. Dostałem telefony z Zabrza, Mielca, Szczecina, Legionowa, Piotrkowa Trybunalskiego... Konkretne oferty ostatecznie przedstawiły mi jednak tylko Powen i Pogoń. Warunki zaproponowane przez oba kluby były zbliżone i ze wspomnianych względów logistycznych zdecydowałem się na przeprowadzkę do Zabrza.- Na razie umowa z klubem obowiązuje mnie do końca maja. Z prezesem doszliśmy do wniosku, że jesteśmy poważnymi ludźmi i nie będziemy składać jakieś pisemnych deklaracji. Wiosną, w marcu albo w kwietniu, usiądziemy sobie spokojnie do rozmów i dopiero wówczas zastanowimy się nad tym, co dalej z moją przyszłością. Na razie chciałbym sam zobaczyć, jak to moje granie będzie wyglądać i czy będę miał dalej wciąż ochotę oraz chęci do biegania po parkiecie.
Spędził pan ostatnio trochę czasu poza krajem. Była okazja śledzić w tym czasie to, co działo się w polskiej lidze?
- Oczywiście. Posiadałem dostęp do internetu i kontakt ogólnie ze środowiskiem piłki ręcznej, stąd cały czas miałem przed oczami to, co się dzieje na polskim rynku.
Dlaczego w takim razie pana zdaniem, patrząc jeszcze z zewnątrz, NMC Powen jak na razie w tym sezonie spisuje się poniżej oczekiwań? Latem mówiło się nawet o tym, że zabrzanie będą walczyć o medal mistrzostw Polski, a tymczasem z dziesięciu dotychczas rozegranych spotkań zespół przegrał sześć, odpadając w dodatku z rozgrywek o Puchar Polski.
- Wydaje mi się, że jest w tym trochę nie tylko samej złej gry, co po prostu pecha. Drużyna zgubiła kilka głupich punktów, przede wszystkim w Przemyślu, gdzie Czuwaj odniósł swoje pierwsze zwycięstwo w tym sezonie, choć to zabrzanie jeszcze na parę minut przed końcem prowadzili kilkoma bramkami. Właściwie jedynym meczem, w którym tak naprawdę zabrzanie zagrali poniżej oczekiwań, było spotkanie w Mielcu. Powen przegrał tam sromotnie, a Stal pokazała wszystkie minusy, które są w grze zespołu. Generalnie trzeba przyznać, że w tym momencie miejsce zabrzan w tabeli jest zdecydowanie lepsze, niż gra. Mam nadzieję, że już niebawem zmieni się to wszystko na plus.