Krzysztof Lijewski dla SportoweFakty.pl: Barcelona nie ma słabych stron

- Zdajemy sobie sprawę z naszej siły, jesteśmy tego świadomi, co możemy osiągnąć, a jak to będzie wszystko się okaże - mówi Krzysztof Lijewski w rozmowie ze SportoweFakty.pl.

Paweł Nowakowski
Paweł Nowakowski

Spektakularny sukces kielczan jakim jest awans do turnieju finałowego nie wszystkim przypadł do gustu. Złośliwi twierdzą, że jest to w głównej mierze efekt szczęśliwego losowania. - Uważam troszkę niesprawiedliwe z ich strony, wychodzi na to, że my nie mamy prawa grać w piłkę ręczną. Po co w takim razie jest ta Liga Mistrzów, skoro przed Final Four ktoś tam sobie kalkuluje, jakie drużyny mają w nim wystąpić. Po prostu graliśmy, robiliśmy swoje i żadnego przeciwnika nie wybieraliśmy. Zostaliśmy tak przydzieleni i zrobiliśmy wszystko, żeby każdego rywala pokonać. Udowodniliśmy w tym sezonie niejednokrotnie, że zasługujemy na szacunek i pokazaliśmy się nie raz z bardzo dobrej strony - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Krzysztof Lijewski.

Triumf Vive Targów Kielce nad najbardziej utytułowaną drużyną świata byłby z pewnością wydarzeniem epokowym. Smaczku dodaje fakt, że jest to jubileuszowe 50. spotkanie kielczan w obecnym sezonie. Ewentualne zwycięstwo smakowało by zatem podwójnie. - Barcelona przede wszystkim nie ma słabych stron. To jest drużyna kompletna, posiadająca w swoim składzie najlepszych zawodników na świecie. Można ich tylko komplementować, bo naprawdę są drużyną, która jest przygotowana na wygrywanie takich trofeów. Ich złamać nie będzie łatwo, ale to nie znaczy, że niemożliwe - podkreślił.

Piłka ręczna na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Dla  wszystkich fanów szczypiorniaka i nie tylko! Kliknij i polub nas.

Przed dwoma laty młodszy z braci Lijewskich, grający wówczas w barwach HSV Hamburg zajął trzecie miejsce w Champions League. Czy najniższy stopień podium w tegorocznym Final Four przyjąłby w ciemno? - Nie. Zawsze gra się o zwycięstwo i przed turniejem nie można skazywać się na porażkę. Dopóki piłka w grze, jak to mówił pan śp. Kazimierz Górski - wszystko jest możliwe. Zdajemy sobie sprawę z naszej siły, jesteśmy tego świadomi, co możemy osiągnąć, a jak to będzie wszystko się okaże - oznajmił.
- Udowodniliśmy w tym sezonie niejednokrotnie, że zasługujemy na szacunek - mówi Krzysztof Lijewski - Udowodniliśmy w tym sezonie niejednokrotnie, że zasługujemy na szacunek - mówi Krzysztof Lijewski
Szczypiorniści FC Barcelony ustawili się niejako pod presją, podkreślając, że do Kolonii przyjechali wyłącznie po triumf w Champions League. - Może to nie jest presja, to jest po prostu ich pewność siebie, na którą na pewno sobie zasłużyli. To nie jest żadna kokieteria z ich strony, zdają sobie sprawę ze swojej siły i jadą tutaj z jasnym celem - wygrać Ligę Mistrzów, a my mamy cel zaprezentować się jak najlepiej. Ewentualnie jak uda nam się wygrać Ligę Mistrzów to też będzie wspaniała sprawa, ale różnica jest taka, że oni muszą, my możemy - zaznaczył.

Gra Dumy Katalonii oparta jest na Siarheiu Rutence. - Na pewno to jeden z ważniejszych punktów i ogniw tej drużyny. Nie okłamujmy się, Siergiej jest bardzo dobrym zawodnikiem, wiele razy wygrywał Ligę Mistrzów, wie jak smakuje ten puchar, ale to jest tylko człowiek i na każdego można znaleźć słaby punkt - stwierdził.

Mistrzowie Polski są "czarnym koniem" tegorocznej edycji Ligi Mistrzów. - Sami nie spodziewaliśmy się, że zajdziemy tak daleko. Chcieliśmy zrobić jeden krok dalej w stosunku do poprzedniego sezonu, czyli osiągnąć ćwierćfinał, a tu się okazało, że od razu awansowaliśmy do Final Four tylko z jedną porażką na koncie, także nie mamy się czego wstydzić - zakończył.

Z Kolonii dla SportoweFakty.pl
Paweł Nowakowski

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×