Harcerze wytańczyli w Bochni zwycięstwo

Drugi raz w tym sezonie przemyscy Harcerze mogli zaśpiewać po końcowym gwizdku "Mój jest ten kawałek podłogi". W I połowie gracze Czuwaju nie mogli odnaleźć swojego rytmu, w czym mocno przeszkadzali im bochnianie, ale w drugiej już odjechali rywalom.

Joanna Dobranowska
Joanna Dobranowska

Zarówno jedna jak i druga drużyna miała w planie odnieść w tym meczu zwycięstwo. Dla Czuwaju byłaby to druga wygrana w sezonie, natomiast dla bochnian były to by pierwsze punkty wywalczone w tegorocznych rozgrywkach.

Po pierwszej akcji nadzieja na te debiutanckie oczka w pełni zagościła w sercach zawodników z Bochni, ale na trafienie Filipa Pacha przeciwnik błyskawicznie odpowiedział i to podwójnie. Najpierw na listę przemyskich zdobywców wpisał się Stanisław Makowiejew, a już po chwili to samo uczynił Maciej Kubisztal. Dla popularnego "Kubła" był to nie tylko powrót do gry po kontuzji, ale też powrót na stare śmieci. Bocheńscy kibice na pewno pamiętają bowiem bramki zdobywane przez tego rosłego obrotowego dla nieistniejącej już drużyny BKS Stalprodukt Bochnia. Pewne grono bocheńskich zawodników na pewno pamiętało specyfikę gry Kubisztala jeszcze z czasów wspólnych występów w BKS-ie, ale ta wiedza nie zawsze była pomocna i nie zawsze przekładała się na skuteczną obronę. Zresztą bocheńska defensywa prezentowała się w tej części spotkania różnie - bywały momenty kiedy faktycznie przemyślanie nie mieli sposobu na przebicie się przez tą obronną linię gospodarzy, ale były też i takie akcje, w których reprezentanci Czuwaju wchodzili w bocheńską obronę jak w masło. - Stosunkowo łatwo traciliśmy bramki, a ta nasza koncentracja w obronie - gdzieś nam niestety uciekła, nad czym bardzo ubolewam - komentował grę swej ekipy trener Tabor. Mimo pewnych niedociągnięć, w 17. minucie meczu to MOSiR był na prowadzeniu (10:8). Podopieczni Ryszarda Tabora mogli nawet powiększyć swój bramkowy dorobek, ale Adrian Najuch nie wykorzystał rzutu karnego. Swych kolegów starał się pobudzić udanymi obronami Tomasz Węgrzyn, ale nawet jego pechowa aczkolwiek udana interwencja twarzą, tylko na chwilę wybiła z rytmu graczy z Przemyśla. Harcerze doprowadzili do remisu i taki stan rzeczy utrzymał się aż do zakończenia pierwszej połowy.

Po zmianie stron podopieczni Przemysława Korobczaka zbyt długo nie zastanawiali się nad tym co robić. Paweł Puszkarski błyskawicznie wcisnął piłkę w bocheńskie okienko, ale odpowiedź gospodarzy była natychmiastowa. Zawodnicy MOSiR-u troszkę zaszarżowali, a z tej szarży zrodził się rzut karny. Nie pomogły błagalne gesty, jakie Stanisław Makowiejew czynił wobec sędziego - Mateusz Zubik ustawił się na linii siódmego metra i pewnie skierował piłkę do siatki (17:17). Aż do 40. minuty jednobramkowe prowadzenie przechodziło z rąk jednej drużyny do drugiej, ale gdy nadeszła wspomniana minuta coś niedobrego podziało się w szeregach gospodarzy. Bochnianie nie trafiali w dogodnych sytuacjach, w bezsensowny sposób pozbywali się piłek, a te ich problemy były wodą na młyn dla przemyślan. Poza tym z bardzo dobrej strony pokazał się w tej części meczu Adrian Szczepaniec, który intensywnie strzegąc bramki Czuwaju, stał się zaporą nie do przejścia dla bocheńskiej ofensywy. - Uważam, że cała nasza drużyna zagrała dobry mecz w obronie - akcje obronne, które miałem umówione z kolegami doszły do skutku i to nad czym pracujemy na treningach dzisiaj zaowocowało - mówił o przemyskiej defensywie Szczepaniec.

Kolejne akcje to już nawet nie były w wykonaniu Harcerzy podchody, zawodnicy SRS-u jakoś specjalnie nie musieli się kryć ze swymi planami na kolejne akcje, gdyż bochnianie momentami po prostu tracili zdolność analizy sytuacji boiskowych. Faktem jest, że popisali się w końcówce co najmniej dwoma precyzyjnymi i szybkimi atakami (zainicjowanymi przez Mateusza Nowaka), ale poza samym faktem ich pomyślnego rozegrania, nie miały one wpływu na końcowy rezultat.

Po sześćdziesięciu minutach gry to przemyślanie wznieśli ręce w geście triumfu, a z ich gardeł dało się słyszeć to co zawsze wydobywa się z nich po zwycięskich spotkaniach. W meczu 6. kolejki, bocheński kawałek podłogi przeszedł we władanie zawodników z Przemyśla.

MOSiR Bochnia – SRS Czuwaj Przemyśl 28:34 (16:16)

MOSiR: Gut, Węgrzyn - Spieszny 5, Zubik 5, Nowak 4, Budziosz 3, Najuch 3, Imiołek 2, Janas 2, Król 2, Janus 1, Pach 1, Lysy.
Rzuty karne: 6/7.
Kary: 8 min.
Czerwona kartka: Adam Janus (48. min. - z gradacji kar).

Czuwaj:
Szczepaniec, Sar, Orłowski - Puszkarski 10, Makowiejew 6, Kroczek 5, Kubisztal 4, Kulka 3, Stołowski 3, Kubik 1, Kulka 1, Żak 1, Dejnaka.
Rzuty karne: 4/5.
Kary: 12 min.

Sędziowali:
Jakub Czochra (Zwierzyniec) oraz Michał Szpinda(Zamość).

Widzów:
450.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×