Mariusz Jurasik: Szyjemy z tego, co mamy
Górnik Zabrze rozbity kontuzjami ostatnimi czasy nie czaruje w PGNiG Superlidze Mężczyzn. Mimo to śląska drużyna zdołała się postawić Azotom Puławy i była bliska zdobyczy punktowej w batalii z brązowym medalistą.
- Na pewno nie był to mecz obron obu zespołów. W naszym meczu ostatni raz coś koło 75 bramek padło bodajże z Vive Tauronem Kielce, gdzie skończyło się bodajże 38:34. Sześciu bramkarzy w tym meczu wystąpiło, ale - niestety - żaden z nich na swoim poziomie - analizuje Mariusz Jurasik, trener Górnika Zabrze.
Szkoleniowiec Trójkolorowych przekonuje, że spotkanie z Azotami Puławy było ciekawym widowiskiem dla kibiców. - Na parkiecie było wszystko, by ręce same składały się do oklasków. Były krzyżówki, kontry, karne piękne czy pojedynki jeden na jeden. Wszystko było w ataku, ale nic nie było w obronie - analizuje "Józek".
Trener Górnika cieszył się, że mimo braków kadrowych jego zespół podjął rękawicę. - Moi zawodnicy zagrali naprawdę fajny mecz w ataku. W obronie... w ogóle może o obronie nie będę gadał. Jeśli chodzi o stracone bramki, to jesteśmy lepsi tylko od ostatniego w tabeli Mielca. Pod względem bramek rzuconych jesteśmy za to na trzecim miejscu razem z Puławami - zauważa były reprezentant Polski.
Dobra skuteczność zabrzan nie była jednak dla "Józka" pocieszeniem. - W piłkę ręczną mecze wygrywa się w obronie, a nie w ataku. Wolałbym rzucić ze sto bramek mniej w ataku, ale też sto mniej stracić. Wtedy nie mielibyśmy dziewięć, a może piętnaście punktów. Będziemy pracować nad tym, ale nie jest to łatwe, kiedy dwóch kluczowych obrońców wypada przez kontuzje - przyznaje weteran ligowych parkietów.
- Szyjemy z tego, co mamy. Mam nadzieję, że to zaskoczy i będziemy w kolejnych meczach punktować, by - jak to dotychczas bywało - ta wiosna należała do nas. Woli walki nam nie brakuje, ale umiejętności trochę tak. Wypompowaliśmy się bardzo, ale nie przekłada się to na wynik na parkiecie. Szkoda... - puentuje trener drużyny z Wolności.