Antoni Parecki przyznaje: Mamy najtrudniejszy układ gier

Handballowa Pogoń Szczecin nie sprostała w 19. kolejce Superligi mężczyzn Azotom Puławy. Przegrana utrudni granatowo-bordowym walkę o fazę play-off. Ci jednak nie zamierzają mówić ostatniego słowa.

Krzysztof Kempski
Krzysztof Kempski
WP SportoweFakty / Kuba Hajduk

Szczypiorniści Pogoni Szczecin jeszcze przed spotkaniem z KS Azotami Puławy znaleźli się w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Trener Antoni Parecki nie zamierza jednak bezradnie rozkładać rąk. - Sytuacja wygląda tak, że z zespołami, które są za nami zagramy dopiero za jakiś czas. Chodzi o Śląsk Wrocław i Stal Mielec. Przed nami był jeden z tych trudniejszych meczów. Następnym będzie właśnie pojedynek ze Śląskiem na wyjeździe. Potem mamy Wisłę u siebie i udamy się do Mielca - powiedział.

W dalszej części rozmowy przyznał jednak, że terminarz gier jest trudny. Wszystko przez mecz z wicemistrzem Polski z Płocka. - Z zespołów, które walczą o "ósemkę" mamy najtrudniejszy układ gier. Trzeba jednak walczyć do końca. Moi zawodnicy pokazali, że potrafią grać. Walczyli na tyle, na ile starczyło im sił. Wyszło tak, jak widać na tablicy - dodał po spotkaniu z ekipą z Lubelszczyzny.

Pomimo wyjątkowo krótkiej ławki (zabrakło juniorów, którzy uczestniczyli w rozgrywkach juniorskich o mistrzostwo Polski), wynik do przerwy nie napawał pesymistycznie. Wszystko zmieniło się po zmianie stron. - Mieliśmy skupić się na grze po przerwie, żebyśmy w ataku grali piłkę ze zmianą tempa. Niestety, bramkarz z Puław stanął tego dnia na wysokości zadania. Obronił wiele dogodnych sytuacji rzutowych.

- Mieliśmy grać ponadto bardziej skoncentrowani w obronie. Przez pierwsze 10-15 minut to się udało. Potem, kiedy zabrakło nam sił, przeciwnik odskoczył nam na parę bramek i tak się skończyło - stwierdził szkoleniowiec granatowo-bordowych.
Parecki zapowiada walkę o play-off do samego końca Parecki zapowiada walkę o play-off do samego końca
Istotne było również wykluczenie dla Patryka Walczaka, który bardzo szybko opuścił plac gry. - Zabrakło jednego ważnego człowieka do grania. Nie mieliśmy zmiany ani odpoczynku. Ci zawodnicy, którzy byli na parkiecie, musieli grać w jedną i drugą stronę. To niewątpliwie nadszarpnęło nasze siły - przyznał Parecki.

Na koniec dodał, że bój szczecinian o "ósemkę" jeszcze się nie skończył. - Będziemy się bardzo starać, aby wejść do tej "ósemki". Na ile to nam się uda, zobaczymy po ostatnim meczu. W tej chwili takie gdybanie na przyszłość nikomu nie służy. Musimy skupić się na pojedynczym meczu i rzucić wszystkie siły, by grać lepiej - podsumował nasz rozmówca.

Zobacz wideo: Polscy tenisiści przed debiutem w elicie
Źródło: TVP S.A.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×