Piotr Wyszomirski: Szczęście uśmiechnęło się do kielczan
W ostatniej kolejce fazy grupowej Ligi Mistrzów zawodnicy Vive Tauronu Kielce wygrali z MOL-Pick Szeged, chociaż to właśnie Węgrzy prowadzili przez większość spotkania.
WP SportoweFakty
/ Tomasz Fąfara
Dla żółto-biało-niebieskich wynik spotkania nie miał żadnego znaczenia - wiadomo było, że nie mają szans na zwycięstwo w grupie, a w kolejnej rundzie czeka na nich już Mieszkow Brześć. Szczypiorniści z Szeged walczyli jednak o wyprzedzenie Rhein-Neckar Löwen i zajęcie czwartego miejsca w tabeli.
- Te dwa punkty sprawiłyby, że w kolejnej rundzie gralibyśmy z zespołem z Zagrzebia, a tak przyjdzie nam się mierzyć z THW Kiel. Trochę pechowo się to ułożyło, ale kielczanie pokazali, że grają do końca i dlatego zwyciężyli - powiedział bramkarz zespołu z Szeged, Piotr Wyszomirski.
Zawodnik stwierdził jednak, że kluczowym pojedynkiem w walce o czwartą lokatę nie było spotkanie w Kielcach, a mecz z Vardarem Skopje, który na własnym parkiecie przegrali 29:31.
- Wydaje mi się, że awans z wyższego miejsca przegraliśmy z Vardarem Skopje u siebie w poprzedniej kolejce. Wtedy zagraliśmy katastrofę. Teraz było bardzo dobrze, ale szczęście w końcówce uśmiechnęło się do Kielc - powiedział Wyszomirski, ale dodał - Trochę szkoda tego meczu, bo cały czas prowadziliśmy i dopiero w końcówce rywale wyrwali nam zwycięstwo.
