Marek Panas: Patologiczny układ w ZPRP. Oszczędźcie wstydu! (felieton)

Polityka szkoleniowa w polskiej piłce ręcznej to fikcja. Trenerów uczą bramkarze, a wiceprezesa zatrzymuje policja. Oszczędźcie wstydu Polakom! - pisze Marek Panas, były reprezentant kraju.

 Redakcja
Redakcja
Michael Biegler WP SportoweFakty / Leszek Stępień / Na zdjęciu: Michael Biegler

Po ostatnich mistrzostwach Europy rozgrywanych w naszym kraju, na których zajęliśmy siódme miejsce, moja wiedza na temat aktualnego stanu polskiej piłki ręcznej znacznie się poszerzyła. Niestety, są to wnioski smutne, a może nawet przerażające.

Sukcesy naszych reprezentacji - męskiej i żeńskiej - w ostatnich latach spowodowały, że władze Związku Piłki Ręcznej w Polsce popadły w samozadowolenie. W nowej siedzibie urzęduje około czterdziestu osób, które utworzyły kółko wzajemnej adoracji całkowicie oderwane od rzeczywistości. Pracują na zasadzie - "My, władza, wiemy wszystko najlepiej. Robimy, co uważamy za słuszne". Do tego oczywiście uważają, że za nic nie ponoszą odpowiedzialności. To tworzy patologiczny układ.

Zacznijmy od sprawy najważniejszej w sporcie, czyli polityki szkoleniowej. Co jakiś czas powstają rozmaite plany na papierze, lecz są one fikcją. Obecnie wygląda to tak, że w każdym województwie wyznaczono kilka szkół z klasami, których uczniowie trenują piłkę ręczną. I nazwano to ośrodkami szkolenia piłki ręcznej (szkoda, że w miejscach, gdzie ten sport nie jest uprawiany!). Ten jednolity system ma być oparty o międzyszkolną rywalizację, co w konsekwencji prowadzi do tego, że trenerzy przede wszystkim mają "ciśnienie na wynik", a nie szkolenie jako takie.

W innych europejskich krajach dzieci uczone są techniki i bawią się piłką ręczną po to, aby się do niej nie zniechęcić, nie wyeksploatować. W Polsce, nie wiadomo dlaczego, ma być inaczej.

Związek prezentuje przed Ministerstwem Sportu ów rewelacyjny plan szkolenia, choć on nie działa. Wszelkie sugestie z terenu (np. Stowarzyszenia Trenerów) lądują w koszu, bo przecież ZPRP wie najlepiej, jak ma być. W efekcie mamy zapaść w grupach młodzieżowych, od kilku lat żadnych sukcesów na arenie międzynarodowej oraz brak następców Jureckiego i Bieleckiego.

Popatrzmy na Szkołę Mistrzostwa Sportowego w Gdańsku. Jest dobra kadra, chłopcy mają szczerze chęci, ale nie wszyscy nadają się do szkolenia. Młodzież jest dopychana do klas sportowych kolanem. Inaczej SMS przestałby istnieć! Na papierze wszystko musi grać.

Oto stan zaplecza polskiej piłki ręcznej.

A czy wiecie, kto jest odpowiedzialny za szkolenie dzieci i młodzieży w ZPRP? Bramkarze. Jeden organizuje szkolenia, kursokonferencje dla trenerów (odpłatne). Drugi (także ekspert w naszych mediach publicznych) wypełnia na nich 70 procent czasu, popisując się teorią i - co najgorsze - praktyką. Po tylu latach grania zawodowo w piłkę ręczną jako zawodnik z pola nigdy nie odważyłbym się pokazywać gry bramkarza. Tego też wymagam od "naszego" eksperta. Proszę pokazywać wszystko, ale do linii szóstego metra. Dalej jest inny świat.

Podczas szkoleń dla trenerów Superligi zajęcia praktyczne prowadzi osoba z Europejskiej Federacji Piłki Ręcznej o wzroście stu czterdziestu pięciu centymetrów. Pokazuje ona, jak ma wyglądać gra rozgrywających, co tylko wywołuje śmiech na trybunach. Na tego typu szkolenia szkoda czasu. I pieniędzy!

Co w ostatnich tygodniach robili działacze z ZPRP? Najpierw wybrali selekcjonera. Zapowiadali, że to będzie trener-Polak. Jest Tałant Dujszebajew.

Następnie, ponieważ z poprzednim selekcjonerem podpisano taki kontrakt, że nawet po złożeniu przez niego dymisji trzeba wypłacać mu pensję, wymyślono, że zostanie on konsultantem-doradcą. Swoją drogą: kto stworzył taką umowę i kto poniesie za to odpowiedzialność?

I wreszcie ostatnie posunięcie: zarejestrowano spółkę Superliga sp. z o. o. z pominięciem wszelkich sugestii oraz uwag klubów.

Dla "relaksu" proponuję jeszcze poczytać o wiceprezesie ZPRP do spraw finansowych, który znów został zatrzymany przez policję, w sprawie przyjmowania przez niego korzyści majątkowych w czasie jego pracy w samorządzie.

Na podsumowanie tego wspaniale przepracowanego okresu sparafrazuję słynną prośbę Kmicica do Wołodyjowskiego z "Potopu": Kończcie panowie, wstydu oszczędźcie!

Marek Panas

Zobacz wideo: E-sport zyskuje popularność. Niedługo Polska będzie jak Azja?
Źródło: WP SportoweFakty
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×