W Kielcach emocji nie zabraknie - relacja meczu Wisła Płock - Vive Kielce

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

W pierwszym meczu półfinałowym Pucharu Polski płocka Wisła pokonała na własnym parkiecie drużynę Vive Kielce 26:24, mimo iż to kielczanie prowadzili do przerwy dwoma bramkami. Zaledwie dwubramkowa zaliczka Nafciarzy powoduje, iż awans do finału jest wciąż sprawą otwartą. W rewanżu zabraknie Tomasz Palucha, który został ukarany czerwoną kartką za faul taktyczny, co jest równoznaczne z dyskwalifikacją.

Od samego początku mecz pomiędzy odwiecznymi rywalami z Płocka i Kielc był niezwykle zacięty. Oba zespoły rozpoczęły bardzo skoncentrowane i świetnie zorganizowane w obronie. Jako pierwszy prowadzenie objął zespół Bogdana Wenty, który podobnie jak inny medalista z Chorwacji Patryk Kuchczyński w ramach podziękowania otrzymał od władz płockiego klubu kwiaty. Przez kolejne kilka minut spotkania oba zespoły przykładały większą wagę do defensywy co spowodowało, że kolejna bramka padła dopiero w 8 minucie i na świetlnej tablicy widniał remis 1:1. Kolejne minuty to wzajemna wymiana ciosów, gdy tylko któremuś z zespołów udało się odskoczyć na jednobramkowe prowadzenie, rywale szybko niwelowali straty. Ostatnie dwie minuty pierwszej połowy należały jednak do gości. Mimo, iż w 28 minucie po efektownej bramce Zbigniewa Kwiatkowskiego było 10:9 dla Nafciarzy, to po bramkach Bartosza Konitza, Mateusza Jachlewskiego i Mateusza Zaremby kielczanie schodzili na przerwę z dwubramkowym prowadzeniem (10:12).

Początek drugiej połowy to heroiczne próby odrobienia strat przez gospodarzy i odpieranie tych ataków przez przyjezdnych. Jednak gościom, którzy z powodu kontuzji przyjechali do Płocka w dwunastoosobowym składzie, z każdą minutą coraz bardziej opadali z sił. Gdy w 47 minucie Tomasz Paluch zdobył wyrównującą bramkę kibice gromadzeni na płockiej hali wręcz szaleli ze szczęścia. Od tej pory niesieni gorącym dopingiem Nafciarze zaczęli powoli uciekać rywalom. Po 52 minutach gry po bramce Adama Twardo płocczanom udało się uzyskać najwyższe prowadzenie w całym spotkaniu (24:21).

Jednakże bardzo ambitnie walczący kielczanie wcale nie zamierzali odpuścić. Na pięć minut przed końcem po bramkach Kamila Kriegera i Patryka Kuchczyńskiego zbliżyli się do aktualnych mistrzów Polski na jedną bramkę, jednak w odpowiedzi Michał Matysik w bardzo efektowny sposób rzucił swoją 7 bramkę w meczu. Ostatnie 4 minuty to istna wojna pomiędzy obydwoma zespołami, którą śmiało można porównać do legendarnej "Świętej Wojny". Ostatnie słowo należało do Nafciarzy, którzy na pół minuty przed końcem zdobyli swoją 26 bramkę i zwycięstwo mieli już w kieszeni. W ostatnich sekundach meczu podopieczni popularnego "Wentyla" próbowali jeszcze zniwelować straty, jednak doskonale broniący płocczanie nie dali sobie wyrwać dwubramkowej przewagi.

Na kilka sekund przed końcem meczu czerwoną kartkę obejrzał jeszcze skrzydłowy Wisły Tomasz Paluch, który zdaniem sędziów popełnił na kilka sekund przed końcem faul taktyczny. Popularny "Kura" został jednocześnie wykluczony z gry w dwóch najbliższych spotkaniach: ligowym z gdańskimi akademikami oraz rewanżowym meczu w Kielcach, być może Palucha zastąpi nowy nabytek Nafciarzy Peter Nielsen, który z powodzeniem może grać na rozegraniu jak i na skrzydle. W obwodzie jest również młody Adrian Piórkowski. Przed rewanżem jednego możemy być pewni - w przyszłą środę w Kielcach emocji nie zabraknie...

Wisła Płock - Vive Kielce 26:24 (10:12)

Wisła: Wichary, Seier- Kwiatkowski 3, Matysik 7, Paluch 5 (2/2k), Wuszter 1, Zołoteńko 2, Twardo 2, Pronin 3, Nat 3

Vive: Kubiszewski, Kotliński- Grabarczyk, Krieger 3, Zaremba 4, Podsiadło 4, Kuchczyński 3, Jachlewski 1 (0/1k), Konitz 3, Stankiewicz 6

Kary: Wisła-6 minut (Zołoteńko, Kwiatkowski, Wuszter), czerwona kartka: Tomasz Paluch za faul taktyczny

Vive- 8 minut (Krieger, Grabarczyk, Zaremba 2)

Przebieg meczu: 0:1, 1:1, 2:1, 2:2, 2:3, 3:3, 4:3, 4:4, 5:4, 5:5, 6:5, 6:6, 6:7, 7:7, 7:8, 8:8, 8:9, 9:9, 10:9, 10:10, 10:11, 10:12 (Przerwa), 11:12, 11:13, 11:14, 12:14, 13:14, 13:15, 14:15, 14:16, 15:16, 15:17, 16:17, 16:18, 16:19, 17:19, 18:19, 18:20, 19:20, 20:20, 21:20, 22:20, 22:21, 23:21, 24:21, 24:23, 25:23, 25:24, 26:24.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)