Bartosz Jurecki: Moim wielkim marzeniem jest wrócić do Polski z medalem

Bartosz Jurecki obrotowy i drugi trener Chrobrego w rozmowie z naszym portalem podsumowuje nieudany pierwszy po długim pobycie w Bundeslidze sezon na krajowym podwórku oraz opowiada o najbliższych wyzwaniach, które czekają go wraz z reprezentacją.

Sabina Szydłowska
Sabina Szydłowska
WP SportoweFakty / Leszek Stępień

WP SportoweFakty: Na początek pytanie, które w trakcie sezonu kierowane było do pana wielokrotnie, czyli jak obecnie wygląda pana sytuacja zdrowotna?

Bartosz Jurecki: W poniedziałek byłem jeszcze na ostatnich badaniach w Rehasport w Poznaniu. Miałem naderwane więzadło poboczne przyśrodkowe w kolanie, co przydarzyło się w przedostatnim spotkaniu sezonu z Zagłębiem. Badania wykazały, że więzadło zrosło się i mogę przystąpić do treningu. Na pierwszych zajęciach kadry będę już gotowy i do dyspozycji trenera Dujszebajewa.

Chrobry sezon zakończył w mało przyjemnych nastrojach. Ósme miejsce - lokata znacznie poniżej oczekiwań.

- To są właśnie te play-offy, które rządzą się własnymi prawami. Myślę, że cały sezon był zwariowany dla nas. Pierwsze dwa mecze bardzo dobre. Potem przytrafiło się kilka spotkań, gdzie przegraliśmy jedną bramką i byliśmy w gorszej dyspozycji. Następnie wszystko się odwróciło. Zaczęliśmy wygrywać i ta nasza gra wyglądała naprawdę bardzo dobrze i nastrajała pozytywnie na przyszłość. Niestety, po przerwie zimowej znów zapadliśmy w jakiś sen, z którego nie mogliśmy się obudzić. Sama końcówka delikatnie mówiąc była też nie najlepsza. Myślę, że to ósme miejsce na pewno nie odzwierciedla potencjału tej drużyny. Cele były zupełnie inne. Dobrze wiemy, że pani prezes, kibice, jak i my nie jesteśmy zadowoleni z tego wyniku. Z tego miejsca mogę jedynie przeprosić kibiców, bo dopingowali nas w tym sezonie naprawdę wyśmienicie, tak jak ja pamiętam to jeszcze we wcześniejszych lat. Niestety my im nie dorównaliśmy. Trochę też kontuzje nas prześladowały, ale to na pewno nas nie usprawiedliwia.

Przed sezonem po poczynionych wzmocnieniach mowa była o chęci walki o wyższe cele, nawet o włączeniu się do rywalizacji o medalową czwórkę. Boisko jednak boleśnie zweryfikowało te plany.

- Myślę, że różnica w tabeli między czwartą, a dziesiątą drużyną była bardzo mała i każdy mógł wygrać z każdym, bez względu na to czy grał u siebie czy na wyjeździe. Nasza gra w tym sezonie też to obrazowała. Zwyciężyliśmy w Kwidzynie i Szczecinie, aby przegrać z tymi drużynami we własnej hali. Na pewno z tego faktu nie możemy być zadowoleni. Wygrywając ostatni mecz rudny zasadniczej w Lubinie przystępowalibyśmy do play-offów z czwartego miejsca, a to na pewno dawałoby nam większe szanse na to, aby znaleźć się w tej czwórce. Niestety, życie okazało się dla nas brutalne i przypadło nam miejsce szóste i rywalizacja z Górnikiem Zabrze, która z naszej strony nie wypadła najlepiej.

ZOBACZ WIDEO Eksplozja radości w Kielcach. Vive świętowało z kibicami (źródło TVP)

Z waszego punktu widzenia szkoda, że nie udało się też w Pucharze Polski, bo gra w Final Four mogła być dla was miłym akcentem na zamknięcie rozgrywek.

- To na pewno troszeczkę osłodziłoby ten sezon. Grą w Final Four moglibyśmy podziękować kibicom za ten sezon. Jednak w końcówce wszystko się załamało. W naszych szeregach było sporo kontuzji. W pewnym momencie więcej nas już chyba było poza składem, niż w kadrze meczowej gotowych do gry. Jednak to z pewnością nie zwalnia nas z obowiązku wygrywania meczów.

Jaki był to sezon dla pana osobiście? Pierwszy na polskich parkietach po 9 latach spędzonych w Bundeslidze. Pierwszy w roli nie tylko zawodnika, ale i trenera.

- Jako zawodnik czuję wielki niedosyt. Oczekiwałem, że będziemy prezentować się na boisku dużo lepiej. Były sygnały i przebłyski, i ta nasza gra momentami wyglądała bardzo dobrze, ale za dużo było przestoi i właśnie na to musimy zwrócić uwagę przed następnym sezonem. Musimy skoncentrować się na tym, aby wypracować stabilność i prezentować równy poziom, gdyż w przeciwnym przypadku potem może się okazać, że całą pracę jaką się wykonało w sezonie zasadniczym można zaprzepaścić w play-offach. Jeśli chodzi o rolę drugiego trenera, pomocnika Piotra Zembrzuskiego, ja dopiero się uczę i dużo wyniosłem z tego sezonu. Na pewno dużo widziałem od kuchni jak wygląda praca trenera i dużo też rozmawiałem z Piotrem. Na pewno nie jest to łatwy kawałek chleba. Ciężka praca i siedzenie w domu do późnych godzin przy analizowaniu przeciwników. Myślę, że ciągle będę się uczył. Kiedyś mam zamiar być tym pierwszym trenerem, ale póki co, cały czas koncentruje się na pracy jako zawodnik. Na pewno jest to fajne przeżycie i chciałbym z tego miejsca podziękować Piotrowi, że mogłem współpracować razem z nim w tym sezonie i wiele się nauczyć.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×