Zarko Sesum. Miał pękniętą czaszkę, prawie stracił oko. Teraz jest liderem Serbów
Szybko starał się też zapomnieć o wydarzeniach z tamtej feralnej lutowej nocy, ale trwający proces zmuszał go do ciągłego rozdrapywania świeżych ran. Węgierski sąd z czasem skazał jednego z napastników na karę dożywocia, a dwóch innych na 25 lat więzienia. Po odwołaniu wyrok złagodzono - do 18 i 8 lat.
Na trybunach Beogradskiej Areny zasiadło 20 tysięcy widzów. Ochroniarze byli bezsilni wobec takiego tłumu. Serbscy kibice szaleli, bo ich ulubieńcy grali dobrze jak nigdy wcześniej. Chorwatów pokonali 26:22 i awansowali do finału. W nim mieli jednak zagrać bez Sesuma. Rozgrywający w trakcie meczu został trafiony w oko rzuconą z trybun metalową zapalniczką.
- Nic nie widziałem, czułem tylko okropny ból. Byłem w ogromnym szoku - mówił dzień później prasie. Natychmiast trafił do szpitala, lekarze podejrzewali, że oka nie uda się uratować. - A ja tak bardzo bałem się, że podzielę los Karola Bieleckiego - opowiadał.
Serb miał jednak więcej szczęścia niż Bielecki, bo chuligański wybryk jednego z jego rodaków nie uszkodził mu oka. Media rozpisywały się, że kibic próbował trafić lidera Chorwatów Ivano Balicia lub trenera rywali, Slavko Goluzę. Zamiast tego pozbawił Sesuma występu w najważniejszym meczu kariery. Bez niego Serbowie ulegli Duńczykom.Kilka miesięcy później wystąpił na igrzyskach w Londynie, ale później znów miał problemy ze zdrowiem. Zerwał więzadła w kolanie, doznał też kilku mniejszych urazów. Stracił miejsce w RNL, wypadł z reprezentacji. W 2014 roku zmienił klub na Frisch Auf! Goeppingen.
- I to była świetna decyzja. Zacząłem regularnie grać, otrzymywałem sporo szans - wyznaje. Z nowym klubem w poprzednim sezonie sięgnął po Puchar EHF. Na stałe wywalczył też miejsce w wyjściowej siódemce reprezentacji. Podczas Euro w Polsce był jednym z liderów drużyny i w trzech meczach rzucił 18 bramek, ale "Orły" odpadły już po pierwszej fazie turnieju.
W czwartek w Ergo Arenie Sesum znowu był liderem zespołu. Dyrygował grą, sam rzucił też trzy bramki. Na boisko wyprowadził drużynę jako kapitan. - Dla mnie to wielki honor. Gram w kadrze od wielu lat i dostąpiłem tego zaszczytu, mimo że w zespole są zawodnicy starsi ode mnie. Ta opaska na boisku nic jednak nie znaczy. Mamy być jednością jako zespół - mówi.
I cieszy się, że po tylu różnych wydarzeniach, w końcu w kadrze nastał jego czas. - Moja kariera była kilka razy przerywana kontuzjami czy nieszczęśliwymi zdarzeniami, które nie były związane ze sportem. Teraz staram się po prostu korzystać z tego, co mam, tych szans, jakie otrzymuję i tego, że mogę reprezentować mój kraj. Więcej mi nie trzeba - wyznaje.
Maciej Wojs
ZOBACZ WIDEO Legia - Real. Legia - Real. Nemanja Nikolić: Jeden z najbardziej szalonych meczów!Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.