Wielka kasa, ambicje i nadzieje Węgrów. Pierwsza misja "Małego Generała"
Żaden kraj w Europie nie łoży takich środków na piłkę ręczną. Veszprem co roku bije się o Ligę Mistrzów, Pick Szeged wygrywa z najlepszymi na kontynencie. Tylko reprezentacja zawodzi. Ma to zmienić Ljubomir Vranjes i kompania jego wiernych żołnierzy.
Madziarzy mocno postawili na sport. Rząd wybrał pięć najpopularniejszych dyscyplin w kraju i szczególnie dba o ich rozwój. I to jak. Kilka miesięcy temu premier Viktor Orban wydał kilkaset milionów dolarów na budowę siedmiu hal do piłki ręcznej. - Władze robią co tylko możliwe, by wspierać sport. Na przykład, firmy, które sponsorują kluby sportowe, mają duże ulgi podatkowe - wyjaśniał w wywiadzie dla WP SportoweFakty Mate Lekai, środkowy rozgrywający reprezentacji szczypiornistów.
Piłka ręczna jest numerem dwa w kraju, tuż za futbolem. Sponsorzy wsparli kluby i federację ogromnymi funduszami. Najlepsze zespoły - także kobiece - ściągają wielkie gwiazdy. Kibice jeżdżą za swoimi ulubieńcami po całej Europie. Węgry jawią się jako handballowe eldorado. A jednak nie do końca.Veszprem, 25-krotny mistrz kraju, pomimo najszerszej i bodaj najsilniejszej kadry w Europie, bezskutecznie walczy o upragniony triumf w Lidze Mistrzów. To chyba jakieś fatum, że takiemu zespołowi zawsze coś stawało na drodze. Dwa lata temu w niewytłumaczalny sposób stracili dziewięć bramek przewagi nad PGE VIVE Kielce i przegrali trofeum w karnych. Drugi z węgierskich potentatów, Pick Szeged, bezskutecznie dobija się do ścisłej europejskiej czołówki. Zawsze blisko najlepszych, za to daleko od tytułów w Europie. Najgorzej wiedzie się reprezentacji.
Nie sprawdził się Tałant Dujszebajew (katastrofalne ME 2016), wizerunek Xaviera Sabate uratował ćwierćfinał MŚ 2017 po nieoczekiwanym zwycięstwie nad mistrzami olimpijskimi z Danii. Węgrom marzą się krążki, wyczekiwane od 1986 r. Ostatni raz Madziarzy dostali się do strefy medalowej na igrzyskach w Londynie w 2012 r. A raczej wprowadził ich tam fenomenalny Laszlo Nagy. Trener Lajos Mocsai tylko łapał się za głowę po jego rzutach w olimpijskim ćwierćfinale z Islandią.
Na Węgrzech jest tak duży apetyt na sukces, że Veszprem wykupiło z Flensburga trenera Ljubomira Vranjesa. I bynajmniej nie za grosze. Szweda - do niedawna wybornego, filigranowego rozgrywającego (166 cm) - przez dwa lata obowiązywał jeszcze kontrakt z Wikingami. Na transakcji skorzystała też kadra. Szkoleniowiec przejął Madziarów i buduje zespół po swojemu. Częściowo z przymusu, bo kilku weteranów zeszło ze sceny. Wspomniany Nagy, Gergo Ivancsik, Peter Gulyas, Ferenc Ilyes, Szabolcs Zubai i Nandor Fazekas sami podziękowali, z Gergelya Harsanyia Vranjes zrezygnował przed ME 2018.
Do Chorwacji zabierze znacznie odmłodzony skład. Tylko czterech zawodników skończyło 30 lat. Urodzeni w połowie lat 90. Adam Borbely, Donat Bartok, David Fekete i Patrik Ligetvari są przedstawicielami nowej fali. Większość z nich nie zaczęła pracować na swoje nazwisko. Bence Banhidi już tak. 22-letniego obrotowego Szeged chciały potęgi, w tym VIVE Kielce. Węgrzy ani myśleli puszczać go w świat i zaklepali Banhidiego na najbliższe pięć sezonów.
Najwięcej będzie zależeć od postawy tych starszych. Mate Lekai bezapelacyjnie był jesienią najlepszym rozgrywającym świata, w Kadetten Schaffhausen odżył Gabor Csaszar, wysoką jakość na prawym rozegraniu zapewnia Zsolt Balogh. Kolejni doświadczeni - Uros Vilovski i Timuzsin Schuch - murują na własnej połowie. Nie życzylibyśmy nikomu, by spotkali rosłych węgierskich obrońców w ciemnej ulicy. Roland Mikler plasuje się w TOP 10 bramkarzy na świecie, jeśli nawet nie w TOP 5. Na swój wielki turniej czekają Iman Jamali, Gabor Ancsin i Richard Bodo, młodsi, acz z doświadczeniem z Ligi Mistrzów.
Węgrzy trafili wprawdzie do bardzo mocnej grupy z Hiszpanią, Danią i Czechami, ale z Vranjesem na ławce nie można ich skreślać. "Mały Generał" - w 2013 r. zwycięzca Ligi Mistrzów - poukładał zespół w tyłach, jako były środkowy zadbał o przygotowanie taktyczne, popracował nad charakternymi Madziarami. - Imponuje mi, że zespół jest dla niego absolutnie najważniejszy. Można powiedzieć, że jest prawdziwym generałem, ale z drugiej strony bezwzględnie wymaga, by każdy wykonywał jego polecenia - podkreśla Mate Lekai. Jego żołnierze rozpoczną turniej 13 stycznia meczem z Danią.