Wielka kasa, ambicje i nadzieje Węgrów. Pierwsza misja "Małego Generała"

Żaden kraj w Europie nie łoży takich środków na piłkę ręczną. Veszprem co roku bije się o Ligę Mistrzów, Pick Szeged wygrywa z najlepszymi na kontynencie. Tylko reprezentacja zawodzi. Ma to zmienić Ljubomir Vranjes i kompania jego wiernych żołnierzy.

Marcin Górczyński
Marcin Górczyński
reprezentanci Węgier w piłce ręcznej Materiały prasowe / FRANCE HANDBALL 2017 / Na zdjęciu: reprezentanci Węgier w piłce ręcznej

Madziarzy mocno postawili na sport. Rząd wybrał pięć najpopularniejszych dyscyplin w kraju i szczególnie dba o ich rozwój. I to jak. Kilka miesięcy temu premier Viktor Orban wydał kilkaset milionów dolarów na budowę siedmiu hal do piłki ręcznej. - Władze robią co tylko możliwe, by wspierać sport. Na przykład, firmy, które sponsorują kluby sportowe, mają duże ulgi podatkowe - wyjaśniał w wywiadzie dla WP SportoweFakty Mate Lekai, środkowy rozgrywający reprezentacji szczypiornistów.

Piłka ręczna jest numerem dwa w kraju, tuż za futbolem. Sponsorzy wsparli kluby i federację ogromnymi funduszami. Najlepsze zespoły - także kobiece - ściągają wielkie gwiazdy. Kibice jeżdżą za swoimi ulubieńcami po całej Europie. Węgry jawią się jako handballowe eldorado. A jednak nie do końca.

Veszprem, 25-krotny mistrz kraju, pomimo najszerszej i bodaj najsilniejszej kadry w Europie, bezskutecznie walczy o upragniony triumf w Lidze Mistrzów. To chyba jakieś fatum, że takiemu zespołowi zawsze coś stawało na drodze. Dwa lata temu w niewytłumaczalny sposób stracili dziewięć bramek przewagi nad PGE VIVE Kielce i przegrali trofeum w karnych. Drugi z węgierskich potentatów, Pick Szeged, bezskutecznie dobija się do ścisłej europejskiej czołówki. Zawsze blisko najlepszych, za to daleko od tytułów w Europie. Najgorzej wiedzie się reprezentacji.

Nie sprawdził się Tałant Dujszebajew (katastrofalne ME 2016), wizerunek Xaviera Sabate uratował ćwierćfinał MŚ 2017 po nieoczekiwanym zwycięstwie nad mistrzami olimpijskimi z Danii. Węgrom marzą się krążki, wyczekiwane od 1986 r. Ostatni raz Madziarzy dostali się do strefy medalowej na igrzyskach w Londynie w 2012 r. A raczej wprowadził ich tam fenomenalny Laszlo Nagy. Trener Lajos Mocsai tylko łapał się za głowę po jego rzutach w olimpijskim ćwierćfinale z Islandią.

Na Węgrzech jest tak duży apetyt na sukces, że Veszprem wykupiło z Flensburga trenera Ljubomira Vranjesa. I bynajmniej nie za grosze. Szweda - do niedawna wybornego, filigranowego rozgrywającego (166 cm) - przez dwa lata obowiązywał jeszcze kontrakt z Wikingami. Na transakcji skorzystała też kadra. Szkoleniowiec przejął Madziarów i buduje zespół po swojemu. Częściowo z przymusu, bo kilku weteranów zeszło ze sceny. Wspomniany Nagy, Gergo Ivancsik, Peter Gulyas, Ferenc IlyesSzabolcs Zubai i Nandor Fazekas sami podziękowali, z Gergelya Harsanyia Vranjes zrezygnował przed ME 2018.

Do Chorwacji zabierze znacznie odmłodzony skład. Tylko czterech zawodników skończyło 30 lat. Urodzeni w połowie lat 90. Adam Borbely, Donat Bartok, David Fekete i Patrik Ligetvari są przedstawicielami nowej fali. Większość z nich nie zaczęła pracować na swoje nazwisko. Bence Banhidi już tak. 22-letniego obrotowego Szeged chciały potęgi, w tym VIVE Kielce. Węgrzy ani myśleli puszczać go w świat i zaklepali Banhidiego na najbliższe pięć sezonów.

ZOBACZ WIDEO Robert Lewandowski Sportowcem Roku? Grzegorz Tkaczyk wyjaśnia, czego mu brakuje

Najwięcej będzie zależeć od postawy tych starszych. Mate Lekai bezapelacyjnie był jesienią najlepszym rozgrywającym świata, w Kadetten Schaffhausen odżył Gabor Csaszar, wysoką jakość na prawym rozegraniu zapewnia Zsolt Balogh. Kolejni doświadczeni - Uros Vilovski i Timuzsin Schuch - murują na własnej połowie. Nie życzylibyśmy nikomu, by spotkali rosłych węgierskich obrońców w ciemnej ulicy. Roland Mikler plasuje się w TOP 10 bramkarzy na świecie, jeśli nawet nie w TOP 5. Na swój wielki turniej czekają Iman Jamali, Gabor Ancsin i Richard Bodo, młodsi, acz z doświadczeniem z Ligi Mistrzów.

Węgrzy trafili wprawdzie do bardzo mocnej grupy z Hiszpanią, Danią i Czechami, ale z Vranjesem na ławce nie można ich skreślać. "Mały Generał" - w 2013 r. zwycięzca Ligi Mistrzów - poukładał zespół w tyłach, jako były środkowy zadbał o przygotowanie taktyczne, popracował nad charakternymi Madziarami. - Imponuje mi, że zespół jest dla niego absolutnie najważniejszy. Można powiedzieć, że jest prawdziwym generałem, ale z drugiej strony bezwzględnie wymaga, by każdy wykonywał jego polecenia - podkreśla Mate Lekai. Jego żołnierze rozpoczną turniej 13 stycznia meczem z Danią.

Czy Węgrzy będą czarnym koniem ME 2018?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×