PGNiG Superliga. Dawno nie mieli tak trudno. Tytuł jak na wyciągnięcie ręki
Łomża Vive dawno nie miała tak trudno w PGNiG Superlidze Mężczyzn. Kielczanie do samego końca musieli pilnować wyniku z Azotami Puławy. Ostatecznie wygrali, ale tylko 30:29.
Od początku widać było dużą łatwość gospodarzy w dochodzeniu do pozycji rzutowych. Było to o tyle prostsze, że puławianie tracili piłki choćby przy próbie prostego podania (w sumie zanotowali aż 7 strat). Doszło do tego, że przez blisko 6 minut Andreas Wolff nie wyjął piłki z siatki. Z drugiej jednak strony bardzo dobrze spisywała się kielecka defensywa. Jeszcze przed kwadransem Nicolas Tournat czy Sigvaldi Gudjonsson wychodzili z linii obrony w okolice nawet 9-10. metra.
Azoty miałyby jeszcze większe problemy, gdyby nie Wadim Bogdanow. Bramkarz puławian nie potrafił znaleźć sposobu na bomby z dystansu w wykonaniu Władisława Kulesza. Rosjanina oszukiwał także niezawodny Alex Dujshebaev. Trener Robert Lis próbował reagować, ale niewiele mógł zdziałać. 50-procentowa skuteczność u gości nie powalała. Wyróżniał się głównie Michał Jurecki (4/5).
ZOBACZ WIDEO: Michał Listkiewicz podsumowuje sezon w wykonaniu Legii Warszawa. "Przewaga nad rywalami była bardzo zdecydowana"Wynik do przerwy pozwalał jednak przypuszczać, że to nie koniec emocji. I rzeczywiście. W niespełna 5 minut po zmianie stron obie drużyny raz po raz podwyższały swój dorobek. Było i efektownie, i efektywnie. Kapitalną zmianę między słupkami dał Mateusz Kornecki (5/12 - 42 proc. skutecznych obron). Aż trudno wyjaśnić sytuację, w której ze stanu 20:15 w ciągu raptem 2 minut Azoty doprowadziły do wyniku 20:18. Zaczęła się prawdziwa wymiana ciosów.
Duże zagrożenie stanowili dwaj boczni rozgrywający puławian. Z jednej strony świetnie dysponowany był Rafał Przybylski (to był jego chyba najlepszy mecz w sezonie), na drugiej flance rządził Antoni Łangowski. Gospodarze potrafili jednak kapitalnie odpowiedzieć i, mimo wszystko, mieli kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami. Wykorzystywali m.in. niezbyt dobry powrót rywali do defensywy i tak nadrabiali straty.
Trzeba jednak przyznać, że Łomża Vive dawno nie napotkała takiego oporu ze strony przeciwnika. Zdecydowały indywidualne umiejętności takich zawodników jak Alex czy Gudjonsson. Ten drugi rzucił z prawego skrzydła w taki sposób, że można było tylko przyklasnąć. Zabrakło niewiele, by urwać choćby punkt gospodarzom.
PGNiG Superliga Mężczyzn, 24. kolejka:
Łomża Vive Kielce - KS Azoty Puławy 30:29 (13:10)
Łomża Vive: Kornecki, Wolff - Olejniczak, Sićko 6, Dujshebaev 6 (1/1), Tournat 4, Karacić 1, Lijewski, Kulesz 3, Moryto 1, Surgiel, Fernandez Perez 2 (0/1), Karalek 2, Gudjonsson 5 (2/3).
Karne: 3/5.
Kary: 10 min. (Tournat, Karalek - 4 min., Karacić - 2 min.).
KS Azoty: Bogdanow - Akimienko 5 (1/2), Łangowski 4, Podsiadło, Przybylski 8, Jurecki 5, Szyba, Kowalczyk, Dawydzik 4, Seroka, Jarosiewicz 3.
Karne: 1/2.
Kary: 8 min. (Łangowski, Podsiadło, Przybylski, Dawydzik - 2 min.).
Czerwona kartka: Paweł Podsiadło w 46. minucie meczu za faul.
Sędziowie: Fabryczny, Rawicki.
Widzów: bez udziału publiczności.
Czytaj więcej:
--> Przyszłość MMTS-u pod dużym znakiem zapytania
--> Ogromna niespodzianka. Faworyt za burtą w europejskich pucharach