Blaž Janc: Słowo dane w Kielcach znaczyło dla mnie więcej [WYWIAD]

- W Barcelonie liczy się tylko futbol - mówi Blaž Janc przed hitem 7. kolejki Ligi Mistrzów, w którym Łomża Vive Kielce zmierzy się z Barcą. Słoweniec opowiada o transferze, wspomina historie z Polski oraz zdradza kulisy funkcjonowania FC Barcelony.

Maciej Szarek
Maciej Szarek
Blaż Janc PAP/EPA / Na zdjęciu: Blaż Janc
Maciej Szarek, WP SportoweFakty: Podobno Barcelonie się nie odmawia, ale o ciebie Katalończycy musieli zabiegać dwukrotnie. Dlaczego?

Blaż Janc, zawodnik Barcy, gracz Łomża Vive Kielce w latach 2017-2020: Kiedy w 2017 roku dostałem ofertę z Kielc, byłem z tego powodu bardzo szczęśliwy. Drużyna Łomża Vive Kielce była wówczas aktualnym zwycięzcą Ligi Mistrzów. Długo rozmawiałem o klubie z Urošem Zormanem, który mówił mi tylko dobre rzeczy, więc szybko dogadałem się z Bertusem Servaasem. Uścisnęliśmy dłoń, brakowało tylko mojego podpisu na umowie. Wtedy właśnie do mojego menedżera zadzwonili ludzie z Barcelony, mówiąc, że także są zainteresowani sprowadzeniem mnie z Celje. Wywierali presję, ale odmówiłem, bo słowo dane już w Kielcach znaczyło dla mnie więcej. Myślę, że dlatego do dzisiaj z prezesem Servaasem jestem w tak dobrych relacjach? Drugi raz w tamtej sytuacji zachowałbym się dokładnie samo, zwłaszcza, że wyszło na dobre, bo w Kielcach spędziłem świetne trzy lata.

A potem...

...gdy Barcelona odezwała się do mnie drugi raz, w 2020 roku, wiedziałem, że to kolejna wielka szansa w mojej karierze, która może się już nie powtórzyć. Uznałem, że trzeba spróbować czegoś nowego. W Kielcach nie udało mi się wygrać Ligi Mistrzów, a to było moje największe sportowe marzenie. Stwierdziłem, że największe szanse na jego spełnienie są właśnie tutaj, w Barcelonie. I wiesz co? Już w poprzednim sezonie wraz z Barçą wygraliśmy wszystkie możliwe mecze we wszystkich rozgrywkach! Łącznie 64 spotkania z rzędu, zdobywając każde trofeum po drodze. Wraz z Ligą Mistrzów. Nie wiem, czy kiedykolwiek dane mi będzie powtórzyć taki sezon. Ta statystyka to coś niesamowitego, a przecież graliśmy na trudnych terenach w Kilonii czy Aalborgu. Mam tylko nadzieję, że to nie jest moja ostatnia Liga Mistrzów!

Dlaczego marzenia nie udało się spełnić w Kielcach?

Najbardziej żałuję półfinału Ligi Mistrzów przeciwko Veszprem w 2018 roku. Mieliśmy duże szanse powalczyć w tamtym Final4, bo graliśmy bardzo dobrze. Tak samo w moim ostatnim sezonie, który przerwał koronawirus. Byliśmy w super formie, mogliśmy zajść naprawdę daleko, ale fazy play-off w ogóle nie rozegrano.

To właśnie z 2018 roku pochodzi jak dla mnie najlepsza historia z mojego pobytu w Kielcach. W ćwierćfinale Ligi Mistrzów mierzyliśmy się wtedy z Paris Saint-Germain HB i w domu rozegraliśmy fantastyczny mecz, wygrywając dziesięcioma bramkami. W Paryżu po wielkich nerwach przegraliśmy dziewięcioma golami, ale i tak awansowaliśmy do Final4. Świętowanie zaczęło się już w szatni, potem wracaliśmy autokarem do hotelu. Wysiedliśmy i zatrzymaliśmy się, by rozdać kilka autografów, a w tym czasie prezes Servaas zdążył już wziąć z hotelu kilka szampanów i po chwili wszyscy byliśmy kompletnie mokrzy. Cieszył się jak dziecko. To zdecydowanie moja najszczęśliwsza porażka w życiu.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Messi sprzedaje luksusowy apartament. Zrobi niezły interes

Wiesz, kto jako ostatni wygrał w Palau Blaugrana? Podpowiem, że Barça niepokonana jest w swojej hali niemal równo sześć lat.

Oczywiście! Łomża Vive Kielce w 2015 roku. Od tamtego momentu nikt już u nas nie wygrał.

Przydałoby się, żeby ktoś znowu popsuł tę statystykę. W czwartek do Barcelony przylecą właśnie mistrzowie Polski.

Czy ja wiem (śmiech)? Kielczanie przyjeżdżają do nas jako liderzy grupy, co oznacza, że czeka nas bardzo trudne zadanie, żeby zatrzymać dwa punkty w Barcelonie. Od 2015 roku nikt nie wygrał w Palau, co pokazuje jednak, że we własnej hali możemy ograć każdego. Spodziewam się naprawdę świetnego meczu, bardzo wyrównanego.

Dla ciebie też wyjątkowego? W końcu pierwszy raz po odejściu z Kielc zagrasz przeciwko byłym kolegom.

Na pewno tak. Bardzo fajnie będzie najpierw spotkać chłopaków w Barcelonie, a potem zobaczyć się z kibicami w Kielcach, choć wiem, że i do Barcelony przyleci duża grupa kieleckich fanów. Już nie mogę doczekać się tego dwumeczu! W Polsce spędziłem bardzo szczęśliwe trzy lata i miałem przywilej cieszyć się jedną z najlepszych atmosfer w europejskiej piłce ręcznej. Te wspomnienia zostaną ze mną na zawsze, ale na parkiecie nie będzie sentymentów, bo grając dla Barcelony dam z siebie wszystko!

Mówiliśmy już, że twój ostatni sezon w Kielcach został przerwany przez pandemię. Nie miałeś szansy pożegnać się z kibicami. Twój powrót do Hali Legionów będzie tym bardziej emocjonalny?

Tak. To była dla mnie trudna sytuacja, bo po okresie kwarantanny wraz z narzeczoną wzięliśmy tylko bagaże, ze wszystkimi pożegnałem się wyłącznie na grupie na WhatsAppie. To nie było normalne.

Dotychczasowy sezon Barçy jest w kratkę. Ograliście co prawda PSG, ale przegraliście z Telekomem Veszprem i zremisowaliście z FC Porto.

Myślę, że wraz z biegiem sezonu będziemy coraz mocniejsi. Przed początkiem rozgrywek zmienił się trener (Xaviera Pascuala zastąpił Carlos Ortega - przyp. red.), dołączyło wielu nowych zawodników, więc wszyscy jeszcze się poznajemy. W ostatnich spotkaniach byliśmy w naprawdę dobrej formie i chcemy wygrać grupę w Lidze Mistrzów. Wszystko jest w naszych rękach, bo zwycięstwo w czwartek zapewni nam powrót na pozycję liderów.

Jak odnalazłeś się w nowym miejscu i w nowej drużynie?

Przeprowadzka była dla mnie małym szokiem. Jestem chłopakiem ze słoweńskiej prowincji, więc ogrom Barcelony mnie zaskoczył. W drużynie od pierwszego dnia czuć, że to wielki klub, z wielką tradycją, możliwościami, ale i z ogromną presją. Dużo zmieniło się także w moim prywatnym życiu: zostałem ojcem, a latem wezmę ślub. Z czasem dobrze odnaleźliśmy się jednak w Katalonii. Dziś uważam, że to jedno z najlepszych miejsc do życia. Razem z rodziną uwielbiamy chodzić zwłaszcza na La Barcelonietę, portową dzielnicę plaż, restauracji i deptaków.

Co ciekawe, myślałem, że po transferze z Kielc zapomnę trochę języka polskiego, a stało się zupełnie odwrotnie! Już w trakcie pierwszego tygodnia w Barcelonie, kiedy przed sezonem poznawaliśmy miasto i mieszkanie, wraz z narzeczoną poszedłem na basen. Słucham, a ktoś obok mówi po polsku! Okazało się, że jeden z sąsiadów jest Polakiem i od kilku lat żyje i pracuje w Barcelonie. Regularnie się spotykamy, więc dalej mam kontakt z polskim.

Jak wygląda twoja pozycja w drużynie? Więcej od ciebie gra Aleix Gomez. To widać nawet po dorobku bramkowym w Lidze Mistrzów, gdzie Hiszpan wygrywa 35 do 9.

Rywalizacja z Aleixem to dla mnie żaden problem. Barcelona to tak dobry zespół, że to niemożliwe, by na twojej pozycji nie było drugiego równie dobrego zawodnika. Dlatego poziom drużyny jest tak wysoki, bo walka o minuty na boisku rozwija nas obu. Prywatnie mamy dobre relacje i również uważam, że to świetny gracz.

Dużo mówi się o problemach instytucjonalnych i finansowych FC Barcelony. Dika Mem publicznie wyrażał zaniepokojenie, że w grę wchodzi nawet zamknięcie sekcji piłki ręcznej. Jak to faktycznie wygląda?

Są problemy, ale one dotyczą przede wszystkim futbolu. Wszyscy wiemy, że to właśnie z piłkarskiego klubu słynie całe miasto i to piłkarze są tutaj najważniejsi. Jeśli oni mają problemy, problem ma cały klub. Na szczęście piłka ręczna stanowi oddzielną sekcję i ja nie czuję, żeby działo się coś złego. Nie ma problemów organizacyjnych, nie ma problemów z finansami, a o zamknięciu sekcji pierwsze słyszę.

Latem zmienił się prezydent klubu. Josepa Marię Bartomeu zastąpił Joan Laporta. Wpłynęło to jakoś na pozycję piłki ręcznej?

Raczej nie. Zmienili się ludzie, bo to normalne, że z nowym prezydentem przychodzi nowy sztab. Organizacja została jednak na takim samym poziomie. Z samym prezydentem nie mamy zbytniego kontaktu. Joan Laporta przyszedł na nasz pierwszy trening, był obecny podczas Superpucharu Hiszpanii, życzył nam w szatni wszystkiego dobrego na cały sezon. Wiem też, że odwiedził inne sekcje. Fajnie, że prezydent interesuje się każdą dyscypliną.

Gdzie umiejscowiłbyś szczypiorniaka w korporacji, jaką jest FC Barcelona?

Na pierwszym miejscu jest oczywiście piłka nożna, a za nią koszykówka. Te dwa sporty wybijają się ponad resztę. Potem jest piłka ręczna i futsal. Na końcu hokej i siatkówka.

Jak różni się podejście ludzi do szczypiornistów w Kielcach i Barcelonie?

To dwa różne światy. Barcelona to wielkie miasto z mnóstwem turystów. Kiedy byłem w Kielcach, za każdym razem, gdy spacerowałem po centrum, ktoś do mnie podchodził, pozdrawiał. Tutaj piłkarze ręczni są niemal anonimowi, poznają nas tylko najbardziej zagorzali kibice.

Zdążyłeś poznać Leo Messiego?

Nie wiem, jak to wyglądało wcześniej, bo w zeszłym roku żyliśmy w reżimie sanitarnym, ale nasze kontakty z piłkarzami ograniczają się do mijania się w korytarzu Ciutat Esportiva, gdzie treningi odbywają wszystkie sekcje Barcelony. Miałem więc okazję zobaczyć go tylko z daleka. Odejście Leo z klubu to wielka strata dla całego miasta. Interesuję się futbolem, byłem na ostatnim El Clasico z Realem Madryt. Dziwnie było oglądać Blaugranę bez Messiego.

Wspomniałeś niesamowitą statystykę 64 kolejnych wygranych handballowej Barçy w zeszłym sezonie, z czego połowa była w lidze ASOBAL. Które rozgrywki, polskie czy hiszpańskie, są bardziej wymagające?

Trudno je porównać, bo mają zupełnie inną charakterystykę. W Hiszpanii gra się “piękną” piłkę ręczną, stawia się na technikę i taktykę. W Polsce jest o wiele więcej walki wręcz. Do tego w PGNiG Superlidze jest więcej silnych zespołów, bo poza Łomża Vive Kielce są jeszcze Orlen Wisła Płock, Azoty Puławy, Gwardia Opole czy Górnik Zabrze. W Hiszpanii naszym największym rywalem jest Bidasoa Irun z Julenem Aguinagalde w składzie oraz derby z Fraikin Granollers.

Jak odczuwasz zmianę mniejszej, ale głośnej Hali Legionów na olbrzymi, ale raczej cichy Palau Blaugrana?

Faktycznie, różnica jest ogromna. Ale to też nie jest tak, że w Palau zawsze jest zupełnie pusto. Bardzo dobra atmosfera była choćby ostatnio na meczu z PSG. Mam nadzieję, że publiczność dopisze także w czwartek.

Który zawodnik w obu zespołach zrobił na tobie największe wrażenie?

W Barcelonie na pewno Raul Entrerrios. Choć Hiszpan ma już 40 lat, na każdym treningu daje z siebie absolutne maksimum i nigdy nie zgłasza żadnych problemów. Z Kielc wyróżniłbym Uroša Zormana. To on poprowadził Łomża Vive Kielce do triumfu w Lidze Mistrzów, występował w Kielcach dziesięć lat, jeśli doliczymy czas, gdy był już tylko trenerem. To też mój wielki przyjaciel, rozmawiamy ze sobą codziennie. Obaj zawodnicy to legendy nie tylko swoich klubów, ale całej europejskiej piłki ręcznej.

Po twoim odejściu, w Kielcach po wielu latach zabrakło choćby jednego Słoweńca w składzie. Od kolejnego sezonu do zespołu dołączy jednak Staš Skube, twój kolega z reprezentacji. Co możesz nam o nim powiedzieć?

To dobry chłopak, który ostatnio gra świetny handball. Staš to obecnie dla mnie jeden z najlepszych środkowych rozgrywających na świecie. To kompletny zawodnik, dobrze współpracuje z obrotowym, potrafi zrobić miejsce dla bocznego rozgrywającego, ale też zaskoczyć rzutem bądź zwodem. To kolejny dobry transfer prezesa Servaasa. Na koniec chciałbym jeszcze raz bardzo podziękować wszystkim, z którymi pracowałem w Kielcach, a zwłaszcza prezesowi. Kielczanie naprawdę muszą być dumni z niego i całego klubu.

Obserwuj autora na Twitterze!

Czytaj także:
Awaryjny transfer Barcelony
7. kolejki PGNiG Superligi Kobiet

Czy Łomża Vive Kielce wygra w Barcelonie?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×