Potęga zbudowana na... zimnym makaronie? Kontrowersje wokół sztangistów z Korei

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski

Ta dieta to zimny (koniecznie!) makaron i kimchi (tradycyjna koreańska potrawa składająca się z fermentowanych warzyw). - Gdy trenujemy, myślimy tylko o jednym, aby nasz władca Kim Dzong Un był zadowolony z naszych startów na arenie międzynarodowej. W ten sposób chcemy mu podziękować za dobroć, którą nam okazuje - powtarzają wyuczoną regułkę, jak mantrę, Koreańczycy.

Siłacze z kraju, w którym panuje głód

Kiedy dziennikarze pytali Yun-chola, skąd jego trener czerpie wiedzę szkoleniową, mistrz olimpijski odpowiedział w swoim stylu. - Kiedyś Wielki Wódz zapytał nas, czy kiedykolwiek słyszeliśmy, aby jajko rozbiło kamień? Oczywiście nie słyszeliśmy. Kim Dzong Un dodał więc natychmiast: "Jak będziecie ciężko pracować i myśleć o swoich rodakach, to dokonacie takiego cudu". I dokonaliśmy.

- Mamy około 900 zawodników w całym kraju - przyznał w rozmowie z brytyjskimi dziennikarzami członek ekipy z MŚ 2014, Kim (nie chciał podać nazwiska - przyp. red.). - To dowód, że mamy ogromny potencjał. Nie jest tak, jak mówią inni, że wzięliśmy się znikąd.

- 900 zawodników? Śmiechu warte. W Chinach trenuje ponad 10 tysięcy profesjonalnych sportowców - twierdzi Jones. - To mnie nie przekonuje. A jak sobie pomyślę, że Korea to kraj, w którym głodują miliony ludzi, a dla kontrastu sportowcy są najsilniejszymi ludźmi na świecie, to coś mi nie pasuje. Dziwne to wszystko.

Wspomniany już Om Yun-chol jest piątym człowiekiem na świecie, który podniósł ciężar trzykrotnie większy od jego masy ciała. To obecnie najsilniejszy człowiek na kuli ziemskiej, biorąc pod uwagę ten współczynnik.

Chcą mistrzostw świata

Koreańczycy od kilku lat otwierają się na świat. Zaczęło się od współpracy z Chinami. Na mocy tej umowy najlepsi młodzieżowcy z Korei jeżdżą regularnie za Wielki Mur, aby tam trenować. W zamian Chińczycy przysyłają swoją kadrę na 10 dni w roku do Korei. - Nigdy jednak nie poproszono nas o pomoc szkoleniową, nie przekazaliśmy in żadnych planów treningowych, nie zorganizowaliśmy żadnego seminarium - podkreślają Chińczycy.

Koreańczycy - już oficjalnie - chcą zorganizować mistrzostwa świata. Odważna decyzja. Najbardziej izolowany kraj świata chce zaprosić do siebie kilka tysięcy sportowców, trenerów, działaczy i kibiców. Niezwykle ciężko będzie przypilnować taką grupę, aby nie doszło do wycieku tajemnic, które skrywa ten kraj. - Są na to gotowi - mówi sekretarz generalny IWF (Międzynarodowej Federacji Podnoszenia Ciężarów), Wenguang Ma. - Mają świetną infrastrukturę, jest hala na kilkanaście tysięcy widzów, jest zaangażowanie, jest poziom sportowy.

Bojkot ze strony USA?

Są jednak i problemy. - Głównie techniczne - dodaje Ma. - Na razie nie wyobrażam sobie produkcji obrazu HD, który z takiej imprezy jak MŚ jest po prostu obowiązkowy. Mamy również sporo zastrzeżeń do marketingu. Tak czy siak, jestem przekonany, że do 2020 roku Korea otrzyma prawo organizacji wielkiej imprezy międzynarodowej.

- Niech sport przełamie bariery, których nie mogą przełamać politycy - mówią inne kraje. - Jesteśmy za.

USA się wyłamuje. - Jeżeli Korea będzie organizować MŚ, to my poważnie zastanowimy się nad bojkotem - przyznał portalowi insidethegames.biz, Michael Massik, szef federacji. - I to nawet nie chodzi o nasz związek. Musimy mieć zgodę komitetu olimpijskiego i departamentu stanu, a o to może być ciężko.

- Nie mam nic przeciwko - na zakończenie przytaczamy słowa Jonesa. - Taka impreza nałoży na gospodarza obowiązek ściślejszej współpracy z WADA. A to może obnażyć fundament, na którym zbudowano koreańską potęgę w podnoszeniu ciężarów.

Marek Bobakowski



Czy wierzysz, że sztangiści w Korei Północnej nie wspamagają się niedozwolonymi środkami?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×