Rajd Dakar. Rafał Sonik był na miejscu wypadku Paulo Goncalvesa. "Pustynia jest bezwzględna, nie wybacza błędów"

- Byłem na miejscu 10-15 minut, po tym jak to się stało - mówi nam Rafał Sonik o śmiertelnym wypadku Paulo Goncalvesa w Rajdzie Dakar. Do zdarzenia doszło w miejscu, gdzie było sporo uskoków terenu, niewidocznych z dalszej odległości.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
Rafał Sonik Materiały prasowe / Na zdjęciu: Rafał Sonik
W niedzielę świat motorsportu pogrążył się w żałobie, po tym jak z Rajdu Dakar nadeszły informacje o śmierci Paulo Goncalvesa. 40-letni Portugalczyk należał do tzw. Legend Dakaru. Był to jego trzynasty występ w najtrudniejszej terenowej imprezie świata.

O kulisach wypadku opowiedział nam Rafał Sonik, który sam rywalizuje w Dakarze w klasyfikacji quadów. - Nie wolno nam dokonywać ocen. Byłem na miejscu może 15-20 minut, po tym jak to się stało. Byłem zaskoczony tym, że na płaskim terenie jadąc z maksymalną prędkością widzę śmigła helikopterów, a nie kadłuby. Okazało się, że w tym miejscu były niewidoczne uskoki terenu. Właśnie na taki uskok Paulo trafił - powiedział zwycięzca Dakaru z roku 2015.

Czytaj także: Nie można zapomnieć o idei fair-play w Dakarze

Tegoroczna edycja Dakaru jest pierwszą rozgrywaną w Arabii Saudyjskiej. Od zawodników nowy teren wymaga maksymalnej koncentracji, ale czasem nawet to nie wystarcza. Jak zauważa Sonik, "pustynia jest bezwzględna".

ZOBACZ WIDEO Rajd Dakar nie wybacza błędów. Jakub Przygoński jest kierowcą kompletnym

- Ci którzy jeżdżą w tym rajdzie z pasją i z pasji, przez lata się poznają i utarło się takie powiedzenie, że jest coś takiego jak duch Dakaru. Człowiek, który to uosabia jest pokorny i zdaje sobie sprawę, że ma doświadczenie, umiejętności i dobry sprzęt, ale zawsze zostaje margines ryzyka, którego nie jesteśmy w stanie kontrolować. Pustynia jest bezwzględna. Nie wybacza błędów. Czasem potrafi zaskoczyć najbardziej doświadczonych - stwierdził krakowianin.

Sonik nie ukrywa przy tym, że bardzo dobrze znał się ze zmarłym Goncalvesem i może o nim mówić tylko w dobrych słowach. Niestety, już tylko w czasie przeszłym. - Był świetnym zawodnikiem, bardzo doświadczonym. Niestety, był. Był uosobieniem ducha Dakaru. Należał do zespołu fabrycznego od lat, więc był w ścisłej czołówce Dakaru, ale jednocześnie nigdy nie stracił pokory do pustyni i ścigania - skomentował polski quadowiec.

- Uczestniczyłem w wielu rajdach razem z Paulo, bo jeździł w mistrzostwach świata i Dakarze. Wielokrotnie mieliśmy okazję dłużej rozmawiać. Świetny facet. Straciliśmy fantastycznego człowieka - dodał Sonik.

Sonik ma świadomość tego, że rywalizacja w Dakarze wiąże się z ryzykiem. Sam kilkukrotnie miał fatalne wypadki, w zeszłorocznym rajdzie nie wystąpił z powodu poważnej kontuzji. Na jego oczach w rajdach ginęli też ludzie.

- Byłem świadkiem przynajmniej pięciu śmiertelnych wypadków na Dakarze. Czasem byłem nawet bliżej wypadku niż teraz w przypadku Paula. W Chile, w Andach, na dojazdówce asfaltowej zginął motocyklista jadąc dość szybko w prawym łuku, lekko opadającą drogą. W drugą stronę jechał samochód policyjny i on ściął zakręt, powodując wypadek. Innym razem, też przy dużej prędkości, jechał przede mną motocyklista i z krzewów wybiegło stado krów. On trafił jedną z nich. No i ten przykład najsmutniejszy, nasz kolega Hernik z Krakowa - opowiedział Sonik.

53-latek wyjeżdżając na trasę kolejnych etapów Dakaru stara się zachować pewien margines błędu, tak aby w sytuacji ekstremalnej móc uniknąć najgorszego. Jednak czasem nawet to nie wystarcza.

- Pewnie wszyscy doświadczeni zawodnicy mają świadomość ryzyka. Ja też. Wszyscy wiemy, że sztuka w Dakarze polega na opanowaniu go. Zakładaniu marginesu w każdym miejscu trasy. On jest czasem większy, czasem mniejszy. Moim zdaniem, Paulo miał ogromnego pecha. Pewnie organizator wdroży procedurę, która wyjaśni czy to był tylko pech czy coś więcej - stwierdził.

Czytaj także: Dakar próbą charakteru. Uczestnicy są herosami

Wiele wskazuje na to, że śmierć Goncalvesa nie wpłynie na przebieg rajdu. Tegoroczny Dakar w poniedziałek ma być kontynuowany. - Straciliśmy przyjaciela. Nie myśli się w takich chwilach o tym, co będzie dalej. Jeśli organizator uzna, że mamy jechać dalej, to pojedziemy. Od dziesięcioleci jest taka zasada w Dakarze, że rajd się nie zatrzymuje - podsumował Sonik.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×