Rio 2016: ucieleśnienie American Dream. Simone Biles przełamuje bariery i rekordy

Simone Biles, amerykańska gimnastyczka sportowa, ma szansę podczas igrzysk olimpijskich w Rio przejść do historii. Warto poznać jej inspirujący życiorys, będący idealną ilustracją mitu o American Dream.

Anna Bagińska
Anna Bagińska
PAP/EPA / PAP/EPA/TATYANA ZENKOVICH

Igrzyska olimpijskie w Rio de Janeiro nie dobiegły jeszcze do końca, ale już wiadomo, kto ma szansę zapisać się w ich historii. Już przed turniejem zresztą na ustach wszystkich pojawiało się nazwisko jednej z kandydatek: Simone Biles. Trzykrotna zwyciężczyni mistrzostw świata w gimnastyce sportowej była wymieniania w gronie murowanych faworytów do medali i jak do tej pory nie zawodzi pokładanych w niej nadziei. Ma już na swoim koncie dwa złote krążki, wywalczone w wieloboju drużynowym i indywidualnie. A ma jeszcze szanse na trzy kolejne, w następujących konkurencjach: w skoku, ćwiczeniach na równoważni oraz ćwiczeniach wolnych. Jeżeli uda jej się zdobyć w sumie pięć złotych medali, przejdzie do historii jako pierwsza gimnastyczka, która dokonała tego podczas jednych igrzysk olimpijskich. Słynna Nadia Comaneci w Montrealu "zaledwie" trzykrotnie stawała na najwyższym stopniu podium.

Eksperci przewidują, że młoda Amerykanka może zdominować tę dyscyplinę sportu na następne lata. Ma bowiem coś, czego nie mają inne zawodniczki, oprócz oczywiście odpowiedniej budowy ciała - przy wzroście zaledwie 142 cm, waży 45 kilogramów, a składa się z prawie samych mięśni. Tym czymś jest niesamowite wyczucie przestrzeni, co pozwala jej wykonywać najtrudniejsze akrobacje. Zresztą jedno z wykonywanych przez nią ćwiczeń otrzymało nazwę od jej nazwiska. W układzie wykonywam na planszy do kombinacji salt dodała jeszcze pół obrotu. Odbija się na tyle wysoko, że jest w stanie pomieścić wszystkie te ewolucje w jednym skoku.

Simone Biles łamie nie tylko kolejne rekordy w swojej dyscyplinie. Przekracza też bariery rasowe i stanowi perfekcyjne ucieleśnienie mitu o American Dream. Biologiczna matka sportsmenki, Shanon Biles, z powodu uzależnienia od alkoholu i narkotyków, nie była w stanie samodzielnie zajmować się swoimi dziećmi. Sąd odebrał jej prawa rodzicielskie, a rodzeństwo zostało oddane do rodziny zastępczej. Czekało na adopcję, ale dziadek Simone nie chciał, by dzieci były pod opieką kogoś obcego. Namówił swoją drugą żonę do zaadoptowania jego wnuczek. Nie była to łatwa sytuacja, bo jego małżonka miała już dwóch dorosłych synów z poprzedniego małżeństwa. Ale decyzja nie mogła być inna i wkrótce rodzina powiększyła się o dwie dziewczynki.

Pewnego dnia Adam, jeden z jej przyszywanych braci, który był także nauczycielem w przedszkolu, postanowił zabrać Simone i inne dzieci do kompleksu gimnastycznego Bannon’s Gymnastix. Nie przypuszczał, jak przełomowe będzie to wydarzenie. Jego sześcioletnia wtedy siostra najpierw stanęła i uważnie obserwowała inne dziewczęta wykonujące różne akrobatyczne rewolucje, a potem zaczęła je z łatwością kopiować. Po tej wizycie państwo Biles otrzymali list z centrum gimnastycznego, sugerujący, żeby rozważyli zapisanie córki na zajęcia. Simone spytała się rodziców, czy może tam uczęszczać na treningi. Zgodzili się i to był strzał w dziesiątkę. Jak wspominają jej trenerzy, to co innym dziewczętom zajmowało tygodnie, jej zajmowało zaledwie trzy dni. Od tego momentu gimnastyczka mogła się skupić już tylko na rozwijaniu swojego talentu.

Historia Biles stanowi ogromną inspirację dla wszystkich Afroamerykanów. W Stanach Zjednoczonych nadal mają oni mniejsze szanse na osiągnięcie sukcesu, a tu tymczasem pojawia się dziewczyna, która deklasuje konkurencję w dyscyplinie uważanej do tej pory za "białą". W historii niewiele było czarnoskórych gimnastyczek, co spowodowane było utrudnionym dostępem do odpowiedniej infrastruktury, kosztem trenowania tej dyscypliny, brakiem wzorców osobowych no i przesądem, że Afroamerykanie nie mają odpowiedniej budowy ciała do uprawiania gimnastyki. A jednak Biles zaprzecza temu poglądowi i pokazuje innym, że można odnieść sukces wbrew stereotypom.

Według amerykańskich mediów, dziewczyna na podpisanych kontraktach reklamowych zarabia rocznie około dwa miliony dolarów. Można sobie tylko wyobrazić, o ile trzeba będzie pomnożyć tę liczbę, gdy zdobędzie pięć złotych medali w Rio. Znalazła się także na okładce specjalnego wydania numeru "Sports Illustrated", jednego z największych amerykańskich czasopism sportowych, obok takich sław jak Michael Phelps, Kevin Durant czy Katie Ledecky. O skali jej popularności w ojczyźnie najlepiej świadczy fakt, że film pokazujący jej występ podczas tegorocznych mistrzostw regionu Pacyfiku w gimnastyce w zaledwie kilka dni osiągnął jedenaście milionów wyświetleń. A to dopiero początek.

Pomimo całego tego szaleństwa, pozostaje zwyczajną nastolatką, która mieszka z rodzicami, ma swoje obowiązki domowe, w tym sprzątanie swojego pokoju i karmienie czterech owczarków niemieckich. Uwielbia pizzę, zakupy w pobliskim centrum handlowym oraz aktora Zaca Efrona. - Nie jestem celebrytką. Jestem po prostu Simone Biles, ale to jest niesamowite, że jestem tak rozpoznawalna po moich sukcesach indywidualnie i z reprezentacją USA. Nie jestem następnym Usainem Boltem czy Michaelem Phelpsem. Jestem przede wszystkim Simone Biles - powiedziała po zdobyciu drugiego złota w Rio. W niedzielny wieczór najprawdopodobniej dołoży do swojej kolekcji kolejny krążek z najcenniejszego kruszcu.

ZOBACZ WIDEO "Halo, tu Rio": jak zmieniły się brazylijskie fawele? (źródło TVP)
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×