Reprezentant kraju prawie zginął po starciu na boisku. Teraz wrócił do sportu

Właśnie zdobył punkty dla swojego zespołu na turnieju w Dubaju. To zaskakujące wydarzenie, bo Thom Evans był o krok od śmierci po tym, jak w 2010 roku zderzył się z rywalem na meczu rugby.

Krzysztof Gieszczyk
Krzysztof Gieszczyk
LIONEL BONAVENTURE / AFP / LIONEL BONAVENTURE / AFP

Szkot Thom Evans zapłacił niemal najwyższą cenę za uprawianie sportu. Nikt teraz nie byłby w stanie zauważyć, że reprezentant Szkocji niemal zginął po poważnym urazie kręgów szyjnych. Mało tego - nikt nie brał pod uwagę, że kiedykolwiek wróci na boisku, nawet on sam. Nikt nawet nie zakładał, że będzie mógł poruszać się inaczej niż na wózku.

Metalowe kołki

Wszystko wydarzyło się 13 lutego 2010 roku. W meczu przeciwko Walii Evans starł się z Lee Byrne. Zderzenie, jakich wiele już przeszedł w karierze, tym razem skończyło się dramatycznie. Evans nie podniósł już się z murawy. Na noszach został przetransportowany do szpitala.

Walka o życie Evansa rozpoczęła się jeszcze na boisku. Lekarz kadry, James Robson, zorientował się, że zawodnik jest w złym stanie To on pomógł rugbyście tak ułożyć kręgosłup, żeby bez zbędnych ruchów czekać na nosze. W szpitalu od razu przeszedł operację uszkodzonych kręgów szyjnych. Po czterech dniach kolejną. Dopiero wtedy lekarze powiedzieli mu, jaki był jego stan. Kręgi miał tak ściśnięte, że dosłownie milimetr dzielił go od paraliżu, a nawet śmierci. Podczas zabiegu założono mu metalowe kołki, które wspomagały pracę kręgosłupa. Ponownie na własnych nogach stanął po czterech miesiącach. Tyle trwała rehabilitacja i ponowna nauka chodzenia.

Wiadomo było, że o dalszej grze nie ma mowy. W wieku 24 lat Evans pożegnał się z rugby, dziękując Bogu, że żyje. Jak wytłumaczyć fakt, że ten sam zawodnik 3 grudnia 2015 roku, na międzynarodowym turnieju Dubai Sevens (grają zarówno reprezentacje narodowe, jak i zespoły klubowe) w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, zdobył punkty dla zespołu for UR7 Wanderers przeciwko ekipie Nomads?

Przyjaciel ze szkoły

- Niemal zapomniałem, jak to jest trzymać piłkę w rękach. Byłem zdenerwowany, ale sam fakt, że tu jestem, jest błogosławieństwem - powiedział Evans po pierwszym występie.

Menedżer UR7 i wieloletni przyjaciel Evansa, Tom Burwell, przyznał, że był zachwycony, kiedy zobaczył byłego reprezentanta Szkocji na murawie. - Grałem z nim w szkolnej drużynie, potem zniknął mi z oczu, kiedy wracał do siebie po tej strasznej kontuzji. Spotkałem się kiedyś z jego rehabilitantami, którzy nieoczekiwanie powiedzieli mi, że Thom ma się dobrze i szuka okazji do gry. Ta informacja była dla mnie szokiem - powiedział Burwell.

Nie tylko on był przekonany, że Evans w najlepszym wypadku skończy na wózku. Sam zawodnik nie spodziewał się, że kiedykolwiek dostanie szansę gry. - Nie wierzyłem w to. Nie miałem już żadnych ambicji, jednak czekałem na cud i on się zdarzył. Chciałem tylko dostać się do jakiejkolwiek drużyny, wytrzymać cały mecz i na własnych nogach zejść z boiska - mówił Evans dla "Daily Mail" przed Dubai Sevens.

Pod okiem mistrzyni

Evans po zakończonej rehabilitacji najpierw zaczął chodzić bez kul, potem doszło wspinanie się po schodach, wreszcie zajął się biegami. Po trzech latach od wypadku startował amatorsko na 100 i 200 metrów, co jak na człowieka w jego stanie było wielkim sukcesem. W powrocie do sportu pomogła mu Margot Wells, trenerka lekkiej atletyki.

Wells była sprinterką, mistrzynią Szkocji w biegu na 100 metrów. Poświęciła się głównie pracy szkoleniowej. Najpierw pomogła mężowi zdobyć dwa medale na igrzyskach olimpijskich w Moskwie w 1980 roku (Allen Wells został mistrzem na 100 metrów i wicemistrzem na 200 metrów).

Cieniem na pracy Margot Wells kładą się zeznania dawnych kolegów, którzy zarzucali jej mężowi stosowanie dopingu, o czym była zawodniczka musiała wiedzieć. Zarówno ona, jak i jej mąż stanowczo odrzucali te oskarżenia. Dla Evansa nie miało to znaczenia. Wells opracowała program specjalnych ćwiczeń m.in. dla byłego rugbysty, które pomogły mu nie tylko na nowo chodzić, ale wziąć się za ponowne uprawianie sportu.

- Lekarze byli zdumieni, jak szybko doszedł do siebie, ale nigdy nie jest tak, że wypadek nie zostawia śladów w ciele. Jest silny i szybki jak nigdy od 2010 roku, ale zawsze istnieje niebezpieczeństwo, że znowu oberwie w uszkodzone kręgi. Nie wiem, co wtedy się stanie - powiedziała Margot Wells dla "The Telegraph".

To ona pierwsza powiedziała Evansowi, że jego powrót do rugby nie jest wykluczony. Od roku żył nadzieją, że znowu zagra. Próbował w październiku grać amatorsko, jednak nigdy nie wystąpił w poważnym meczu, gdzie nikt go oszczędzać nie będzie. Dopiero w Dubaju przekonał się, że może grać niemal jak za dawnych czasów.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×