Wojciech Grzyb: Kibice w Olsztynie do dziś są dla mnie życzliwi

Podopiecznym Tomaso Totolo nie udało się kontynuować dobrej passy. Po spektakularnym zwycięstwie Indykpolu AZS Olsztyn nad ZAKSĄ, przyszło rozczarowanie. W 10. kolejce akademicy z Warmii i Mazur nie zdołali ugrać nawet seta z drużyną z Rzeszowa. Dla Wojciecha Grzyba przyjazd do Olsztyna okazał się podróżą sentymentalną i okazją do wspomnień.

Mateusz Minda
Mateusz Minda

- To był mecz, który bardzo chcieliśmy wygrać. Nasze ostatnie spotkanie ligowe z Jastrzębiem nie było najlepsze. Pokazaliśmy w nim dwa oblicza: początek był bardzo słaby, później potrafiliśmy się odbudować i poprawić swoją grę. To jednak nie wystarczyło i mecz przegraliśmy. Dlatego w starciu z Olsztynem zależało nam, aby od początku do końca zagrać na pełnej koncentracji, tym bardziej, że AZS pokonał lidera z Kędzierzyna-Koźla - podsumował czwartkowe spotkanie Wojciech Grzyb.

Grzyb jest wychowankiem klubu z Olsztyna, w którym grał do 2009 roku. Zawodnik przyznaje, że bardzo mocno przywiązany jest do stolicy Warmii i Mazur, którą darzy szczególnym uczuciem. - Oczywiście, że jakiś sentyment był. W Uranii zagrałem chyba najwięcej meczów w swojej karierze. Spędziłem w Olsztynie 9 lat, wiele cudownych chwil zachowałem w pamięci, każde miejsce wspominam mile, a kibice do dziś są dla mnie życzliwi - dodał.

Czwartkowa potyczka podopiecznych Andrzeja Kowala nie będzie ostatnim meczem z Indykpolem. Oba zespoły rywalizować będą w ćwierćfinale Pucharu Polski. Pierwsze starcie rozegrane zostanie 4 stycznia w Nidzicy, rewanż trzy dni później w Rzeszowie. - Osobiście jestem zadowolony, że będziemy grać z AZS Olsztyn w Pucharze Polski. Choć pod względem logistycznym na pewno nie jest to dobry przeciwnik. AZS to jeden z zespołów, który jest położony od Rzeszowa najdalej. Nie jest to jednak zbyt wielki problem, a ja będę miał kolejną okazję przyjazdu w moje strony - zakończył środkowy.

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×