Podbeskidzie dobrze wpłynie na grę AZS Politechniki Warszawskiej?
Siatkarze AZS Politechniki Warszawskiej na mecz ligowy do Bielska-Białej wybrali się w piątek z samego rana. Akumulatory będą ładować niemalże u stóp Beskidu Małego i Beskidu Śląskiego.
Dla niego jest to po części sentymentalna wyprawa. - Zdaję sobie jednak sprawę, że dla BBTS-u to będzie pierwszy mecz u siebie od 10 lat: przypominam sobie, że to ja z bielskim zespołem spadałem z ligi, dlatego wiem, jak to kiedyś funkcjonowało - wspominał stare czasy szkoleniowiec AZS PW.
Od czasu, kiedy BBTS grał w najwyższej klasie rozgrywkowej, sporo się zmieniło w Bielsku-Białej. - Jestem bardzo ciekaw, ile osób przyjdzie do tej sali, bo sam nigdy jej nie widziałem. Nie wiem, jak to wygląda, jaka jest atmosfera - zastanawiał się "Diabeł". Trener AZS Politechniki Warszawskiej jest jednego pewien: podopieczni Janusza Bułkowskiego dadzą z siebie wszystko. - Wiadomo, że beniaminek w pierwszym meczu u siebie będzie grał na 120 procent swoich umiejętności. My musimy grać to, co gramy i ustalamy - to jest 95 procent naszego grania, 5 procent jest pod przeciwnika.
Do miasta położonego nad rzeką Białą Inżynierowie udali się w piątek rano. - Wyjazd wcześnie rano, bo Bielsko-Biała to jedno z najpiękniejszych miast w Polsce. Będziemy spać niedaleko Dębowca, Szyndzielni, więc może przejdziemy się na spacer. Jedziemy wcześnie, żeby nie robić niczego na ostatnią chwilę - tłumaczył Bednaruk.Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!
W sytuacji, kiedy wyłączonych z gry jest dwóch doświadczonych środkowych, okazję do gry dostali młodzi, którzy na treningach dają z siebie wszystko. - Bardzo dobrze, bo chłopaki cieszą się, że dostaną szansę. Nie przykładałbym jednak dużej roli do tego, jak mocno biją na treningach - w meczach mogą nawet kiwać, byleby wszystko wchodziło - podkreślił Jakub Bednaruk.