Rywalizacja z Ignaczakiem będzie przyjemnością - rozmowa z Damianem Wojtaszkiem, libero reprezentacji Polski B

W wywiadzie udzielonym naszemu portalowi, nowy gracz Asseco Resovii Rzeszów krótko poruszył wątek zmiany klubu oraz podzielił się wrażeniami dotyczącymi Igrzysk Europejskich i Ligi Europejskiej.

Wiktor Gumiński
Wiktor Gumiński

Wiktor Gumiński: Byłeś jednym z uczestników pierwszych w historii Igrzysk Europejskich. Jaki był twoim zdaniem poziom siatkarskich zmagań w Baku?

Damian Wojtaszek: Mniej więcej wiedziałem, w jakich składach poszczególne drużyny przyjadą do Azerbejdżanu i oczekiwałem bardzo trudnego turnieju, ponieważ mecze były rozgrywane w różnych godzinach. Raz rywalizowaliśmy o 9 czasu miejscowego, a kiedy indziej rozpoczynaliśmy spotkania nawet o 23. W tym drugim przypadku do hotelu docieraliśmy około 4. Ponadto w każdej ekipie było kilku zawodników z pierwszej reprezentacji. Zwycięzcy Igrzysk Europejskich, Niemcy, postawili wszystko na jedną kartę, rezygnując nawet z udziału w Lidze Światowej i przyjeżdżając do Baku w podstawowym składzie. W Polsce natomiast postanowiono, by na każdym froncie wystawić inny zespół. Nawet teraz, w Lidze Europejskiej, gramy w innym zestawieniu personalnym niż w Azerbejdżanie. Kilku zawodników odeszło, kilku doszło, więc obecnie staramy się ponownie zgrać, żeby nasza postawa wyglądała wkrótce tak dobrze jak podczas Igrzysk Europejskich.
W Azerbejdżanie po raz pierwszy w karierze brałeś udział w pojedynkach rozpoczynanych o 22 bądź później?

- Tak, było mi to dane po raz pierwszy. Przed spotkaniami rozpoczynającymi się o takiej porze dość długo siedzieliśmy w hali. Przyjeżdżaliśmy wcześniej, ponieważ nie wiedzieliśmy, czy mecz rozgrywany przed nami potrwa krótko czy też się przedłuży. Cały czas próbowaliśmy utrzymać stan odpowiedniego rozgrzania, ponieważ po zakończeniu pojedynku było tylko 20 minut przerwy, po czym obie drużyny przechodziły już do atakowania na siatce. Było to bardzo skomplikowane, ponieważ poza nietypowymi godzinami do wszystkiego dochodziło jeszcze zmęczenie turniejem oraz różnica czasowa, która w porównaniu z Polską wynosiła trzy godziny.

A jak wyglądał wasz dzień po tak późno zakończonym pojedynku?

- Ani razu nie było tak, że mieliśmy cały wolny dzień, nawet gdy do hotelu docieraliśmy o godzinie 4. W takiej sytuacji rano mieliśmy indywidualne śniadanie, które każdy spożywał w zależności od tego, kiedy wstał. W ciągu dnia zawsze czekała nas jednak jakaś forma treningu, zależnie od pory zakończenia poprzedniego pojedynku bądź też jego intensywności. W grę wchodziły zajęcia na siłowni, normalny trening techniczny bądź też samo rozciąganie. Sztab szkoleniowy wszystko dopracował w tym względzie najlepiej jak mógł, a my po prostu wykonywaliśmy polecenia trenerów, którzy wiedzieli, czego każdy z nas potrzebuje najbardziej.

Zajęcie przez was 4. miejsca na Igrzyskach Europejskich zostało przyjęte w Polsce z dużym entuzjazmem. Dla sportowca ta pozycja zawsze jest jednak tą najbardziej niewdzięczną. Jak zatem osobiście oceniasz rezultat osiągnięty przez Was w Baku?

- Każdy z nas ma jakiś mały niesmak, ponieważ przywiezienie medalu z takiej imprezy byłoby naprawdę miłym przeżyciem. A to niestety nam się nie udało. Byliśmy bardzo blisko wywalczenia "krążka", ale o naszym końcowym niepowodzeniu zadecydował półfinałowy mecz z Bułgarią. Mimo że w tie-breaku prowadziliśmy wówczas już bodajże 10:8, koniec końców to rywale okazali się lepsi. Bułgarzy wygrali zasłużenie, a o ich sukcesie zadecydowały doświadczenie i troszeczkę szczęścia. Dla nas najważniejsze było jednak, że mieliśmy okazję ogrania się na takim turnieju. Tacy gracze jak Artur Szalpuk czy Aleksander Śliwka, jak również pozostali młodzi, doświadczyli naprawdę ciekawego przeżycia i dostali szansę na zyskanie pewności oraz zebranie doświadczenia. U "Szalupy" (przydomek Szalpuka - red.) od razu zaowocowało to nawet powołaniem do pierwszej reprezentacji na turniej finałowy Ligi Światowej w Brazylii. Do Rio de Janeiro pojechał jako najlepiej atakujący siatkarz Igrzysk Europejskich, więc ten turniej na pewno dał polskiej siatkówce coś pozytywnego.
Niespełna 27-letni Damian Wojtaszek jest jednym z najbardziej doświadczonych zawodników w reprezentacji Polski B Niespełna 27-letni Damian Wojtaszek jest jednym z najbardziej doświadczonych zawodników w reprezentacji Polski B
Z Baku wróciłeś bez medalu, ale wraz w niektórymi kolegami bierzesz aktualnie udział w Lidze Europejskiej. W połowie sierpnia czeka was turniej finałowy w Wałbrzychu. Wówczas będzie wam łatwiej o sukces niż miało to miejsce w Azerbejdżanie?

- Na pewno poziom w Final Four Ligi Europejskiej będzie wyższy niż ten, który możemy oglądać w meczach grupowych tych rozgrywek. Wiem, że na przykład takie reprezentacja jak Słowenia czy Estonia grają w nich najmocniejszym składem. Mocno namieszać w całej stawce chcą także Grecy. Każda z tych ekip nastawia się więc na zwycięstwo w całej imprezie, a nie tylko na to, by się ogrywać. My również będziemy chcieli powalczyć o najwyższe cele, tym bardziej, że turniej finałowy organizowany jest właśnie przed naszą publicznością.

W kadrze powołanej na Ligę Europejską jesteś drugim najstarszym zawodnikiem. Podobnie było w Baku. Została ci w związku z tym przydzielona jakaś szczególna rola do wypełnienia?

- Nie, nie patrzymy na to, czy ktoś jest najstarszy czy najmłodszy. Tworzymy bardzo dobry kolektyw. W naszej grupie występuje mieszanka młodości z doświadczeniem. Trener Andrzej Kowal wyznaczył kapitana, którym jest Szymon Romać i to on po prostu o wszystkim decyduje. Każdy z członków reprezentacji stara się natomiast wypełniać swoje obowiązki najlepiej jak tylko potrafi i myślę, że nasza praca cały czas idzie w dobrym kierunku.

Czy Twoim zdaniem Damian Wojtaszek jest jednym z dwóch najlepszych polskich libero?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×