Damian Wojtaszek: Musiałem szybko dorosnąć. Teraz nie wszyscy sobie z tym radzą

Mateusz Lampart
Mateusz Lampart

Czy kiedykolwiek odpyskował pan trenerowi?

- Nie pamiętam takiego momentu. Zawsze mam szacunek do trenera i akceptuję każdą decyzję, bez względu na to, czy się z nią zgadam, czy też nie. Jeśli coś mówi, to my musimy to przyjąć z pokorą. Oczywiście wypowiadam swoją opinię, ale nigdy w formie pyskowania.

Lubi pan gotować. Czy zgodnie z obecną modą, stosuje pan specjalną dietę? - Bardzo lubię gotować, jeśli mam czas, lecz nie stosuję żadnych diet. Moją zasadą jest jedzenie z głową, jeśli mam na coś ochotę, to zjem, ale wszystko z rozsądkiem.

Co robi pan w wolnym czasie?

- Lubię spędzać czas z żoną, spacerować z psem, rowery, kajaki, wyjścia do kina lub na jakieś motoryzacyjne eventy. Nie mam takiego typowego hobby, nie pochłonęły mnie też gry komputerowe czy Play Station, jak większość zawodników. To nie moja działka.

Skąd u pana tak mocne zamiłowanie do psów? Można to stwierdzić, śledząc pańskie media społecznościowe.

- Zawsze z żoną chcieliśmy mieć psa, możliwe że było to spowodowane tym, iż w dzieciństwie obcowaliśmy z psami. Lecz nie mogliśmy znaleźć odpowiedniej rasy do naszego stylu życia. Zdecydowaliśmy się na rasę Maltipoo, bo zobaczyliśmy taką u koleżanki i pies był niesamowity, spełniał nasze wszelkie wymagania. Od razu wiedzieliśmy, że to ten pies i że musimy go mieć. Czekaliśmy na niego rok. Pokochaliśmy go od pierwszego momentu.

Członek rodziny?

- Dokładnie. Może dla osoby, która nie posiada psa jest to niezrozumiałe, ale naprawdę tak jest. Nikt się tak nie cieszy na powrót do domu jak czworonóg, nawet jeśli twoja nieobecność trwała tylko 10 minut.

Mocno angażuje się pan w akcje charytatywne. Czy w pańskim życiu był jakiś moment, który wpłynął na to, że jest pan wrażliwy na cierpienie drugiego człowieka?

- W pewnym momencie moje oczy otworzyły się na to, co się wokół dzieje. Dotarło do mnie bardzo dużo informacji odnośnie wielu problemów, jakie spotykają ludzi oraz wiele próśb o pomoc. Staram się w takim wymiarze, w jakim mogę, pomóc finansowo, fantowo czy medialnie. Bardzo dużo osób pyta mnie, czy jest szansa na otrzymanie koszulki meczowej, niestety zawsze odmawiam. Koszulki przeznaczam właśnie na cele charytatywne lub ewentualnie nieliczne zostawiam sobie. Wiem, że to w mniejszym lub większym stopniu może zasilić konto potrzebujących. Cieszę się, że chociaż w takim stopniu mogę pomóc.

Zazwyczaj jest tak, że uświadamiamy sobie cierpienie, kiedy sami zobaczymy je na oczy. U pana przyszło to samo z siebie?

- Kiedy grałem jeszcze w Politechnice, byliśmy na wielu spotkaniach w hospicjach, ale wtedy miałem siedemnaście lat. Byłem jeszcze niedojrzały emocjonalnie i nie zdawałem sobie sprawy, że mogę jakoś pomóc. Nie wiedziałem, jak to wygląda. Po jakimś czasie zdałem sobie sprawę, ilu ludzi ma problemy i że każdy grosz lub przedmiot na cel charytatywny może w dużej mierze pomóc.

Miał pan ofertę z Rzeszowa już przed sezonem 2011/2012. Gdyby wtedy pan ją przyjął, byłby pan już mistrzem Polski.

- Bardzo się cieszę, że moja droga siatkarska potoczyła się tak, jak się potoczyła. Jak już wspomniałem wcześniej, każdy etap w danym klubie był cenny. Z każdego wyniosłem cenny bagaż doświadczeń i umiejętności. Dzięki tym podjętym decyzjom, jestem tu gdzie jestem i nie żałuję. A wierzę, że mistrza Polski jeszcze zdobędę w barwach Asseco Resovii.

Ma to dla pana znaczenie, że jest pan jednym z zawodników, których Resovia nie odpuściła po jednym fiasku rozmów? Podobnie było z Johnem Perrinem, do którego również klub się długo przymierzał i dopiął swego w tym roku. Przykłady można zresztą mnożyć.

- Było mi bardzo miło, że tak klasowy klub starał się wziąć mnie do swojego składu. Poczułem się bardzo doceniony, że Asseco Resovia rozważa pozyskanie mojej osoby. A teraz niezmiernie się cieszę, że gram już drugi sezon w pasiakach.

Podpisał pan z Resovią kontrakt 2+1. Dwa lata dobiegną końca po aktualnym sezonie. Roczna opcja jest dla pana, klubu czy obustronna?

- Chciałbym to zostawić dla siebie.

Odbyły się już rozmowy na temat pana przyszłości?

- Jeszcze nie. Oczywiście chciałbym zostać w tym klubie, ale życie siatkarzy pokazuje, że może być ono bardzo przewrotne. Zaaklimatyzowałem się i czuje się w Rzeszowie bardzo dobrze. Wiem, że klub daje mi możliwości dalszego rozwoju i pracy z najlepszymi. Wszystko to, co dla zawodnika jest ważne, czyli dobra organizacja, wspaniali kibice i świetna atmosfera, jest tutaj.

Rozmawiał Mateusz Lampart

Czy Damian Wojtaszek to najrówniej grający zawodnik Asseco Resovii w tym sezonie?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×