W Spale budują wszystko od nowa. Maciej Zendeł: Mamy grupę z zupełnie innymi charakterami

Mateusz Lampart
Mateusz Lampart

Czy w Spale zapanował już spokój po wydarzeniach w meczu z SKS-em Hajnówka?

- Chłopcy w jakiś sposób wiedzieli, co zrobili źle. Nie chciałbym podważać decyzji Sądu przy PZPS-ie, bo nie o to chodzi. Jest kara, choć nie wiem, czy zasłużona. Nie ma skutku bez przyczyny. Skutek był, ale ktoś nas musiał trochę sprowokować. Chłopaki na pewno przez to trochę spokornieli.

Ale nie zaprzeczy pan, że młodzieży trochę głowy się zagrzały? - Myślę, że obu drużynom się zagrzały i nastąpił punkt kulminacyjny. Nie chcę jednak dochodzić tego, kto przyczynił się do tego więcej, a kto mniej. Chcę, żeby ten temat został już zamknięty. Teraz powinniśmy się skupić na kwalifikacjach, bo to jest dla nas najważniejsze.

Norbert Huber, Damian Czetowicz i Jakub Szymański zostali ukarani. Reszta drużyny może to potraktować jako nauczkę i ostrzeżenie, ale też walor edukacyjny na przyszłość?

- Nie podważam kary, więc nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Każdy młody człowiek w życiu ma swoje przeboje. Kara jest zasłużona i my podchodzimy do tego z respektem. Chłopcy będą teraz pauzowali, ale trenują normalnie. Mam nadzieję, że do takiego incydentu już nie dojdzie.

SMS Spała zajmuje ostatnie miejsce w I lidze. Dla kogoś, kto nie zna realiów, mogłoby to oznaczać słaby wynik. Ale od razu deklarowaliście, ze w tym sezonie nie ma szans na czwórkę.

- Z Sebastianem Pawlikiem tego nie ukrywaliśmy. Dla nas priorytetem było to, żeby chłopcy mieli granie. Boję się, że taki rocznik jak 1997 może się długo nie powtórzyć, jeśli chodzi o I ligę i wszystkie imprezy międzynarodowe. Nie zawsze świeci słońce, na ten rok mamy inne cele. W przyszłym sezonie powinno być troszeczkę lepiej. Wynika to z faktu, iż trzecia klasa w spalskim liceum jest rocznikiem uzupełniającym dla rocznika głównego. Dopiero za rok będzie rocznik główny w szkole. Wtedy będziemy mogli w jakiś sposób porównać go do poprzedników. Teraz u nas druga klasa liceum jest wiodąca. W siatkówce młodzieżowej praktycznie co dwa lata jest zmiana rocznika. Tak samo jest na arenie międzynarodowej. Nasza praca polega na tym, aby jak najwięcej z tych chłopców wycisnąć. W tym momencie do rozgrywek młodzieżowych, a potem do reprezentacji seniorskiej.

Huber i Szymański w poprzednim sezonie debiutowali w I lidze w wieku 17 lat. Teraz w tym samym wieku w I lidze grają choćby Łukasz Rajchelt, Kamil Szymura, Mateusz Janikowski i Sebastian Adamczyk. Łamiecie też kolejne bariery, bo wspominany Czetowicz to 16 latek, I klasa liceum.

- Zgadza się. Podobnie Filip Grygiel, który dołączył do reprezentacji Polski kadetów. W finale z Rosjanami zdobył 24 punkty. Coraz młodsi chłopcy wchodzą do I ligi. My się cieszymy, bo próbujemy zrobić z nich jak najlepszych zawodników. Przyświeca nam cel, aby przynajmniej jeden lub dwóch chłopaków z danego rocznika trafiło do szerokiej kadry narodowej A lub B. Wiadomo, że jak się uda, to zawsze trzeba zdobyć medal, ale priorytetem jest to, aby dostarczać chłopaków do szerokiej kadry seniorskiej.

Co zmieniło się w Spale po odejściu szczególnego rocznika 1997?

- To był rocznik wybitny, który osiągnął dużo i jeszcze więcej może osiągnąć. Są przecież kwalifikacje do mistrzostw świata juniorów, za rok będą mistrzostwa świata U-23. Próbujemy stworzyć coś nowego, choć od podstaw nie jest to łatwe. Wiadomo, jak to w życiu bywa. Przyszłość nas oceni. Próbujemy robić to, co robiliśmy z poprzednim rocznikiem, bo to nam wyszło bardzo dobrze.

Czy zawodnicy w Spale czują, że trudno będzie im dorównać starszym kolegom?

- Na pewno mają to w podświadomości, że ich poprzednicy grali o najwyższe cele. My z Sebastianem staramy się ich uspokajać. To jest zupełnie inna grupa i inni ludzie. Przede wszystkim grają o inne cele.

Kto z poprzedniego rocznika najbardziej imponuje panu w PlusLidze? - Bardzo dużo gra Tomek Fornal. Z Sebastianem Pawlikiem byliśmy ostatnio na meczu Czarnych z Politechniką. Rozmawialiśmy z chłopakami, którzy występują w tych zespołach, czyli wspomnianym Tomkiem, a także z Ziobrowskim, Kwolkiem i Gruszczyńskim. Bardzo fajnie radzi sobie Kuba Kochanowski w Olsztynie. Łukasz Kozub w Będzinie również często gra, a Bartek Kwolek zbiera dobre recenzje u Kuby Bednaruka. Idzie to w bardzo dobrym kierunku. Z mojego punktu widzenia szkoda tylko, że Masłowski dostaje mało szans. Myślę, że jego czas też przyjdzie. Ma obok siebie Wojtaszka, więc wiadomo, że jest rywalizacja. Być może trener da mu więcej okazji.

W czwartek Ferdinando De Giorgi został zapytany o przyszłość na pozycji rozgrywającego. Wspomniał o Łukaszu Kozubie i Marcinie Komendzie, czyli o dwóch absolwentach SMS-u Spała.

- Mogę się tylko cieszyć, że dołożyliśmy jakąś tam małą cegiełkę do tego, że trener kadry narodowej ich dostrzegł. Miło to słyszeć. Bardzo mocno im kibicuję, żeby byli w szerokiej kadrze. Jeśli chodzi o nich, wszystko idzie zgodnie z planem. Marcin gra cały czas, a Łukasz po zakończeniu szkoły także dostaje dużo szans od trenera DeRocco w Będzinie.

W Spale w czasie świąt była cisza?

- W czwartek przed świętami mieliśmy ostatni trening, a rano mieliśmy jeszcze zajęcia na siłowni z kadrą kadetów. Rozjechaliśmy się, a spotkaliśmy się we wtorek. Trenowaliśmy w Spale do 30 grudnia, a na Sylwestra chłopaki dostają dwa dni wolnego. Ponownie zjeżdżamy 2 stycznia się do obiadu. Bezpośrednio do kwalifikacji będziemy już w Spale.

Rozmawiał Mateusz Lampart

Czy aktualni gracze w Spale dorównają sukcesami rocznikowi 1997?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×