Andrea Anastasi: Paweł Adamowicz był wielkim człowiekiem. Poznaliśmy się na koncercie

- Poznaliśmy się na koncercie Justina Timberlake'a. Potem długo bawiliśmy się na imprezie. Polubiliśmy się i zaczęliśmy do siebie pisać. Łączyła nas szczególna więź. To był wspaniały człowiek - powiedział Andrea Anastasi po śmierci Pawła Adamowicza.

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
Paweł Adamowicz PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Paweł Adamowicz
Prezydent Gdańska w niedzielę został zaatakowany na scenie podczas finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Paweł Adamowicz został kilkukrotnie ugodzony nożem. Lekarzom nie udało się uratować życia sternika Gdańska. Jego śmierć to ogromna strata nie tylko dla mieszkańców miasta.

- Wiadomość o jego śmierci była dla mnie szokiem. Przez 24 godziny modliłem się za niego, liczyłem na to, że lekarze będą w stanie dokonać cudu. Niestety, nie dokonali. To bardzo trudny moment dla całego Gdańska, dla całej Polski. Znajomi z Włoch przysyłają mi wiadomości, pytają, co się stało. Staram im się tłumaczyć, ale przecież to niemożliwe - mówi Andrea Anastasi w rozmowie z Grzegorzem Wojnarowskim z WP SportoweFakty.

Włoski trener siatkarskiego zespołu Trefl Gdańsk nie ukrywa, że łączyła go szczególna więź z Adamowiczem, którego poznał kilka lat temu... na koncercie Justina Timberlake'a. Od tamtego czasu obaj żyli ze sobą w świetnych relacjach.

- Pamiętam bardzo dobrze dzień, gdy się poznaliśmy. To było kilka lat temu na koncercie Justina Timberlake'a. Razem oglądaliśmy koncert, potem długo bawiliśmy się na imprezie, a to była prawdziwie polska impreza. Było naprawdę świetnie. Polubiliśmy się i zaczęliśmy do siebie pisać, a od czasu do czasu się spotykaliśmy - wspomina.

- Powiedzieć, że byliśmy przyjaciółmi to trochę za dużo, bo nasze spotkania nie były zbyt częste, ale wydaje mi się, że łączyła nas szczególna więź. Wspaniały człowiek - dodaje po chwili Anastasi, który w Treflu pracuje już od 2014 roku. Włoch miał sporo intratnych propozycji, ale za każdym razem powtarzał, że nie zamierza rozstawać się z Gdańskiem. Pokochał życie w tym miejscu. Wpływ na to miał także Adamowicz.

- Paweł sprawił, że poczułem się gdańszczaninem. Moi przyjaciele wiedzą, że uwielbiam to miasto i czuję się częścią jego społeczności. Często rozmawialiśmy o pasji do naszej pracy. Paweł mówił: tak jak ty masz wielką pasję do siatkówki, tak ja mam ją do polityki i do Gdańska. Kocham moje miasto i moją pracę. Myślę, że to nas połączyło, zbudowało między nami głęboką więź - podkreśla Anastasi.

Włoch nie ukrywa, że rok temu Adamowicz odegrał dużą rolę w ocaleniu siatkarskiego zespołu, którego dalsze losy stanęły pod dużym znakiem zapytania, po tym jak firma Lotos tuż przed rozpoczęciem rozgrywek wycofała się ze sponsorowania klubu.

- Pamiętam jedno spotkanie w jego biurze po tym, jak straciliśmy sponsora i staliśmy nad przepaścią. Paweł powiedział "nie martwcie się, zrobimy co w naszej mocy, żebyście przetrwali". I przetrwaliśmy, w dużej mierze dzięki wsparciu miasta, a Paweł odegrał wtedy kluczową rolę - mówi z uznaniem.

Kilka tygodni temu Adamowicz w drugiej turze wygrał wybory na prezydenta Gdańska. To miała być jego szósta kadencja. - Przed drugą turą wyborów był bardzo zdenerwowany. Rozmawialiśmy wtedy, mówiłem mu, że jest blisko zwycięstwa, że dla niego to jak finał i musi walczyć do samego końca. Cieszyłem się jego zwycięstwem - komentuje Włoch.

Anastasi wspomina także zabawną sytuację w meczu z Aluronem Virtu Wartą Zawiercie. Gdy prezydent Adamowicz był na trybunach, Trefl przegrywał 0:1, ale po opuszczeniu przez niego hali gospodarze poprawili grę i wygrali 3:1. - Śmialiśmy się wtedy, że nie będziemy go więcej zapraszać na nasze mecze. To były oczywiście żarty, bo zawsze witaliśmy go z otwartymi ramionami - wyjaśnia trener Trefla Gdańsk.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×