Skocznia zamarła. Te obrazki utkwiły kibicom w głowach do teraz

W historii skoków narciarskich są momenty, o których nie chce się pamiętać, ale zostają na długie lata. Takim jest fatalny upadek Jana Mazocha sprzed 16 lat w Zakopanem.

PS
Jan Mazoch tuż po upadku na Wielkiej Krokwi PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Jan Mazoch tuż po upadku na Wielkiej Krokwi
Rok 2007, druga seria konkursu Pucharu Świata w Zakopanem. Po pierwszej 22-letni wówczas Jan Mazoch zajmuje 15. miejsce i jest na najlepszej drodze, aby osiągnąć swój najlepszy wynik w karierze. Zamiast walki o wysoką lokatę, musiał jednak walczyć o życie. To, co wydarzyło się tamtego dnia, pozostało w głowach tysięcy kibiców do dziś.

Mazoch już po wyjściu z progu dostał silny podmuch, gwałtownie przechylił się do przodu i z dużą prędkością runął o zeskok, po czym zjeżdżał z niego zupełnie bezwładnie. Kibice pod Wielką Krokwią i przed telewizorami zamarli. Od razu było wiadomo, że to bardzo poważny upadek. Dalsza rywalizacja - przerwana zresztą po skokach czterech kolejnych zawodników - była już zupełnie nieistotna.

Mazoch natychmiast trafił do szpitala, a jego stan był krytyczny. Obrzęk mózgu spowodował, że został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej, w którym pozostawał przez pięć kolejnych dni.

- Od samego rana tego feralnego dnia, nie pamiętam dosłownie niczego. Całą sytuację zobaczyłem dopiero w telewizji. Niewiele pamiętam nawet z pobytu w krakowskim szpitalu. Mam przebłyski momentów, kiedy odwiedziła mnie rodzina i jak byłem przewożony do Pragi. Nie ma to związku z chęcią wymazania swojej przeszłości - byłem bardzo mocno poturbowany, zapadłem w stan śpiączki - wspominał niegdyś Mazoch w wywiadzie z WP SportoweFakty.

Upadek odcisnął olbrzymie piętno na karierze Mazocha. W 2007 roku próbował wrócić do skoków, ale nie był w stanie po raz drugi zaufać tej dyscyplinie w stu procentach. Na skoczni często pojawiały się czarne myśli, które ostatecznie spowodowały, że Czech w wieku 23 lat zakończył karierę.

- Kiedy na skoczni pogarszały się warunki, skupiałem się tylko na tym, jak silny wieje wiatr. I to wpływało na odległość. Czułem strach, zwątpienie i w pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że nie mogę uprawiać tego pięknego sportu - mówił w rozmowie z Eurosportem.

Aktualnie Mazoch śledzi skoki narciarskie już tylko z perspektywy kibica. Choć w Czechach trudno o powody do radości i optymizmu jeśli chodzi o ten sport. Na co dzień prowadzi działalność charytatywną, która ma na celu wspieranie młodych ludzi z poważną niepełnosprawnością ruchową. Od kilku lat jest również przewodniczącym komisji sportowej we Frensztacie pod Radhoszczem.

Czytaj także:
Były trener wskazał na podłoże problemów Stocha. Mocno zaskoczył
Tego się obawialiśmy. Fatalne wiadomości z Zakopanego

Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×