Arkadiusz Dudziak, WP SportoweFakty: Zmniejsza się kwota startowa dla najlepszych reprezentacji. Polacy będą mogli wystawiać maksymalnie 6 zawodników w kwalifikacjach, a nie 7. Co pan na to?
Thomas Thurnbichler, trener reprezentacji Polski: To podcinanie skrzydeł i ograniczanie możliwości rozwoju młodym skoczkom. Czasem trzeba zmienić strategię, dać komuś przerwę, szansę juniorom. To zły kierunek.
FIS również wprowadził zasadę, że komitety organizacyjne będą musiały ograniczyć koszty. Będą mniej płacić m.in. za podróże zagraniczne. Starają się ograniczyć koszty na wszystkich polach. Jako sport staramy się działać tak, by było taniej, a tak naprawdę powinniśmy iść w innym kierunku. Powinniśmy podnosić poziom.
Ale jak to zrobić? Męskie skoki narciarskie ograniczają się w zasadzie do rywalizacji 6 krajów. To na pewno wymaga poprawy i FIS wzrostem popularności skoków argumentuje zmiany.
Jako dyscyplina powinniśmy się skupiać na głównych rynkach w skokach narciarskich. Nie rozwija się dyscypliny przez ograniczenie kwot startowych dla dużych narodów. Powinno się spróbować uruchamiać projekty rozwojowe w mniejszych krajach, by tworzyć infrastrukturę skoków, edukować trenerów. To jest droga do rozwoju. FIS na pewno ma pieniądze, więc powinni je inwestować.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: pamiętacie ją? 40-latka błyszczała w Madrycie
A jakie znaczenie dla kadry będzie miała ta reforma?
W naszej ekipie jest teraz sześciu skoczków. Jeden najprawdopodobniej się nie załapie. Będzie trudniej dawać szanse takim zawodnikom jak Tomasz Pilch czy Jan Habdas. Trudniej będzie nam rozwijać młode talenty i musimy wypracować na to nową strategię.
Jednym z celów reformy jest sprawienie, by Puchar Kontynentalny (zaplecze Pucharu Świata - przyp. red.) był silniejszy. Jednak z drugiej strony nagrody pieniężnie są na tyle niskie, że trudno będzie się utrzymać skoczkom tylko z tych zawodów. Czy to nie sprawi, że część zawodników zrezygnuje?
Dla skoczków z drugiego szeregu to cios. Muszą teraz pracować tak ciężko, jak tylko to możliwe. Na pewno poziom będzie większy w Pucharze Kontynentalnym po reformie, ale skoczkowie muszą jakość przetrwać. W Austrii zawodnik startujący w Pucharze Kontynentalnym nie ma szans na kontrakt ze sponsorem, bo nikt na te zawody po prostu nie zwraca uwagi.
Owszem, nagrody w Pucharze Kontynentalnym zostały delikatnie zwiększone, ale to za mało, by przeżyć i uprawiać sport profesjonalnie. Trudno też rozwijać juniorów w Pucharze Kontynentalnym.
Brak kontaktu z najlepszymi będzie tu problemem?
Dokładnie.
Rozmawialiśmy wcześniej o innych problemach skoków narciarskich. Jednym z nich był szeroki korytarz wietrzny, przy którym można rozgrywać zawody. Wynosi on teraz 2 m/s. Nie słychać nic o zmianach. Czy grozi nam kolejny sezon z loteryjnymi konkursami?
Jeśli nie ma plotek o zmianach, to one niestety nie nastąpią. Poprzedni sezon nie był całkowicie loteryjny, mieliśmy trochę pecha, ale taki jest nasz sport. Miałem problem z tym, jak sobie radzono z tymi sytuacjami. Na koniec ja mam 10 sekund, w których mogę zadecydować i nie mogę wtrącać się w prowadzenie konkursów.
Dawid Kubacki wrócił do treningów z reprezentacją. Jak z jego formą?
Jest dobrze, znajduje się w odpowiedniej kondycji. Trenujemy od trzech tygodni w grupie, skupiamy się na podstawach. Dawid i reszta są na nich od początku. Pracuje odpowiednio i jestem zadowolony.
Jego trening jest jakoś dostosowany pod wydarzenia z końcówki ubiegłego sezonu?
Na razie nie i trzymamy się wcześniej założonego planu. Oczywiście, w takiej sytuacji musimy być elastyczni. Jak na razie chcemy, żeby trenował równorzędnie z resztą drużyny, ale jeśli coś się wydarzy, to zawsze będziemy otwarci na zmiany.
David Jiroutek został trenerem kadry B. Skąd ta zmiana? Prosił pan o nią czy to była decyzja federacji?
W moim pierwszym sezonie w Polsce starałem się zrobić przegląd całego systemu i ludzi, którzy w nim pracują. Dla mnie ważne jest, by wszystkie grupy blisko współpracowały i była na to otwarta głowa. Nie czułem za bardzo tego od kadry B w ubiegłym roku. Wtedy zaczęliśmy myśleć, jak możemy to poprawić. To była decyzja wspólna, moja i Adama Małysza.
Dlaczego to właśnie Czech zyskał pańskie uznanie?
To świetny szkoleniowiec, ma doświadczenie w prowadzeniu drużyn. Zawsze trenował mniejsze kraje. Po raz pierwszy widziałem jego pracę, gdy prowadził Francuzów, wtedy mieli bardzo dobrych juniorów, a ja też pracowałem z młodzieżą w Austrii. Tamci młodzi zawodnicy mieli świetną technikę i potrafili nawet zdobywać punkty Pucharu Świata!
W poprzednim sezonie był szkoleniowcem Włochów, a poziom drużyny znacznie się podniósł. Kiedy rozmawialiśmy o skokach, widać było, że mamy wiele wspólnego. To może być perfekcyjne dopasowanie.
Na przełomie czerwca i lipca odbędą się Igrzyska Europejskie w Krakowie, a w Zakopanem zostaną rozegrane konkursy skoków na igielicie. To będzie wasza impreza docelowa latem?
Nie, bo nie mamy czasu na przygotowania. Dla drużyny to będzie świetna okazja, by sprawdzić się na tle najlepszych sportowców w tym momencie. Będziemy starali się zaprezentować jak najlepiej, ale głównym celem jest wypracowanie formy na zimę.
Nad czym chciałby pan popracować?
W zeszłym roku sporo zrobiliśmy dobrego i chcielibyśmy to utrzymać. Bardzo ważna będzie praca nad pierwszą fazą lotu. Widziałem w tym duże rezerwy ubiegłej zimy i na tym będziemy kłaść akcent. Czeka nas także dużo pracy indywidualnej z poszczególnymi zawodnikami.
Rozmawiał Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj więcej:
Kamil Stoch odpowiada krytykom. Nie mógł się powstrzymać