Barbara Toczek: O Kuttinie, który utonął w oceanie hejtu (komentarz)
Heinz Kuttin dołączył do grona trenerów, którzy na własnej skórze poczuli, czym jest hejt. Wolał odejść, niż udowadniać swoje kompetencje w myśl zasady: Ja wam jeszcze pokażę!
Przed podjęciem radykalniej decyzji nie powstrzymały go pokrzepiające słowa Toniego Innauera, który chyba jako jedyny odważył się powiedzieć, że winę najłatwiej jest zrzucić na trenera. No i że z kolei znacznie trudniej zaoferować mu wsparcie na różnych płaszczyznach (jakie miał na przykład Pointner). Nie pomogła też solidarność podopiecznych - Krafta i Hayboecka. Austriak najpewniej uznał, że święty spokój jest dla niego ważniejszy od udowadniania wszystkim po kolei, że na skokach to on się jednak zna.
Kiedy dowiedziałam się o decyzji Kuttina, od razu przypomniała mi się moja ostania rozmowa ze Svenem Hannawaldem. Zapytałam go między innymi o kryzys w Austrii. Niemiec powiedział coś, o czym chyba wszyscy często zapominamy: Nie ma czegoś takiego jak trwały sukces. Proste? Proste. Dodał oczywiście jeszcze kilka innych mądrych zdań, ale to jedno w przypadku Austriaków wydaje się być kluczowe. Uniknięcie słabszych lat po dekadzie całkowitej dominacji jest moim zdaniem zwyczajnie niemożliwe.
Co ciekawe, w przypadku Kuttina wystarczył jeden bardzo słaby sezon jego podopiecznych, by postawić na nim krzyżyk. Bo chyba nikt nie powie, że zima, w której Kraft zdobywa dwa tytuły mistrza świata, wygrywa turniej Raw Air i generalną klasyfikację Puchar Świata, jest do luftu?
Nagle zapomniano, że tuż przed rozpoczęciem sezonu Schlierenzauer i Hayboeck borykali się z kontuzjami, które nie są największymi sprzymierzeńcami sukcesu. Wróć. Hannawald coś o tym wie: - Jeśli się przyjrzysz, zawsze tak jest, jeśli ktoś miał kontuzję: niby całą zimę skacze, ale tak naprawdę cały sezon musi "nadganiać", chcąc nadrobić te 3-4 tygodnie przerwy pod kątem treningu fizycznego, bo tej siły zwyczajnie brakuje - wyjaśniał mi całkiem niedawno.
Mleko się rozlało. Kuttin zrezygnował, a Peter Schroecksnadel, który dawał mu gwarancję dalszej współpracy, ma teraz twardy orzech do zgryzienia. Nowy szkoleniowiec potrzebny od zaraz, a austriackie trenerskie "bestsellery" pracują przecież u konkurencji. Kimkolwiek będzie następca Kuttina, musi mieć coś z cudotwórcy. W najbliższym sezonie w Tyrolu odbędą się przecież mistrzostwa świata. Austriaccy kibicie już w Planicy demonstrowali, że tej imprezy bez medalu ich rodaków zwyczajnie sobie nie wyobrażają. A winę, przecież w razie czego, najłatwiej zrzucić na trenera, prawda?
Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)