Jesień zaskoczyła Waltera Hofera. Nie po raz pierwszy

Pogoda znów storpedowała zmagania w Pucharze Świata, aura uniemożliwiła przygotowanie skoczni w Titisee-Neustadt. Problem powraca, a to wciąż zaskoczenie. Może czas już na weryfikację grudniowego terminarza i otwarcie się na nowe kierunki.

Marcin Górczyński
Marcin Górczyński
Walter Hofer Getty Images / Alexander Hassenstein / Na zdjęciu: Walter Hofer

Jeszcze kilka dni temu organizatorzy zapewniali, że doprowadzą skocznię w Titisee-Neustadt do porządku. Prognozy pogody z godziny na godzinę stawały się coraz mniej optymistyczne, do wysokich temperatur miał dołączyć się ulewny deszcz i porywisty wiatr. Nawet gdyby na zeskoku położono biały puch, to cały wysiłek (i koszty) mogły pójść na marne. Niemcy nie zamierzali walczyć z wiatrakami, poddali się.

Trzeba przyznać, że nie można im się dziwić:


Odwołane konkursy to nie tylko straty organizatorów. Sternicy FIS-u głowią się, co z tym fantem zrobić. Gdzie, kiedy, a właściwie komu wcisnąć zaległą rywalizację. W kropce są też sztaby szkoleniowe, w pośpiechu szukają alternatyw dla zawodników, nawet łącznie z wyjazdem na zawody niższej rangi. Byle tylko nie stracić rytmu.

Trzy tygodnie temu z równie trudnym zadaniem zmierzyli się Polacy, istniało ryzyko, że nie uda się przygotować pokrywy śnieżnej. Dzięki wielkim wysiłkom działaczy i w miarę przychylnej aurze konkursy w Wiśle odbyły się zgodnie z planem, choć oblodzony zeskok pozostawiał dużo do życzenia. Lądowanie prawidłowym i niezachwianym telemarkiem było wyczynem.

Nadzwyczaj pogodna, ciepła końcówka tegorocznej jesieni nie jest jakąś anomalią w Europie. Bywało zdecydowanie gorzej. W sezonie 2000/01 przez prawie miesiąc nie przeprowadzono ani jednych zawodów! Śniegu nie było w całej Europie, poza fińskim Kuopio. Odwołano konkursy w austriackim Ramsau, czeskim Libercu i szwajcarskim Engelbergu. Polscy kibice akurat nie mieli prawa narzekać. Przymusowa przerwa zmieniła układ sił w skokach. To wówczas swoją wielką formę w spokoju szlifował Adam Małysz, a potem objawił się w zwycięskim Turnieju Czterech Skoczni.

Poza tym jednym epizodem wysokie temperatury nie paraliżowały rywalizacji, ale od czasu do czasu zmuszały do manipulacji w kalendarzu. W 2006 roku Lillehammer przejęło zawody z Trondheim, w tym samym sezonie z terminarza wypadł Harrachov. Zresztą Czesi mogą mówić o pechu, trzy lata później sytuacja się powtórzyła. Swoją jedyną szansę na obecność w Pucharze Świata stracił słoweński Kranj.

Na razie z pogodą walczą też kolejni gospodarze, Szwajcarzy. Obiekt w Engelbergu nie jest jeszcze gotowy, ale przynajmniej prognozy są bardziej pomyślne niż w Titisee-Neustadt. Może warto inaczej zaplanować grudzień i przeznaczyć ten okres na wyjazdy do Skandynawii, Rosji, a nawet USA, w końcu Park City w Utah może przyjąć najlepszych na świecie. Nad tym problemem będzie musiał pochylić się już następca Waltera Hofera. Wieloletni szef Pucharu Świata po sezonie odchodzi na emeryturę. Tak czy inaczej, jesień zaskoczyła Austriaka jak zima polskich drogowców.

ZOBACZ WIDEO Andreas Goldberger docenił Piotra Żyłę. "Skacze na wysokim poziomie"


Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)
Czy grudniowe konkursy powinny odbywać się głównie w Skandynawii?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×