Spokojnie, to tylko igelit. Letnia Grand Prix przystawką przed zimą

Marcin Górczyński
Marcin Górczyński
Andreas Wank nie potwierdził formy z lata

Jednorazowy wystrzał

Najlepszym przykładem z ostatnich sezonów jest Kento Sakuyama. Japończyk nigdy wcześniej, ani nigdy później nie zbliżył się do osiągnięć z LGP 2015. Wygrał klasyfikację generalną, a w Pucharze Świata zdobył raptem 43 punkty. W ostatnim sezonie balansował na granicy awansu do konkursu.

Równie gwałtowny zjazd zaliczył Phillip Sjoeen. Norweg, drugi w 2014 roku, owszem skakał zimą nieźle, ale po kilku miesiącach wypadł z reprezentacji i niedługo później ogłosił rozbrat ze sportem. Dwa lata wcześniej konkurentów zakasował Andreas Wank. Na śniegu nie radził sobie tak dobrze. Wprawdzie raz stanął na podium, ale przebywał raczej w środku stawki.

Ktoś w ogóle pamięta jeszcze Clinta Jonesa? Amerykanin, który w Pucharze Świata tylko raz był dziewiąty, w 2002 roku zajął drugie miejsce w klasyfikacji LGP. Potem wpadł w dołek, ciułał punkty, ale nie widział perspektyw i w 2007 roku wziął się za prowadzeniem skoczków. Wręcz modelowy przykład incydentalnego sukcesu, a piszemy przecież o czasach, gdy wymagania były wyższe, w zmaganiach częściej startowali zawodnicy z czołówki.

Czy Kamil Stoch zdobędzie Puchar Świata?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Polub Sporty Zimowe na Facebooku
inf. własna
Zgłoś błąd
Komentarze (1)