Polak poszedł do baru, a tu szok. "50 zł za piwo?! Nie piję!"

W Norwegii jest legendą, a w Polsce mało kto o nim słyszał. Był czas, że o Piotrze Leciejewskim mówiło pół świata, gdy nie mógł pogodzić się z decyzją kolegów z drużyny. Dzisiaj skończył studia i jest trenerem bramkarzy w trzeciej lidze.

BZ
Piotr Leciejewski Instagram / Piotr Leciejewski / Na zdjęciu: Piotr Leciejewski

Wiosną 2008 roku był w kropce. Nie miał klubu i przede wszystkim oszczędności. Wówczas pojawiła się oferta z drugoligowego norweskiego zespołu Sogndal. Piotr Leciejewski zdecydował się pojechać, bo i tak nie miał czym ryzykować.

- (...) Na początku byłem przerażony: kurde, tyle pieniędzy? 50 zł w knajpie za piwo?! Nie piję! - żartował w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" Piotr Leciejewski.

- Myślałem, że trafię do trzeciego świata, a okazało się, że nie jest źle. Norwegowie są spokojniejsi od Polaków, mniej wybuchowi, każdy odnosi się do każdego z szacunkiem. Przez dziewięć lat gry miałem tylko jeden dzień opóźnienia w wypłacie. Jeden dzień! Bo akurat klub zmieniał system bankowy. Do szatni przyszedł prezes i przeprosił, że będzie drobne opóźnienie. Dla mnie to była zupełna nowość - przyznał.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kopnął spod własnej bramki. Zdobył wymarzonego gola

Transfer do Norwegii okazał się strzałem w dziesiątkę. Leciejewski został gwiazdą ligi, wybrano go najlepszym bramkarzem w sezonie. Dostawał mnóstwo pochwał, ale media miały też o czym pisać. Raz pokazał kibicom Sogndal środkowy palec, bo ci obrażali go po transferze do Brann. Było też czteromeczowe zawieszenie za... złapanie sędziego za gardło, który podyktował niesłusznego karnego.

Jednak prawdziwą bombę Leciejewski odpalił w maju 2012 roku. Jeden z piłkarzy z Bergen chciał oddać piłkę rywalom w geście fair play, ale piłka znalazła się w bramce po błędzie bramkarza. Koledzy Leciejewskiego uznali że należy pozwolić zdobyć gola przeciwnikom, ale Polak miał inne zdanie. Rywale ruszyli na bramkę Leciejewskiego i gdy wszyscy stali do akcji wkroczył polski bramkarz. Starał się powstrzymać idącego z nim sam na sam rywala. Gol ostatecznie padł, a wideo pokazywały media w wielu krajach na całym świecie.

Film do dzisiaj ma blisko 6 mln wyświetleń na YouTube i można go zobaczyć tym miejscu. - Nie zrobiłem nic złego. Przecież oddaliśmy piłkę, nasz zawodnik kopnął ją zza połowy. A że tamten bramkarz się zagapił, to czyja to wina? - bronił się Leciejewski.

Ostatecznie po dziewięciu latach wrócił do Polski, ale furory nie zrobił. W Zagłębiu Lubin przez 1,5 roku zagrał zaledwie dwa razy w Ekstraklasie.

Obecnie pracuje w trzecioligowym zespole Carinie Gubin. Skończył studia na kierunku zarządzanie zasobami ludzkimi w Collegium Witelona w Legnicy.



Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×