Zagrał na nosie Sowietom, potem wybrał niemieckie barwy. Burzliwe życie Kozakiewicza

Piotr Bobakowski
Piotr Bobakowski
Zobaczcie fragment książki pt. "Nie mówcie mi jak mam żyć".

Renke: Może wyjaśnimy, że zawsze robisz taki gest, jak gest, jak wygrywasz?
Kozakiewicz: Boję się, że to nie przejdzie, panie prezesie. Pierwszy raz w życiu zrobiłem coś takiego.
Renke: O, zrobiłeś, bo pobiłeś rekord świata!
Kozakiewicz: Tylko że akurat po tym rekordowym skoku nie pokazałem wała.
Renke: To może ręka cię bolała? Skurcz cię złapał i rozmasowałeś to miejsce?
Kozakiewicz: Dwa razy mnie skurcz w łokciu złapał? Panie prezesie, każdy widział, że to był wał jak byk!

Renke: No dobrze, to przyznamy, że pokazałeś wała, ale broń Boże nie do publiczności. Pokazałeś do poprzeczki!
Kozakiewicz: Jak to do poprzeczki?
Renke: Gdy udało ci się przeskoczyć kluczową wysokość, pokazałeś poprzeczce wała. Ona tam, a ty na dole ze złotym medalem. Ha!
Kozakiewicz: Czy ktoś normalny w to uwierzy?
Renke: Nie muszą wierzyć. Jeśli taka będzie oficjalna wersja, to nikomu nie będzie zależeć, żeby ją podważyć. Najważniejsze, że nie będzie podstaw, żeby odebrać ci medal. Zaraz zaaranżujemy wywiady, w których o tym opowiesz.

Gest Kozakiewicza, którego po igrzyskach olimpijskich okrzyknięto nad Wisłą bohaterem narodowym, stał się symbolem Polaków w okresie solidarnościowych strajków oraz był wykorzystywany jako polski symbol oporu wobec ZSRR. Był manifestacją i niezgodą na komunistyczną propagandę. Sportowiec tłumaczył w wywiadach, że jego gest w założeniu nie miał jednak nic wspólnego z polityką.

Był bohaterem, okrzyknęli go zdrajcą

W 1985 roku Kozakiewicz podjął decyzję o wyjeździe na stałe do Niemiec. Potem, po otrzymaniu obywatelstwa niemieckiego, wystąpił nawet w zawodach lekkoatletycznych w barwach tego kraju. W 1986 roku dwukrotnie poprawiał rekord RFN, doprowadzając go do poziomu 5,70 m. Jak dziś mistrz olimpijski z Moskwy tłumaczy się z zarzutów, że zdradził wtedy Polskę?
Fot. PAP/Darek Delmanowicz Fot. PAP/Darek Delmanowicz
- Mój klub - Bałtyk Gdynia - nie dał mi złotówki nagrody, nawet kwiatka. Powiedzieli, że obraziłem ZSRR. Nie było też tych samochodów, jakie rząd obiecał medalistom z Moskwy. Potem zaczęły się problemy z wyjazdami zagranicznymi. W końcu miałem komisję dyscyplinarną. Powiedziałem im, żeby sami sobie skakali - zdradził reprezentant Polski w rozmowie z mediami.

W Niemczech zarabiał bardzo dobrze na mityngach lekkoatletycznych. Przejmował się i bolało go to, że w ojczystym kraju zaczęto nazywać go zdrajcą. Do dziś ma o to żal.

- Teraz Robert Lewandowski gra dla niemieckiego klubu i Polacy biją mu brawo. A ja wtedy co słyszałem? Zdrajca! Nie miałem po co wracać. (…) Nie należało mi się takie traktowanie. Dlaczego akurat do Niemiec? A co, miałem do Ruskich wyjechać? Chociaż mistrzom sportu w ZSRR dawali mieszkania, a w Polsce co? Ze związku dostawałem wtedy tylko dresy i buty - mówił z żalem w głosie w jednym z wywiadów.

Kozakiewicz często odwiedza Polskę, ale na co dzień mieszka w Bissendorf pod Hanowerem. Razem z żoną prowadzi klinikę rehabilitacyjną, w której organizowane są zajęcia dla seniorów.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: skoczyli sobie do gardeł. Bójka piłkarzy... tej samej drużyny!

Czy masz żal do Kozakiewicza, że zdecydował się na występy dla RFN?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×