Kolega Maradony z mistrzowskiej ekipy. Zmarł w absurdalnych okolicznościach

Robert Czykiel
Robert Czykiel
Na meksykańskich stadionach Cuciuffo walnie przyczynił się do zdobycia Pucharu Świata. Popisywał się skutecznymi interwencjami w obronie, zanotował także dwie asysty. Po powrocie do domu przywitał go tłum kibiców i przyjaciół. Ludzie doceniali jego wkład w historyczny sukces Argentyny.

Sukces go nie zmienił

- Pod jego rodzinnym domem ustawiła się kolejka. Każdy chciał powitać go ze wszelkimi honorami. On jednak nadal był prostym człowiekiem i każdemu poświęcił chwilę. Sukces nigdy nie zamienił go w snoba. Po prostu był dobrym człowiekiem - opowiada bliski przyjaciel Claudio Beridian.

Rok po mundialu argentyński obrońca trafił do słynnej ekipy Boca Juniors i przez trzy lata był jej ważną postacią. W końcu jednak postanowił sprawdzić się w europejskim futbolu. W 1990 roku trafił do francuskiego Nimes, w którym zbierał dobre recenzje. 94 mecze i osiem bramek - z takim dorobkiem odchodził z Francji po trzech latach.

Do ojczyzny wrócił, mając 32 lata. Mógłby pograć jeszcze przez kilka sezonów. Ale w zespole Belgrano zaczęły się kłopoty. Operacja łąkotki zmusiła go do zawieszenia butów na kołku. "Cuchu" szybko się z tym pogodził i poświęcił się innej swojej pasji - polowaniu.

Śmierć przez własną nieodpowiedzialność

Nikomu przez myśl nie przeszło, że pasja odbierze Cuciuffo to, co najważniejsze, czyli życie. 11 grudnia 2004 roku do dzisiaj jest czarnym dniem w historii argentyńskiego futbolu. To wtedy media poinformowały o tragicznym wypadku z udziałem mistrza świata.


Argentyńczyk udał się na polowanie z przyjacielem Oscarem Alberto Beltramo. To miał być kolejny miły wypad. Niestety, 43-letni piłkarz zachował się nieodpowiedzialnie. W samochodzie, między kolanami, położył strzelbę kaliber 22. Jechali wiejską drogą, która pełna była nierówności.

W pewnym momencie mocniej zatrzęsło samochodem. Broń spadła i to tak niefortunnie, że wystrzeliła. Lufa była skierowana w Cuciuffo, któremu kula przeszyła brzuch. Sytuacja zrobiła się dramatyczna.

Przyjaciel wezwał pogotowie. Następnie mistrza świata przewieziono do szpitala, który był sto kilometrów od miejsca wypadku. Cuciuffo stracił mnóstwo krwi, ale cały czas walczył, bo zawsze był typem wojownika.

Na stole operacyjnym okazało się, że sytuacja jest tragiczna. Kula nie dość, że poważnie uszkodziła wątrobę, to jeszcze utkwiła w aorcie. Szanse na uratowanie Argentyńczyka były bliskie zera. Operacja nie zakończyła się pomyślnie. "Cuchu" zmarł, a świat pogrążył się w żałobie.

- Pamiętam ten dzień. Spotkaliśmy się z rodziną Nery'ego Pumpido (bramkarz mistrzowskiej ekipy z 1986 r. - przyp. red.). Nery odebrał, a po chwili zaczął płakać. Powiedział mi, że "Cuchu" zmarł. Byłem wściekły i po tej tragedii przeżywałem trudny czas. Nie mogłem w to uwierzyć. Nadal nie potrafię - mówi Jose Luis Brown.

Gdyby Jose Luis Cuciuffo żył, skończyłby dzisiaj 55 lat. Kibice wciąż wspominają go z wielkim sentymentem.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Neuer zaskoczył wszystkich piłkarzy Bayernu

Czy kadra Argentyny z 1986 r. - z Cuciuffo i Maradoną - była lepsza od obecnej, z Messim na czele?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×