"Samobój" na MŚ był niczym wyrok śmierci. 10 dni później Andres Escobar już nie żył

 Redakcja
Redakcja
Fot. Tony Marshall /PAP/PA

Kolumbijczycy wrócili do kraju i musieli zmierzyć się z falą krytyki. Kibice byli ogromnie rozczarowani postawą reprezentacji.

Escobar mógł po mundialu pozostać na krótkim urlopie w USA i odwiedzić krewnych w Las Vegas. Zdecydował się jednak wrócić do kraju. 1 lipca umówił się ze znajomymi w barze w Medellin. Później udali się do klubu nocnego "El Indio".

Impreza zakończyła się ok. godz. 3.00. Koledzy opuścili lokal, Escobar udał się na parking, do swojego samochodu. Wówczas pojawiło się trzech mężczyzn. Między nimi a piłkarzem wywiązała się sprzeczka. Nagle jeden z mężczyzn wyciągnął broń i zaczął strzelać do Escobara.

W sumie sześć razy. Wszystko wskazuje na to, że było to zaplanowane morderstwo, bo po każdym oddanym strzale napastnicy krzyczeli... "gol", niczym komentator piłkarski na meczu. Następnie odjechali z miejsca zdarzenia. Piłkarza zabrano do szpitala, ale lekarze nie zdołali ocalić jego życia.

10 dni po pechowej interwencji podczas meczu mistrzostw świata Escobar zmarł.

Polub SportowyBar na Facebooku
inf. własna / "The Sun" / foxsports.com / elheraldo.co
Zgłoś błąd
Komentarze (1)
  • Antoni Tadeusz Akogoto Zgłoś komentarz
    Polski wymiar sprawiedliwości przebija kolumbijski. Zabójcy Popiełuszki już dawno są na wolności i nadal spokojnie plują na Boga