"Zaczął sobie z nami niefajnie pogrywać". Mówi, jak zachował się Pudzianowski
- Pudzianowski nie wydawał pieniędzy na prostytutki - przyznał w rozmowie z "Faktem" Jarosław Dymek i zdradził jednocześnie, jak wyglądało przejęcie federacji strongman, w której udział brał m.in. on i właśnie Mariusz Pudzianowski.
Gdy cały "interes" nabrał solidnego rozgłosu, pojawili się mocni sponsorzy, obaj zaczęli mocno przyglądać się temu, co się dzieje i doszli do wniosku, że muszą zacząć działać sami.
- To był okres, kiedy czuliśmy się wykorzystywani - przyznał wprost w rozmowie z "Faktem" Dymek.
Wszystko bardzo dokładnie wytłumaczył. Co najbardziej bolało? O nagrody, na jakie mogli liczyć uczestnicy zawodów. Konkretnie chodziło o to, że ci z dalszych miejsc nie zarobili nawet na zwrot kosztów dojazdu. - A włodarze odlecieli maksymalnie - wspomniał Dymek.
- Prostytutki latały po najlepszych hotelach w czasie imprezy, a my spaliśmy po jakichś bursach - dodał. - Wynajmowali najdroższe trójmiejskie penthousy, kiedy na wszystko brakowało pieniędzy.
Czy zmiana wyszła na dobre? Z relacji Dymka wynika, że wszystko poszła ze skrajności w skrajność. - Pudzianowski nie wydawał pieniędzy na prostytutki, tylko chorobliwie chował je do kieszeni. Na pewnym etapie bardzo nas to poróżniło - wyjaśnił.
Dodał jednocześnie, że w rozmowach z ludźmi, którzy "startowali z Pudzianem albo dla niego" nie dałoby się zebrać wielu pozytywnych opinii.
My zapraszamy do rozmowy z Jarosławem Dymkiem, która ukazała się na łamach WP SportoweFakty. Znajdzie ją tutaj -->> Kiedyś wygrywał z Mariuszem Pudzianowskim, dziś nie może podnieść ręki
Zobacz także:
Wielka walka w Polsce potwierdzona. To będzie hit!
Bartman wyjaśnia, dlaczego idzie do MMA. "Cienka granica pomiędzy odwagą a głupotą"