Challenger Segowia: Szczekający pies, płaczące dziecko i Luca Vanni - nieudany powrót Jerzego Janowicza

Problemy z piłkami, szczekający pies czy też płaczące dziecko utrudniały grę Jerzemu Janowiczowi w turnieju ATP Challenger Tour w Segowii. Po dwu i półgodzinnej rywalizacji Polak przegrał z Lucą Vannim 6:2, 6:7(3), 5:7.

Karolina Konstańczak
Karolina Konstańczak

Po nieco ponad półrocznej przerwie Jerzy Janowicz znów zaprezentował się szerszej publiczności. Polski tenisista wybrał Segowię, miasto w środkowej Hiszpanii, i tam rozegrał we wtorek pierwszy mecz po dłuższym rozbracie z tenisem spowodowanym kontuzją kolana.

Rywalem notowanego na 154. miejscu Polaka był Luca Vanni, 170. w rankingu ATP. Włoch osiąga sukcesy głównie w turniejach ATP Challenger Tour - w tym sezonie dwukrotnie doszedł do ćwierćfinału.

Od początku spotkania można było dostrzec brak praktyki meczowej u Janowicza, który momentami nie nadążał, popełniał błędy w ustawieniu, czy nie do końca czuł piłkę. Polak miał jednak sporo szczęścia, bowiem w tej odsłonie Vanni prezentował się naprawdę słabo. W premierowej partii reprezentant Włoch trafiał pierwszym podaniem na poziomie zaledwie 44 procent i oddawał mnóstwo punktów za darmo.

Łodzianin jako pierwszy przełamał rywala, bowiem ten popełnił prosty błąd przy break poincie, posyłając piłkę w siatkę, mając otwarty kort. Podanie Janowicza robiło znaczącą różnicę w tym pojedynku - 154. tenisista świata objął prowadzenie najpierw 4:1, a nieco później 5:2. Włoch pomagał Polakowi, jak tylko mógł i ponownie stracił serwis, kończąc seta podwójnym błędem.

ZOBACZ WIDEO Aleksander Dzięciołowski: to będą najlepsze IO lekkoatletów od 16 lat (źródło: TVP)

Aż do połowy drugiego seta to Janowicz sprawiał wrażenie tego, który ma więcej do powiedzenia na korcie. Polak zdobywał sporo punktów za pomocą udanych skrótów i dosyć dobrze serwował. Przy stanie 4:3 nie wykorzystał jednak aż czterech break pointów, co okazało się kluczowym momentem tej partii. Włoch bowiem zaczął grać solidniej, znacznie lepiej podawał i wypunktował naszego reprezentanta w tie breaku.

W trzeciej odsłonie Janowicz wyraźnie zgasł. Polak się coraz częściej denerwował, rozkładał ręce, pokrzykiwał coś do siebie. Pośpiech i nerwy, a do tego ponad pół roku rozbratu z tenisem momentalnie zadziałało przeciwko łodzianinowi, który po 13 minutach przegrywał 0:3, a mógł i 0:4, ale obronił break pointa. Nasz reprezentant próbował, ale spotkanie wyraźnie wymykało mu się spod kontroli - po dwóch podwójnych błędach z rzędu tablica wyników wyświetliła rezultat 1:4 i 0-40 na jego niekorzyść, a do tego grającym przeszkadzały odgłosy szczekających psów, pojękiwania dziecka i często brakujące piłki.

Janowicz odepchnął się jednak od muru i od stanu 1:4 i 0-40 doprowadził do remisu 4:4. Później obaj pewnie utrzymywali własne podania i wszystko zmierzało ku tie breakowi, bowiem przy stanie 5:6 Polak uzyskał rezultat 40-30. Łodzianin nie zdołał jednak doprowadzić do dodatkowej rozgrywki i po dwuipółgodzinnym boju przegrał 6:2, 6:7(3), 5:7.

Open Castilla Y Leon, Segowia (Hiszpania)
ATP Challenger Tour, kort twardy, pula nagród 64 tys. euro
wtorek, 26 lipca

I runda gry pojedynczej:

Luca Vanni (Włochy) - Jerzy Janowicz (Polska, 6) 2:6, 7:6(3) 7:5

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×