Małgorzata Białecka: Myślę, że nigdy w życiu nikt by na mnie nie postawił

- Myślę, że do przedwczoraj kiedy zostałam mistrzynią świata, nigdy w życiu nikt by na mnie nie postawił i nie powiedział, że Gosia Białecka będzie mistrzynią świata - powiedziała Małgorzata Białecka po powrocie z mistrzostw świata, które wygrała.

Maciej Frąckiewicz
Maciej Frąckiewicz
Materiały prasowe / Szymon Sikora / PZŻ

Małgorzata Białecka zdobywając złoty medal mistrzostw świata w olimpijskiej klasie RS:X, które odbyły się w Ejlacie w Izraelu, osiągnęła życiowy sukces. Polka po powrocie do kraju opowiedziała jak wyglądał ostatni, medalowy wyścig do którego ruszyła z pierwszej pozycji, mając przewagę jedenastu punktów nad Holenderką Lilian de Geus

- Głównie skupiłam się na czystej żegludze, żeby nie mieć kolizji z innymi zawodniczkami i skoncentrować się raczej na zmianach. Warunki były takie jak codziennie, także mieliśmy kolejny wyścig w tym samym wietrze, tak samo zmiennym, szkwalistym więc starałam się robić to, co zawsze i spokojnie żeglować do mety. Dopłynęłam szósta z dużym spokojem i pewnie zostałam mistrzynią świata - opisała ostatni dzień rywalizacji Białecka.

Polka rozpoczęła izraelskie zawody od trzeciego miejsca w klasyfikacji generalnej, a później została liderką i nie oddała tej pozycji aż do końca. To dodawało jej pewności siebie, ale pojawiała się też presja, bo wystarczył błąd w którymś wyścigu i wszystko mogło się szybko zmienić.

- Z jednej strony, jak prowadzi się regaty z taką przewagą to każdy kolejny wyścig idzie może łatwiej, a z drugiej strony jest pewna presja, bo miałam świadomość, że w tak ciężkich warunkach dziesięć punktów przewagi można stracić w jednym wyścigu i to bardzo szybko, chociażby znajdując się nie po tej stronie trasy czy pięć metrów niżej od akurat przychodzącej zmiany. Także to jest wszystko bardzo płynne i tutaj nie można było mieć takiej właśnie pewności siebie w zasadzie aż do ostatniego wyścigu. Cieszę się, że dobrze rozegrałam te eliminacje, wygrywając na samym początku pierwsze trzy wyścigi - stwierdziła reprezentantka Energa Sailing Team Poland.

Białecka cieszy się z potwierdzenia swojej formy oraz pokazania, że srebrny medal mistrzostw Europy z zeszłego roku, drugie miejsce na regatach przedolimpijskich oraz piąta lokata na poprzednich mistrzostwach świata, na których zapewniła sobie kwalifikację olimpijską, nie były przypadkiem. Polka uważa także, że dla nich jako olimpijczyków takie dobre rozpoczęcie sezonu sprawi, że rywale będą patrzyli na nich z respektem, co może pomóc im na igrzyskach.

- Cieszę się przede wszystkim z tego, że potwierdziłam swoją dyspozycję tutaj w polskim teamie. Potwierdziłam to, że wygranie eliminacji i poprzedni dobry sezon to nie był przypadek. I mam nadzieję, że to też pomoże mi teraz spokojnie przygotowywać się do igrzysk i będę mogła naprawdę zająć się swoim planem. Jeśli chodzi o rywalki to myślę, że teraz na pewno jest trochę tak na świecie, że myślą sobie, że tej Białeckiej to może trzeba się trochę bać - dodała z uśmiechem zawodniczka klub SKŻ Ergo Hestia Sopot.

Nasza deskarka przed wylotem na mistrzostwa świata nie spodziewała się, że może przywieźć z nich złoty medal. Co więcej, nie myślała, że ktokolwiek może się po niej tego spodziewać.

- W ogóle się tego nie spodziewałam. Myślę, że do przedwczoraj kiedy zostałam mistrzynią świata, nigdy w życiu nikt by na mnie nie postawił i nie powiedział, że Gosia Białecka będzie mistrzynią świata w tych regatach. Dlaczego tak myślałam? Bo takie były statystyki - powiedział wyraźnie roześmiana Białecka.

Po chwili Polka nawiązała do częstych słów Adama Małysza, który chciał po prostu równo skakać i to było jego receptą na sukces. - Ja po prostu chciałam, jak to Adam Małysz zawsze mówił, oddać dobre równe skoki i tak zrobiłam. W zasadzie moje najgorsze miejsce na tych regatach to było jedenaste więc najbardziej ciesze się z tej równej żeglugi, mimo że warunki naprawdę nie sprzyjały do równych wyścigów. Ciężko jest pływać w tak zmiennym wietrze - dodała polska zawodniczka.

W końcowym triumfie i konsekwentnym, równym pływaniu pomógł niespełna 28-letniej żeglarce spokój oraz akwen, który przypomniał warunkami ten w jej rodzinnym Sopocie. - Spokój, po prostu spokój. Zazwyczaj mieliśmy takie warunki, że na wiatr żeglowało się z mieczem, a kursy pełne na takiej ostrej pompie. Trzeba było wpasować się właśnie w te wszystkie krótkie, schodzące z góry zmiany, także dobrze mi to wychodziło i nie ukrywam, że lubię takie warunki. Myślę też, że mam dosyć fajne przygotowanie jeżeli chodzi o te akweny, bo jestem z Sopotu. W Sopocie mamy właśnie bardzo często takie wiatry od brzegu. Czułam się momentami naprawdę jak u siebie w domu więc to na pewno mi pomogło, jeżeli chodzi o taktyczne rozgrywanie tych wyścigów - oznajmiła Polka.

Przygotowująca się do igrzysk reprezentantka Polski odważnie stawia sobie cel na Rio, ale jest w końcu mistrzynią świata więc trzeba wysoko stawiać sobie poprzeczkę. - Celem wiadomo, jest złoty medal, a co będzie to zobaczymy - zakończyła Białecka.

Maciej Frąckiewicz

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×