Przemysław Tarnacki: Myślę, że możemy być sprawcami niespodzianki w czasie przeliczeniowym
- Myślę, że możemy być sprawcami niespodzianki w klasyfikacji, gdzie bierze się pod uwagę czas przeliczeniowy i być może powalczymy tam o czołowe lokaty - powiedział Przemysław Tarnacki przed startem w prestiżowych regatach Sydney Hobart.
Rolex Sydney Hobart Yacht Race należą do elity pięciu najsłynniejszych profesjonalnych regat na świecie obok America’s Cup, Volvo Ocean Race, Louis Vuitton Cup i Vendee Globe. To również jedyne regaty na tym szczeblu dostępne dla żeglarzy w formule PRO/AM (professional/amateur). W połączeniu ze słynnymi warunkami atmosferycznymi, panującymi na styku oceanów Indyjskiego i Spokojnego, dorobiły się miana regat legendarnych. Impreza ma ponad 70 lat tradycji, jest znana na całym świecie i zapamiętana też z wydarzeń 1998 roku, kiedy podczas sztormu zginęło sześciu żeglarzy.
Udało nam się porozmawiać ze sternikiem polskiej załogi, który opowiedział nam trochę o jachcie, na którym wystartują, szansach swojej załogi w regatach Sydney-Hobart oraz o sportowych planach na przyszłość.
Maciej Frąckiewicz, WP SportoweFakty: Skąd pomysł na start w Sydney Hobart?
Przemysław Tarnacki, sternik polskiej załogi: Myślę, że te regaty są od dziecka marzeniem większości żeglarzy, ponieważ są wyjątkowe. To marzenie zaczęliśmy realizować dwa lata temu, kiedy w naszym klubie Ocean Challenge Yacht Club podjęliśmy decyzję, że wystawimy w tych zawodach polską załogę. A bezpośrednie przygotowania trwają już od roku.
ZOBACZ WIDEO Chelsea powaliła drużynę Boruca dwoma ciosami - zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Dlaczego wybór padł akurat na ten jacht? Rok temu były plany, że wystartujecie na jednostce Volvo Ocean 60.
To prawda, myśleliśmy właśnie o jachcie Volvo Ocean 60, ale mieliśmy kilka jachtów do wyboru. Na szczęście pojawił się na rynku dostępny do czarteru 80-stopowy Grand Mistral. Ze względu na panujące na trasie wyścigu warunki i dużą falę, według mnie jest to najlepszy wybór do tych regat z dostępnych opcji. Im dłuższy jacht, tym lepiej układa się on na fali. Jest to jacht wyjątkowy, bo był projektowany z myślą o regatach Volvo Ocean Race i jest bardzo solidnie wykonany. Mieliśmy do wyboru kilka łódek, które być może byłyby szybsze, ale były one także bardziej ekstremalne. Nasz wybór jest wypadkową między dzielnością morską, a osiągami.
Czyli jacht Grand Mistral ma zapewnić polskiej załodze bezpieczną żeglugę?
To jest bardzo solidnie wykonany jacht i jest duży oraz ciężki. Będzie przebijał się przez te wysokie fale w Cieśninie Bassa, a nie na nich skakał więc czuję się bardzo komfortowo po wybraniu tej jednostki.
Pomimo prognoz, warunki atmosferyczne często są nieprzewidywalne i wszystko się może zdarzyć. Czy pamiętając o tym, że podczas tej imprezy miały miejsce również ludzkie tragedie to jest u pana strach czy raczej polska załoga odczuwa pewnego rodzaju dreszczyk emocji?
Na pewno jest dreszczyk emocji, ale także wielka pokora i duże skupienie przed startem. Od wielu tygodni codziennie obserwujemy pogodę, a ta zmienia się jak w kalejdoskopie. Raz jest cisza i flauta, a innym razem są sztormowe warunki, gdzie wiatr dochodzi do 60 lub nawet 70 węzłów. Liczymy, że w tym czasie w którym wystartujemy nie będzie aż tak ekstremalnie. Ale zdajemy sobie sprawę, że na tej trasie zawsze jest albo ciężko albo bardzo ciężko.
Jeśli chodzi o sprawy związane z pogodą to mamy też pomoc na miejscu, bo nawiązaliśmy współpracę z legendarnym australijskim meteorologiem, który zawsze prowadzi zwycięzców regat Sydney Hobart. Prowadzi on także często załogi podczas Volvo Ocean Race czy Pucharu Ameryki. W świecie żeglarskim ma on pseudonim "Clouds".
Przy jakich warunkach wolałby pan pływać? Preferujecie spokojniejsze w okolicach 15 węzłów, czy może bardziej ekstremalne, dochodzące do 30 lub więcej?
Ten jacht lubi silnowiatrowe warunki. Osobiście najlepiej dla nas byłoby wtedy, gdyby wiało około 35 węzłów i do tego w plecy. Moglibyśmy na tym kursie pełnym płynąć z mniejszym genakerem i wtedy bylibyśmy w stanie osiągać tym jachtem prędkości w granicach około 30 węzłów, a to już jest całkiem dużo. Rok oraz dwa lata temu mieliśmy już możliwość pływania na tym jachcie podczas regat Giraglia Rolex w Saint Tropez. W zeszłym roku końcówka imprezy była dość silnowiatrowa i udało się tym jachtem płynąć z prędkością 26 węzłów na samym grocie i foku. Łódka potrafi się dobrze rozpędzić, ale są potrzebne do tego odpowiednie warunki, takie jak wiatr z tyłu i fajna fala.
W którym miejscu widzicie siebie na mecie tych regat?
Przede wszystkim chcemy się dobrze przygotować, żeby wykonać dobrą, żeglarską oraz morską robotę przez trzy dni wyścigu, bo tyle planujemy płynąć. W klasyfikacji, w której bierze się pod uwagę kolejność wpływania na metę, oczywiście nie mamy szans na dobry wynik, bo tam prym wiodą załogi z budżetami sięgającymi kilkudziesięciu milionów euro oraz mające w pełni profesjonalną załogę. My płyniemy w kategorii professional-amateur i 2/3 załogi stanowią amatorzy, ale z dobrym doświadczeniem, bo wielu z nich ma za sobą rejsy dookoła świata. Myślę, że możemy być sprawcami niespodzianki w klasyfikacji, gdzie bierze się pod uwagę czas przeliczeniowy i być może powalczymy tam o czołowe lokaty. Ale dużo będzie zależało od pogody. Jeśli będzie wiało z tyłu, a do tego pojawią się duże fale, to będzie dobrze.
Ile osób z załogi zmieści się na jachcie?
Nasza załoga liczy 26 osób. Jesteśmy podzieleni na trzy wachty ośmioosobowe plus dwie osoby, pełniące rolę nawigatorów, które nie są przydzielone do żadnej wachty i one cały czas będą zajmowały się prowadzeniem jachtu. System wachtowy jest dwugodzinny. W ciężkich warunkach będziemy zmieniać się przy sterze co godzinę.
Czy planujecie w przyszłości wystartować jeszcze w tego typu prestiżowych regatach czy na razie jeszcze o tym nie myślicie?
Myślimy i już planujemy. Na razie mamy zaplanowany sezon zimowy na Karaibach i w pierwszy weekend marca wracamy na St. Maarten Heineken Regatta, a w połowie kwietnia na regaty Les Voiles de Saint-Barth. Połowa czerwca to tradycyjnie już Giraglia Rolex Cup. Dalsze plany są już w fazie przygotowania, ale na razie jesteśmy mocno skupieni na tym, co czeka nas już niedługo w Sydney.
W przyszłym roku regaty Sopot Match Race, które pan organizuje, są przeniesione z sierpnia na czerwiec. Czy w związku z tym planuje pan w nich wystartować?
Jak najbardziej startujemy i chcemy z załogą bronić tytułu, zdobytego w tym roku. Wstępna data do 6-10 czerwca w Sopocie.
Rozmawiał Maciej Frąckiewicz