Odpiera ataki na swoją osobę. "W klubie wolą zajmować się wyimaginowanymi winowajcami"

Matic Ivacic miał rywalizować z Nickiem Skorją o złoty medal mistrzostw Słowenii i Węgier. Miał, bowiem ostatnia runda została odwołana i to jemu przypadł złoty medal. Dla nas skomentował całą sytuację.

Konrad Cinkowski
Konrad Cinkowski
Matic Ivacic WP SportoweFakty / Sonia Kaps / Na zdjęciu: Matic Ivacic
Przypomnijmy całą sytuację: w ostatni weekend października miała zostać rozegrana 4. runda Indywidualnych Mistrzostw Słowenii i Węgier. Pierwotnie turniej zaplanowano w Nagyhalasz, ale impreza ta została za w czasu odwołana z powodu braku możliwości zakontraktowania obsady.

Kiedy runda finałowa stanęła pod znakiem zapytania, z inicjatywą przeniesienia lokalizacji turnieju wyszli działacze AMD Krsko. Uznali, że skoro i tak organizują zawody, to można je połączyć z turniejem rangi mistrzowskiej.

Pomysł został zaakceptowany i w czwartek (29 października) pojawiła się lista startowa zawodów. Długo jednak nie była ona aktualna, bo w piątek przekazano, że... mistrzostw nie będzie. Powodem miały być nieporozumienia z Maticem Ivacicem oraz jego klubem ST Lendava. Federacja zakazała organizacji turnieju w ramach 4. finału mistrzostw Słowenii i Węgier, więc gospodarze wrócili do pierwotnej koncepcji zmagań w ramach Pokal AMD Krsko.

ZOBACZ Jak rosyjscy żużlowcy otrzymają polskie licencje? Wyjaśniamy krok po kroku

"Żałujemy, że po raz kolejny znaleźliśmy się w sytuacji konfliktowej pomiędzy tymi samymi stronami. Możemy wam pogratulować tytułu mistrza kraju, którego nie byliście w stanie zdobyć na torze w sportowy i uczciwy sposób" - pisali w swoich mediach społecznościowych.

O komentarz w całej sprawie poprosiliśmy zamieszanego w aferę żużlowca, ale do momentu publikacji artykułu nie otrzymaliśmy od niego odpowiedzi. Ta jednak nadeszła kilka dni później i zgodnie z zapowiedziami przekazujemy czytelnikom stanowisko Matica Ivacica.

- Przeniesienie spotkania do Krsko w tak krótkim czasie mi nie odpowiadało, ponieważ wszyscy zawodnicy mieliby nade mną przewagę, gdyż mogliby wykonać dodatkowe treningi przed zawodami. Tak czy inaczej, to jestem przyzwyczajony do ruchów działaczy AMD Krsko. Nie dziwią mnie takie akcje - powiedział nam Ivacic, który ze wspomnianym klubem rozstał się kilka lat temu w niezgodzie.

- W piątek, czyli na dwa dni przed zawodami, otrzymałem zawiadomienie, że zawody zostają odwołane, ponieważ nie zostały przełożone zgodnie z regulaminem AMZS (słoweńska federacja - dop. aut.). Chcę wyrazić zdziwienie reakcją AMD Krsko, który obwinia mnie o zaistniałą sytuację. Niestety, ale w klubie wolą zajmować się wyimaginowanymi winowajcami, niż podporządkować się i trzymać spisanych zasad. Gdyby tak było, to zawody mogłyby mieć miejsce. Ani ja, ani nikt inny w moim imieniu nie wywierał presji na AMZS - dodał nasz rozmówca.

Działacze federacji nie komentują zaistniałej sytuacji. W rozmowie z jednym z węgierskich portali przekazali tylko, że dają sobie czas do połowy listopada na podjęcie ostatecznej decyzji, co zrobić z mistrzostwami i czwartą rundą. Na chwilę obecną sprawa wygląda tak, że złoty medal jest na koncie Matica Ivacica.

- Mimo wszystko cieszę się, że ponownie zdobyłem tytuł mistrza kraju. Godny ubolewania jest wpis AMD Krsko, że tytuł nie został zdobyty w "sportowy i uczciwy sposób". Zdobyłem wszystkie punkty na torze, walcząc z innymi zawodnikami. Zawsze broniłem i będę bronił sportowej rywalizacji oraz fair play. Ale trudno to powiedzieć o AMD, która odmawia zawodnikowi z kraju prawa do trenowania na własnym torze - zakończył żużlowiec.

Czytaj także:
Po rocznej przerwie wrócił do żużla i wskoczył na podium mistrzostw kraju. Jest gotów, by jeździć w Polsce
Zdolny junior do wzięcia. "Jestem całkowicie wolny, jak ptak na niebie"

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×