Żużel. Horrendalne stawki za podpis? Prezes zdradza, ile płacą ligowi rywale!

Na drugoligowym podwórku nie milkną echa transferów Josha Pickeringa i Sama Mastersa do Startu Gniezno. Ich poprzedni pracodawca nie ukrywa, że oczekiwania finansowe jednego z nich były absurdalne.

Konrad Cinkowski
Konrad Cinkowski
Sam Masters WP SportoweFakty / Jakub Malec / Na zdjęciu: Sam Masters
Josh Pickering i Sam Masters dla drugoligowych klubów byli łakomymi kąskami. Potwierdzają to zresztą wyniki, które australijscy żużlowcy osiągnęli. Pierwszy z nich wykręcił piątą, a drugi szóstą średnią biegową w lidze.

Wydawało się, że obaj nadal będą stanowić o sile Metalika Recycling Kolejarza Rawicz w kolejnym sezonie. Jednak do czasu. W połowie października informowaliśmy, że Pickering zdecydował się rozsyłać oferty do innych klubów. Miał wtedy żądać 180 tysięcy złotych.

Ostatecznie obaj żużlowcy trafili do Startu Gniezno. - Wiem od zawodników, że Pickering dostał 220 tysięcy złotych, a Masters wziął za podpis 250 tysięcy złotych - przekonuje w rozmowie z "Tygodnikiem Żużlowym" prezes Kolejarza Rawicz, Sławomir Knop. Wysokość kwot robi wrażenie, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę, że chodzi przecież o najniższy szczebel rozgrywkowy.

ZOBACZ Red Bull rozstał się z zawodnikiem z PGE Ekstraligi. "Nie mam żalu"

Działacz nie ukrywa żalu do decyzji, jakie podjęli jego liderzy. Dodatkowo trzecim ciosem ze strony Startu był transfer trenera Kolejarza - Adama Skórnickiego. Szczególnie mocno Knop miał się zawieść na Mastersie.

- Jeśli 150 tysięcy złotych za podpis pod kontraktem to są takie kiepskie pieniądze w 2. lidze, to jego opinia. Widocznie są bogatsi, których stać na to, żeby spełniać zachcianki finansowe Mastersa. Jeżeli on uważa, że to są takie kiepskie pieniądze, to pewnie w Ekstralidze płacą znacznie więcej i powinien tam szukać kontraktu - skomentował Sławomir Knop.

Działacz wielokrotnie podkreślał w ostatnich tygodniach, że kwoty jakie proponowali prezesi w innych klubach spowodują, że te popadną w długi. Nazwa Startu Gniezno nigdy nie padła, ale... - Życzę im tylko, żeby dostali to "siano", które mają obiecane i napisane na papierze. Gdzieś w połowie sezonu będzie już odpowiedź - powiedział.

Dodajmy, że jakiś czas temu Paweł Śliwiński, prezes Startu, w rozmowie ze sportzpazurem.pl zaprzeczał takim informacjom. Przekonywał, że jego klub "nie rzucał się z motyką na księżyc by płacić po 250-300 tysięcy za podpis." Mówił też, że "kwoty na poziomie 150 tysięcy dla najlepszych zawodników są normalne i nie uważa, by to było jakieś przepłacanie."

Czytaj także:
Wybrali go juniorem oraz objawieniem sezonu. Widzą w nim legendę swojego klubu
Rosną kolejne pokolenia żużlowych rodzin

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy Sam Masters był wart 250 tysięcy złotych za podpis?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×