Żużel. Pierwsza kolejka PGE Ekstraligi wywróciła wszystko do góry nogami?!

Losy trzech meczów pierwszej kolejki PGE Ekstraligi rozstrzygnęły się w ostatnim biegu. Kibice byli świadkami wielkich emocji. - Może mieliśmy mylny obraz tych rozgrywek. Nie musi być ligi dwóch lub trzech prędkości - mówi Ireneusz Maciej Zmora.

Jarosław Galewski
Jarosław Galewski
Jason Doyle przed Grzegorzem Zengotą, Jaimonem Lidsey'em i Krzysztofem Kasprzakiem WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Jason Doyle przed Grzegorzem Zengotą, Jaimonem Lidsey'em i Krzysztofem Kasprzakiem
Tak zaciętej inauguracji w najwyższej klasie rozgrywkowej nie było od ponad 20 lat. Maksymalna liczba punktów pomiędzy zwycięzcą a przegranym wyniosła cztery "oczka". Jeśli mamy znaleźć sezon, w którym było ciekawiej, to należy się cofnąć do 2000 roku, kiedy dwa spotkania zakończyły się remisami, a w pozostałych maksymalna różnica wyniosła dwa punkty.

Oczywiście, teraz mówimy o niepełnej kolejce, bo na tor nie wyjechały drużyny z Lublina i Wrocławia, ale chyba nikt nie ma wątpliwości, że one również mogą stoczyć pasjonujący bój.

- Pierwsza kolejka zaskoczyła bardzo pozytywnie. Nie ukrywam, że spodziewałem się meczów, w których część drużyn zdobędzie 50 punktów lub więcej. Tymczasem losy wszystkich spotkań rozstrzygnęły się w ostatnich biegach. To świetnie wróży - mówi nam Ireneusz Maciej Zmora, były prezes Stali Gorzów.

ZOBACZ WIDEO: Eksperci mocno podzieleni w sprawie faworyta do mistrzostwa. Zdecyduje druga linia?

- Można też powiedzieć, że wyniki wywróciły do góry nogami nasze wyobrażenia. Na ten moment każdy scenariusz wydaje się możliwy. Niech przykładem będzie For Nature Solutions KS Apator Toruń. Wygrał mecz ze Stalą, ale czy mamy pewność, że to drużyna na TOP 4 czy może jednak zespół, który powalczy o utrzymanie? - dodaje.

Po pierwszej kolejce można mieć nadzieję, że w tym roku nie będzie ligi dwóch, a nawet trzech prędkości, a niedawno mówiło się, że taki scenariusz jest najbardziej prawdopodobny. Wielu kibiców i ekspertów widziało bowiem pewnego spadkowicza w Cellfast Wilkach Krosno, które były o krok od sprawienia sensacji w Lesznie.

- Dużą niespodzianką jest zwłaszcza postawa beniaminka, który pokazał, że może stoczyć zażartą walkę o utrzymanie. Oni bardzo pozytywnie zaskoczyli i to świetny prognostyk. Nie chcemy przecież powtórki z ubiegłego roku, kiedy na wiele tygodni przed końcem rundy zasadniczej znaliśmy spadkowicza i skład fazy play-off. Inna sprawa, że na razie mówimy o trzech meczach, a sezon ma wiele faz. Na razie jednak mamy prawo być optymistami - podsumowuje Zmora.

Zobacz także:
W Lesznie decydował ostatni bieg
Gdzie oglądać żużel w telewizji?

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×