Żużel. Najtragiczniejszy dzień w historii Motoru Lublin. Życie stracił młody wychowanek
7 maja 1966 roku zmarł Tadeusz Tkaczyk. To najbardziej tragiczna data w historii lubelskiego żużla. 21-letni zawodnik cztery dni wcześniej miał koszmarny wypadek podczas sparingu ze Stalą Rzeszów. Mimo starań lekarzy, nie udało się go uratować.
Tragedia podczas sparingu
W niej są momenty radości, ale też i tragiczne wydarzenia. Najczarniejsze dni w dziejach lubelskiego żużla to początek maja 1966 roku. 3 maja doszło do sparingowego spotkania ze Stalą Rzeszów, która wówczas była jedną z najsilniejszych drużyn w kraju. Na żużlowy stadion przybyło wielu widzów, którzy chcieli zobaczyć w akcji zawodników Motoru na tle tak dobrego rywala.
W trzecim wyścigu doszło do tragicznego w skutkach wypadku. Parę Motoru stanowili Andrzej Jendrej i Tadeusz Tkaczyk. Po stronie rzeszowian na torze pojawili się Józef Batko i Jan Malinowski. Na drugim łuku Tkaczyk starał się przedzielić blokującą go parę rywali. Przeprowadził atak, który zakończył się fatalnie. W ferworze walki widzowie dokładnie nawet nie zauważyli, co stało się na torze.
Po latach wydarzenia wspominał były żużlowiec Motoru i pierwszy trener Tkaczyka, Ryszard Bielecki. - Tadek wszedł w wiraż trochę za ostro. Gdyby Malinowski, doświadczony w końcu zawodnik, odkręcił gaz, to by po prostu odjechał do przodu. On jednak za długo przytrzymywał. Tadeusz z całym impetem wpadł w jego tylne koło, dodatkowo złapał wysokie obroty, bo ściągnęło go do tyłu. On jeszcze dodatkowo "nakręcił gaz", bo może gdyby puścił przed siebie motocykl, do tego by nie doszło - mówił cytowany przez Tomasza Zalewę w artykule opublikowanym na łamach "Świata Żużla".
- Trzymało go na tym motorze, a on dalej ściskał kierownicę z odkręconym gazem. Tak na jednym kole jechał prosto na środek łuku. Po drodze zrobił jeszcze śrubę i z całym impetem uderzył w bandę. Niestety, w sam kant bandy, żeby choć kilkadziesiąt centymetrów dalej... Tragedia stała się właściwie na miejscu. Pień mózgowy. Próbowali go ratować, ale koniec był już właściwie na torze - dodawał Bielecki.
ZOBACZ WIDEO: Rok temu wprowadzono rewolucję regulaminową. Kubera i Dobrucki o tym, co wymaga poprawyKask wbił się do połowy głowy
Tkaczyk bez ruchu leżał tuż przy bandzie. Został błyskawicznie przetransportowany do szpitala. Lekarze toczyli walkę o jego życie, ale byli bez szans. 7 maja w godzinach popołudniowych 21-letni żużlowiec zmarł, nie odzyskawszy przytomności. - Kask wbił się do połowy głowy. Zawsze przed zawodami zdejmował obrączkę, tym razem jej nie zdjął. Uderzenie przecięło całą skórę na dłoni i połamało palce... - wspominała po latach w rozmowie z Zalewą siostra tragicznie zmarłego, Jadwiga Tkaczyk.Tkaczyk zostawił żonę i osierocił dwuletnią córkę Marta. Klub przez lata pamiętał o rodzinie swojego zawodnika. Córeczka nawet na pierwszą komunię w prezencie dostała rower. Pojawił się nawet pomysł, by uhonorować tragicznie zmarłego żużlowca i nadać stadionowi jego imię. Ostatecznie nic z tego nie wyszło.
Msza święta pogrzebowa odbyła się 10 maja 1966 roku w kościele św. Michała na Bronowicach. W kondukcie żałobnym Tkaczyka żegnali koledzy z drużyny Motoru, a także cały sportowy Lublin. Na trumnie umieszczono kask, w którym startował zawodnik. Od jego śmierci minęło już 57 lat, ale fani w Lublinie wciąż o nim pamiętają. W przeszłości był także organizowany wyścig memoriałowy jego imienia.
Czytaj także:
Zamieszanie wokół Mateusza Świdnickiego. Odpiera dwa zarzuty
Półtora okrążenia: Telewizja pozwala sobie na tyle, na ile pozwala jej kontrakt [FELIETON]
KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>