Żużel. "O prezesie powiem krótko". Takie ma zdanie na temat Witolda Skrzydlewskiego
Daniel Kaczmarek nie ma szczęścia do przynależności klubowej. Leszczynianin nie może zagrzać miejsca w jednym miejscu, choć uważa, że każdy ruch był dla niego konieczny i oznaczający rozwój.
Tym samym H.Skrzydlewska Orzeł Łódź będzie dla niego dziesiątym przystankiem w dopiero jedenastym sezonie w karierze. O powodach takiej tułaczki po Polsce obszernie wytłumaczył on w rozmowie z klubowymi mediami.
- W Toruniu skończyłem wiek juniora i nie było jeszcze w składach obowiązku kontraktowania żużlowca do 24 lat. Gdyby to wtedy już obowiązywało, na pewno bym został. Tarnów? Dobrze się tam czułem, ale sytuacja finansowa stała się bardzo zła i trzeba było szukać innych rozwiązań. O Ostrowie nie mamy co rozmawiać, Rawicz to jednak druga liga, a chciałem się rozwijać. Wreszcie Gdańsk, rozmowy na temat przedłużenia umowy były prowadzone, ale wtedy zadzwonił Maciek (Jąder - dop. red) i spytał, czy mam chwilę, aby podjechać z nim do Łodzi do prezesa Witolda Skrzydlewskiego - mówił Kaczmarek.
ZOBACZ WIDEO: Żużel. Rewelacyjne informacje od Patricka Hansena. Zdradził, kiedy wsiądzie na motocyklKaczmarek nie ukrywa, że zmiany w jego życiu były konieczne, aby mógł się rozwijać. Ponadto odchodził z klubów w momencie, kiedy te były w trudnej sytuacji finansowej, a swojego szczęścia upatruje w tym, że opuszczał zespoły w momencie, zanim te straciły płynność finansową.
- Dodatkowo nasz rocznik był jakiś taki pechowy. Żaden z nas nie zrobił wielkiej kariery, a zmiany w regulaminie promujące rozwój talentów i płynne przejście z wieku juniora do seniorów pojawiły się dopiero później - przyznał, wskazując tu również na Alexa Zgardzińskiego, Dominika Kossakowskiego, czy znanych w Łodzi Sebastiana Niedźwiedzia i Oskara Bobera.
Czytaj także:
1. Marzy o karierze w Polsce i startach we Włókniarzu
2. Nowy nabytek Włókniarza powtórzył wyczyn Madsena i Michelsena
KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>