Konrad Cinkowski, WP SportoweFakty: Po raz pierwszy w Polsce usłyszeliśmy o tobie w zeszłym roku za sprawą SGP4. Jednak dla fanów nadal jesteś postacią anonimową. Opowiedz nam coś o sobie.
Cooper Antone, wicemistrz świata w klasie 190cc: Mam 11 lat i pochodzę z miasteczka Albury-Wodonga. Na żużlu ścigam się od 9. roku życia, choć na motocyklach jeżdżę, odkąd skończyłem dwa lata.
Jak zaczęła się twoja przygoda z czarnym sportem?
To była ważna część życia mojej rodziny, bowiem w przeszłości jeździli mój dziadek oraz tata, choć oni akurat uprawiali flat track. Często oglądałem ich zawody i w pewnym momencie uznałem, że chciałbym też tego spróbować. Ścigałem się w rodzinnym mieście na motocyklach o pojemności 50, 65 czy 85cc. Zresztą do dziś biorę udział w tego typu zawodach, jednak kiedy poznałem żużel, to zakochałem się z nim. Wszystko zaczęło się w Melbourne, gdzie Jason Doyle zdobył złoty medal mistrzostw świata. Rozejrzeliśmy się później za jakimś starym silnikiem, aby móc potrenować.
Skoro dziadek i tata jeździli we flat tracku, to czemu zakochałeś się w żużlu? I skąd decyzja, by to w nim się rozwijać?
Kiedy zobaczyłem żużel, to chciałem spróbować. Po moim pierwszym kontakcie z żużlem biegałem po naszym pokoju wokół stołu udając, że to tor żużlowy. Wydawałem wszystkie możliwe dźwięki, miałem różne kolorowe kaski, a nawet i opony się pojawiały. Rodziców doprowadzałem do szaleństwa. Żużel stał się dla mnie wszystkim.
ZOBACZ WIDEO: Co z obowiązkowym wychowankiem? Szokujące słowa Piotra Barona
Jakimi sukcesami możesz się pochwalić?
Na pewno srebrny medal w SGP4 jest moim największym. Oprócz tego mam na koncie drugie miejsce w młodzieżowych mistrzostwach Australii, kilka tytułów mistrza Nowej Południowej Walii, stanu Victoria, Australii Południowej czy zwycięstwa w pucharach Jasona Crumpa i Leigh Adamsa.
Jesteś jedną z największych nadziei australijskiego speedwaya. Jak reagujesz na opinie na swój temat?
Na pewno każdemu dziękuję za tego typu miłe słowa, które bardzo doceniam. Dziękuję również tym, którzy we mnie wierzą. Ja staram się cieszyć każdą minutą, którą spędzam na torze i nabywanym przeze mnie doświadczeniem. Ludzie, którzy mnie wspierają są fantastyczni - od rodziców, przez mój lokalny klub, po sponsorów i przyjaciół.
Czujesz jakąś presję?
Nie, nie skupiam się na tym. Chcę się dobrze bawić i daję z siebie wszystko podczas każdego wyjazdu na tor.
Co możesz powiedzieć o minionym sezonie w swoim wykonaniu?
Na pewno był to dla mnie rok pełen nauki. Byłem bardzo zadowolony ze swoich wyników, nie tylko w Australii, ale również z tych, kiedy pojawiłem się w Europie.
Na Stary Kontynent przybyłeś, by rywalizować w Holsted w Gold Trophy oraz w Malilli w Speedway Grand Prix 4. W Danii osiem punktów dało ci siódme miejsce. Gdyby nie defekt motocykla, to kto wie, czy nie byłbyś bliżej czołowej trójki.
To było niesamowite przeżycie. Do Gold Trophy nie miałem zbyt wiele czasu na to, aby przygotować się do jazdy na motocyklu o pojemności 85cc, bo w Australii jeżdżę na czterosuwowym motocyklu z silnikiem 125cc. Druga sprawa, że nasze tory też są znacznie krótsze, niż ten w Danii. Miałem zaledwie jeden trening i wtedy też poczułem presję. Na pewno trochę czasu zajęło mi przyswojenie wiedzy na temat tego sprzętu. Ale byłem zadowolony z tego, jak to się skończyło.
Mimo wszystko czołowa trójka była raczej poza twoim zasięgiem.
Tak, zdecydowanie. Oni byli bardzo szybcy, wspaniale było jednak czerpać od nich naukę i patrzeć, jak oni się w tym sporcie odnajdują. Nie mogę się doczekać kolejnych konfrontacji.
Tydzień później w Szwecji miałeś już wiele powodów do radości. Z Malilli wyjechałeś ze srebrnym medalem mistrzostw świata.
To było coś niewiarygodnego! Uwielbiałem ten motocykl oraz jego moc, bo miałem poczucie sprzętu, który mam w Australii. Czułem się znacznie lepiej na motocyklu, a to też przełożyło się na jego prowadzenie i ostateczne wyniki. Świetnie było również poznać Tony'ego Rickardssona oraz jego zespół. Główną atrakcją była z kolei możliwość spotkania niektórych zawodników z Grand Prix.
Zdobycie medalu to kwestia lepszego sprzętu czy właśnie tego, że dysponowaliście jednakowym i o wszystkim decydowały umiejętności?
Wszyscy musieliśmy się szybko nauczyć tych nowych motocykli. Każdy miał taką samą okazję i tyle samo czasu. To było zmierzenie się nie tylko z rywalami, ale przede wszystkim ustawieniami silników, wprowadzaniem zmian i reagowaniu na tym, co się dzieje.
Jakie cele stawiasz sobie na ten rok?
Nie mogę się doczekać przyjazdu do Europy, by wziąć udział w większej liczbie spotkań. Chcę kontynuować naukę, więc jestem bardzo podekscytowany faktem, że rozpocząłem treningi na 250cc. Chcę znów zdobyć wszystkie tytuły stanowe i krajowe!
Czy zobaczymy cię w tym roku podczas SGP3 i SGP4?
Na pewno przylecę ponownie do Malilli (na SGP4 - dop. red.). Niestety, ale w Teterowie oraz w Gorzowie nie będzie mi dane się pościgać, bo na SGP3 jestem po prostu za młody. Chciałbym jednak tam być i obejrzeć te zmagania.
A co ze Speedway Ekstraliga Camp w Toruniu?
Chciałbym przylecieć do Polski i to jest moje marzenie, że kiedyś tam dotrę. Niestety, ale w tym roku to mi się nie uda, bo mój tata po europejskim wyjeździe będzie musiał wracać do domu, do pracy. Mam nadzieję, że może za rok, czy za dwa uda mi się ten cel zrealizować.
Czytaj także:
1. Utalentowany nastolatek pod okiem Micka Holdera
2. Młody Czech miał kilka opcji. To dlatego wybrał Falubaz