Wojciech Stępniewski: Będziemy walczyć do końca

Stępniewski twierdzi, że był w szoku po meczu z Falubazem? Gdyby chodziło tylko o kasę te bęcki nie powinny na nim uczynić większego wrażenia. Po co organizuje "burzę mózgów" i tryumfalnie ogłasza wyciągnięcie wniosków, wyciąganych już od trzech lat? Odpowiedzi moim zdaniem są dwie, jedna gorsza od drugiej. Sportowej spółce akcyjnej Unibax zależy na dobrym wyniku sportowym i finansowym, ale kapitanem tego statku jest nieodpowiedni człowiek nie potrafiący wypełnić tego zadania, niestety mający dobre koligacje i przez to nie do ruszenia. Pierwsze dwa lata na fali entuzjazmu jeszcze poszły całkiem nieźle. Najpierw radość, że klubu szlak nie trafił, a potem sportowa złość na Unię Leszno napędzała ten klub i wyniosła na szczyt. Ale potem już było tylko gorzej. Dobra i stała kasa była wyszarpana po mistrzostwie. Motywacja zaczęła znikać. Wiesław Jaguś zaczął dorabiał się powoli statusu czarnej owcy, no i złamał ten nieszczęsny nadgarstek w Szwecji będąc dla mnie złamaniem całej kariery Wiecha. Finał z Falubazem został przegrany z żałosnym tłumaczeniem, że tamci byli lepiej zdeterminowani a naszym się rozproszyło bo było tyle podejść. Jakby Falubaz jechał tylko te dwa mecze które faktycznie się odbyły. To był już sygnał alarmowy. Następny sezon to dalsze opadanie bez żadnej reakcji ze strony sternika klubu. Wszystko poszło na garb czarnej owcy Wiesława Jagusia. Był winny wrzód, ale został zoperowany, amputowany i wyrzucony. Opuszcza nas też manager Gajewski, czyżby zrozumiał wypalenie się tego układu do cna oraz to, że statek tonie a załoga włącznie z kapitanem bawi się w najlepsze zamiast martwić się przeciekami i najwyższa pora uciekać zanim podniosą się nieprzyjazne krzyki o tchórzliwej ucieczce. Z nowym managerem i bez czarnej owcy miała nastąpić świetlana przyszłość, ale pękła jak bańka mydlana w Lesznie z dobitką w Gorzowie. Znów znaleźli się winni, zostali straceni w publicznej egzekucji, a Pan Prezes został jak żona cezara poza wszelkimi podejrzeniami. Zaczyna się nowy sezon totalnej padaki, wciskania kitów i nieszczerych przeprosin. A Pan Prezes trwa i ma się dobrze. Może prawdziwa jest więc inna odpowiedź sugerowana przez jura. Chodzi tylko o kasę. Gadki o tym, że Pan Prezes się przejął jest zwykłą ściemą. Burza mózgów jest tylko teatrzykiem dla głupiutkich mas czyli dla nas. A toruński klub żużlowy jest jak guma do żucia, będzie się go mymlać póki będzie w nim choćby odrobina smaku. A jak już nie będzie nic to się go po prostu wypluje do śmieci. Nie wiem który scenariusz jest bardziej prawdziwy, ale bez względu na to zakończenie będzie takie samo i nie będzie to happy end.

jak narazie nie ma.Co do pozegnania Jagusia ,nie moze sie odbyc z bardzo prozaicznego powodu,ON TEGO NIE CHCE.........pozdrawiam

kadencję to może ktoś przypomni sobie o małym wojowniku polskich torów.

języku przyjętym jako międzynarodowy- angielskim. Nie chińskim, portugalskim, ani hiszpańskim, tylko angielskim. Ja się pytam po co on się pcha na stanowisko trenera , kiedy nie zna języka obcego??? Co to za menedżer w tych czasach bez znajomości języka obcego? W żadnej firmie go nie przyjmą na to stanowisko, a co dopiero do kierowania profesjonalnym zespołem. I tylko dlatego nie potrafi się dogadać z zawodnikami? Bo nie zna języka.Hahaha To w jaki sposób porozumiewali się z nimi Gajewski, Kryjom, Ząbik?