Leszek Tillinger dla SportoweFakty.pl: Nie wykluczam powrotu do Polonii. Ale na swoich warunkach

Bydgoska Polonia ponownie nie ma prezesa. Nad Brdą coraz częściej mówi się, że próby wyprowadzenia klubu z zapaści może podjąć się Leszek Tillinger. Były szef Polonii nie wyklucza takiego rozwiązania.

Marcin Kozłowski
Marcin Kozłowski

W ubiegły czwartek wydawało się, że sytuacja w Polonii Bydgoszcz wraca do normalności. Józef Gramza, szef rady nadzorczej klubu znad Brdy ogłosił, że wybrano nowego prezesa. Zapewniał, że następca Mariana Deringa to kompetentna osoba z wieloma pomysłami na wyprowadzenie Polonii z kłopotów. Maciej Korda, zwycięzca konkursu na stanowisko szefa polonistów też przekonywał, że bierze się do pracy i jest w stanie zagwarantować profesjonalne prowadzenie klubu. Niestety, w środę - zaledwie po trzech dniach urzędowania - nowy prezes zrezygnował z pełnienia funkcji. - Zaistniały pewne fakty, które uniemożliwiają mi przejście do klubu w pełnym wymiarze godzin już w tej chwili. Zadecydowały tutaj kwestie formalno-prawne - powiedział naszemu portalowi.

Już w sobotę otwiera się okienko transferowe, a budowanie bydgoskiego zespołu na sezon 2013 jest w proszku. Do załatwienia jest również sporo innych, ważnych spraw. A w klubie ponownie nie ma prezesa. W Bydgoszczy coraz głośniej mówi się o powrocie na Sportową Leszka Tillingera, który od 1980 roku związany był z sekcją żużlową, a od 1 stycznia 2007 roku do 26 października 2009 roku był prezesem klubu.

- Na razie nikt ze mną nie rozmawiał na temat pracy w Polonii. Powrót do klubu nie jest taką prostą sprawą. Od mojego odejścia na Sportowej sporo bowiem zmieniło się. Musiałbym zapoznać się z wieloma sprawami. Ale jeśli ktoś się do mnie zwróci na pewno podejmę rozmowy na temat pracy w Polonii - mówi Leszek Tillinger w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl - Mogę pomóc klubowi, ale postawię swoje warunki. Na pewno z Polonią pożegnają się wówczas niektóre osoby. Mam plan i pomysły na wyprowadzenie klubu z kłopotów. I wcale nie muszę być prezesem, bo sporo już przeżyłem i wiem, jak to jest. Do dziś mam w Bydgoszczy wrogów, a właściwie kilku, czy kilkunastu kibiców. Mogę poprowadzić klub do czasu znalezienia nowego prezesa. Uważam, że można znaleźć kompetentną osobą znającą się na sporcie i zarządzaniu. Sam mogę pomóc w poszukaniu takiego człowieka. Najpierw muszę jednak - tak jak wspomniałem - dokładnie poznać sytuację w klubie, a dopiero później powiedzieć o swojej ewentualnej działalności w klubie - dodaje bydgoski działacz.

Leszek Tillinger nie ukrywa, że martwi go bardzo sytuacja panująca w Polonii. Tym bardziej, że czas goni i trzeba budować zespół na przyszłoroczne rozgrywki. - To co stało się w środę w klubie to kompromitacja. W Polonii popełniono wielki błąd ogłaszając drugi konkurs. To było robione na siłę, a nie znajdzie się dobrego prezesa z łapanki. Przyznam, że od razu wiedziałem, że z tego konkursu nic nie wyjdzie. Niestety, nie pomyliłem się. Człowiek z ulicy nie poradzi sobie w prowadzeniem klubu, tym bardziej na dwóch etatach, tak jak chciał to robić pan Korda. W Polonii zmarnowano kolejny tydzień, bo facet nie podjął ani jednej decyzji, nie rozmawiał z żadnym zawodnikiem. Ale uważam, że jest jeszcze szansa na zbudowanie fajnego zespołu. Trzeba jednak szybko działacz, bo zawodnikom może skończyć się cierpliwość. Tym bardziej, że z klubu napływają złe wieści - kończy Leszek Tillinger.

Józef Gramza: To klęska dla mnie i klubu


KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×