Liczyliśmy na to, że wszyscy zawodnicy będą jeździć równo - I część rozmowy z Wojciechem Zychem

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

- <i>Liczyliśmy na to, że wszyscy zawodnicy będą jeździć równo</i> - takimi słowami sekretarz KSM-u Krosno, Wojciech Zych podsumował postawę zawodników swojej drużyny w sezonie ligowym 2008. Działacz krośnieńskiego klubu w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl odpowiada na pytanie dotyczące obecnego sezonu i nie tylko.

Wojciech Ogonowski: Zacznijmy od pytania związanego z rozgrywkami ligowymi. Cel, który został postawiony przed startem ligi był jasno określony - awans do rundy finałowej. Ostatecznie nie dość, że nie udało się tego osiągnąć to jeszcze zespół KSM-u został najsłabszą drużyną w kraju. Jakie są Pana zdaniem przyczyny takiego, a nie innego wyniku?

Wojciech Zych: Przyczyna jest bardzo prosta. W momencie, gdy budowaliśmy skład to liczyliśmy na to, że wszyscy zawodnicy będą jeździć równo. Wiedzieliśmy, że mamy słabszych młodzieżowców w porównaniu z innymi zespołami, ale mieliśmy nadzieję, że każdy z seniorów będzie punktował na poziomie 8/9 punktów a wybijającym się ponad ten poziom liderem będzie Wolff. Przede wszystkim to właśnie on zawiódł, jeździł w tym sezonie poniżej oczekiwań, a reszta jeździła bardzo chimerycznie. W jednym meczu jeździli lepiej, w innym gorzej. To powodowało, że traciliśmy te punkty i do czwórki się nie załapaliśmy.

Czy nie uważa Pan, że tej drużynie zabrakło takiego zawodnika, który w każdym meczu byłby pewniakiem na dwucyfrowy wynik i w trudnych momentach, mógłby pociągnąć zespół do przodu?

- Na pewno takiego dobrego zawodnika nam zabrakło. Gdy budowaliśmy skład, to wszyscy liczyliśmy, że takim zawodnikiem będzie Wolff. Niestety Richard nie spisywał się tak jak tego chcielibyśmy i jeździł poniżej naszych oczekiwań. Dzisiaj z perspektywy czasu widać, że był to nasz potężny błąd, bo trzeba było szukać przynajmniej dwóch takich zawodników. Gdyby jednemu nie szło, to może drugi by jechał i na pewno by ten wynik ciągnął. Wiadomo, że jak jeden jedzie to reszta idzie za nim, dostaje skrzydeł i ten wynik zwykle jest o wiele lepszy.

Którzy zawodnicy spełnili pokładane w nich nadzieje, a którzy zawiedli? Kogo klub będzie chciał zatrzymać na przyszły sezon, a komu można być pewnym, że podziękuje za dalszą współpracę?

- Na pewno zawiódł Wojciech Druchniak, bo myśleliśmy, że będzie jeździł lepiej, o wiele lepiej. Tomasz Łukaszewicz też spisywał się poniżej oczekiwań, w końcówce sezonu miał jeden dobry mecz, ale ewidentnie widać, że ten zawodnik nie ma odpowiedniego sprzętu. Jeżeli nie poprawi swojego zaplecza sprzętowego na przyszły sezon, to myślę, że nie będziemy się z nim wiązać. Natomiast na pewno będziemy się zastanawiać nad Bartoszem Kasprowiakiem, bo w sumie jeszcze tak źle nie wypadł. Gdyby wszyscy punktowali tak jak on to podejrzewam, że jednak bylibyśmy w tej czwórce. Janek Jaros to był na pewno taki nasz strzał w dziesiątkę i tutaj sprawa jest oczywista, że będziemy z nim rozmawiać i że widzimy go na drugi rok w składzie. To samo dotyczy Hadka, który wydaje mi się, że zaczyna się rozwijać i może naprawdę na drugi rok dobrze jechać. Raczej nie będziemy wiązać się już z Adamem Vandirkiem, który kończy wiek juniora. Jeśli chodzi o Wolffa to bym go jeszcze nie skreślał, bo mógł mieć słabszy sezon, mógł nie trafić ze sprzętem. Myślę, że jest tu sprawa otwarta, może być różnie. Możemy z nim rozmawiać, ale na pewno nie będziemy dawali mu żadnych gwarancji, że będzie jeździł tylko będziemy się przyglądać jego wynikom i to będzie decydowało o jego ewentualnym powołaniu na mecz. Ciężko powiedzieć, co będzie z Martinem Malkiem. Uważam, że swoje zadanie w tym roku wykonał, ale czy zostanie tu na przyszły sezon? Czas pokaże. Myślę, że na pewno odpadnie Grzesiek Szyszka. W tym roku kończy wiek juniora a jego poziom sportowy nie podniósł się i myślę, że jako senior nie dałby sobie rady. W przypadku Słoweńców, jeśli bylibyśmy kimkolwiek zainteresowani to tylko Maksem Gregoricem, jednak bez żadnych zobowiązań co do startów. Ten chłopak ma potencjał, ma sprzęt, dobrze wychodzi ze startu, ale podobnie jak wszyscy Słoweńcy z jazdą na dystansie różnie sobie radzi.

W ostatnich meczach w składzie zabrakło Wojciecha Druchaniaka - dlaczego?

- Gdy kontraktowaliśmy tego zawodnika do Krosna to byliśmy przekonani, że jeśli przejdzie z wyższej ligi do niższej, to te 8/10 punktów w każdym meczu będzie robił. Powiem szczerze, że nas zawiódł. Jeździł bardzo pasywnie a na dodatek po turnieju o Puchar Prezydenta przyznał się do tego, że nie ma siły. Dla nas jest to nie do przyjęcia, jeśli zawodnik przejeżdża pół sezonu i nie ma kondycji. Wydaje mi się, że w Krośnie nie możemy już na niego stawiać i trzeba będzie szukać kogoś innego.

Czy błędnym posunięciem było nie zatrudnienie trenera? Może zabrakło osoby, która umiałby odpowiednio ustawić ten zespół, jak najlepiej przygotować tor pod zawodników?

- Wszyscy żużlowcy, którzy przyjeżdżają do Krosna są już doświadczonymi zawodnikami. Jeździli na różnych torach i wydaje mi się, że sam trener nie zrobiłby tutaj nic. Prowadziliśmy drużynę wspólnie, byli tu ludzie, którzy się tym zajmowali i wydaje mi się, że robili to dobrze. Co trener pomoże, jeśli zawodnicy nie jadą, nie ma kogo wystawić na rezerwę taktyczną, nie ma kim zastosować złotej rezerwy taktycznej. Trener jest potrzebny po to, żeby uczyć jeździć młodych chłopaków. Natomiast zawodnicy z pierwszego składu jeździć już potrafią, teraz tylko kwestia, czy mają sprzęt, czy są dobrze przygotowani do sezonu i to tylko i wyłącznie od tego to zależy ich postawa. Myślę, że na drugi rok raczej też pójdziemy tą drogą i nie będziemy zatrudniać trenera. Będziemy stawiać na zawodników doświadczonych, a trener zajmuje się tylko i wyłącznie młodzieżą.

Ma pan już jakąś wizję składu na przyszły sezon? Kogo chciałby Pan namówić do startów w Krośnie?

- Taką wizję już mam, ale to wszystko nie zależy tylko ode mnie, ale od całego zarządu. Wiadomo, że mamy takie finanse a nie inne i kontrakty, które będziemy podpisywać z zawodnikami muszą być na tyle realne, żeby klub był w stanie je opłacić. Na pewno trzeba poszukać potencjalnych liderów. Nie chciałbym na dzień dzisiejszy ujawniać jakieś nazwiska, bo jeszcze konkretnych rozmów nie przeprowadzaliśmy, ale mamy na oku paru zawodników, od których chcielibyśmy zacząć kompletowanie składu. Na pewno będzie musiał to być jeden obcokrajowiec, który będzie gwarantował naprawdę dość dużo punktów i myślę, że dwóch Polaków, którzy będą gwarantowali takie zdobycze punktowe, aby mecze wygrywać.

Klub przed sezonem głośno zapowiadał, że stawia na szkolenie. Jak najwięcej miał jeździć Piotr Machnik, tymczasem wystartował w tym roku w ok. 50 wyścigach. Ta liczba jest zdecydowania za mała jak dla zawodnika, który ma zbierać doświadczenie i uczyć się żużlowego rzemiosła…

- My chcieliśmy postawić na młodzież, tylko, że to wszystko w trakcie sezonu, że tak powiem się rozsypało. Piotrek Machnik miał jeździć głównie w ligach młodzieżowych i do tego planowaliśmy, że dołączy jego brat Paweł oraz Paweł Feruś. Tak się jakoś złożyło nieszczęśliwe, że Ci chłopcy zrezygnowali z jazdy no i nasze plany trochę się skomplikowały. Do tego inny nasz adept - Kamil Kurdziel, po kontuzji odniesionej na jednym z treningów zmuszony był do zrezygnowania z tego sportu. Nie mieliśmy choćby trójki naszych zawodników, żeby ich zgłosić do młodzieżowej ligi południowej. W końcu trafił się taki moment, że zostaliśmy z tylko jednym adeptem w szkółce. Na tą chwilę jednak udało nam się to odbudować i są nowi chłopcy, którzy chcą się uczyć jeździć. Natomiast jeśli chodzi o Piotrka, to on miał pewne przyzwyczajenia, przez które popełniał straszne błędy, widoczne były u niego braki techniczne, które nie pozwalały mu na jazdę we wszystkich imprezach. Tam gdzie mogliśmy to staraliśmy się go zawsze puszczać. W przypadku ligi sprawa wyglądała tak, że stawialiśmy na tego zawodnika, który lepiej prezentował się na treningach i tym zawodnikiem zawsze był Grzesiek Szyszka. W związku z tym nie mogliśmy stawiać na Machnika, bo byłoby to trochę nie fair. Natomiast powtarzam, tam gdzie mogliśmy go wystawić to jechał. Ostatnio startował w eliminacjach Brązowego Kasku gdzie zostawił po sobie dobre wrażenie i jego zdobycz punktowa naprawdę nie odzwierciedla jego jazdy. Myślę, że coś u niego drgnęło i jest to zasługa trenera Kwiecińskiego, który dużo nad nim pracuje i mam nadzieję, że będzie to nasz podstawowy krajowy junior na przyszły rok.

Na drugą część rozmowy z Wojciechem Zychem zapraszamy w piątek wieczorem.

Źródło artykułu: