Trzeba myśleć o zwycięstwie w Toruniu - rozmowa z Jarosławem Dymkiem, menadżerem Dospelu Włókniarza

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Dospel Włókniarz Częstochowa już w sobotę rozpoczyna walkę o medale w Ekstralidze. Częstochowianie chcą wywieźć korzystny rezultat z MotoAreny. - Trzeba myśleć o zwycięstwie - mówi Jarosław Dymek.

Adrian Heluszka: Już w sobotę rozpoczną się wielkie emocje związane z półfinałami Enea Ekstraligi. Czeka was spotkanie na MotoArenie w Toruniu. Jak przebiegają przygotowania do tego pojedynku?

Jarosław Dymek: Emocje odczuwamy już od kilku dni. Myślimy o tym meczu tak naprawdę dzień i noc. Przygotowania przebiegają spokojnie. Trenujemy na swoim torze, a tacy zawodnicy, jak Grisza Łaguta, czy Rune Holta jeździli w Szwecji. Do tego oczywiście dochodzi praca przy sprzęcie, aby wyeliminować wszelkie usterki, by sprzęt był przygotowany perfekcyjnie. Wiemy o co jedziemy, ale jednocześnie podchodzimy do tego meczu spokojnie i z należytym szacunkiem dla rywala.

Czy ma to dla was jakiekolwiek znaczenie, że pierwszy mecz rozgrywacie na wyjeździe?

- Myślę, że można to rozpatrywać dwojako. Pierwszy mecz na wyjeździe daje jakiś handicap podczas meczu rewanżowego u siebie. Można ewentualnie wiedzieć, czego bronić lub jaką stratę odrobić. Może też być tak, że rozgrywając pierwszy mecz na własnym torze można uzyskać przewagę i potem kontrolować sytuację. Myślę, że to czy pierwszy mecz jest u siebie, czy na wyjeździe, to nie ma aż takiego znaczenia.

Jaki wynik uzyskany w Toruniu by pana zadowolił? Wynik uzyskany w rundzie zasadniczej, czyli porażkę 40:50 wzięlibyście w ciemno w perspektywie rewanżu?

- Trzeba myśleć o zwycięstwie. W tym dwumeczu jest 30 ciekawych wyścigów i praktycznie jedno potknięcie może spowodować, że marzenia o finale prysną, jak bańka mydlana. Nie będę mówił o konkretnych liczbach, jakie byłyby dla nas satysfakcjonujące. Ostatnio w swojej wideotece odświeżyłem sobie mecze finałowe z Toruniem z 1996 roku. Wówczas zdecydowanym faworytem był Apator. Nikt wówczas w szeregach torunian nie robił tragedii z porażki w Częstochowie w stosunku 50:40. Wszyscy byli przekonani, że strata ta zostanie z nawiązką odrobiona w rewanżu. Tymczasem częstochowianie umiejętnie przywozili remisy, a nawet zwycięstwa i mecz zakończył się tylko dwupunktową wygraną gospodarzy. I to biało-zieloni cieszyli się ze zdobycia złotych medali. Dlatego też, ja ze swojej trony nie będę deklarował, jaka liczba punktów byłaby dla nas zadowalająca. Zawodnicy po prostu wiedzą, co mają robić.

W rundzie zasadniczej na własnym torze Dospel Włókniarz wyraźnie pokonał Unibax w stosunku 54:36. Wydaje się, że drugi tak słaby mecz ekipie z Torunia już się nie przytrafi.

- Play-offy rządzą się swoimi prawami i zabawa zaczyna się od nowa. Punkty zdobyte w rundzie zasadniczej poszły w niepamięć. One tylko ustaliły pozycję. Mecze, które odbywały się do tej pory mogą nam pewne rzeczy zasugerować, kto na jakim torze czuje się dobrze. Batalia zaczyna się jednak od nowa i to będą dwa zupełnie inne spotkania. Zawodnicy teraz będą musieli wydobyć z siebie dodatkową energię. Są doskonale zmotywowani i zdają sobie sprawę z rangi tego meczu. Trzeba będzie stanąć naprawdę na rzęsach i wysokości zadania, żeby wszystko się udało. Czy Unibax nie powtórzy już takiego wyniku? Tego nie wiadomo. Jak będzie, to okaże się za półtora tygodnia. Wtedy poznamy finalistę i będziemy mogli oceniać.

W awizowanym składzie Unibaxu na sobotni pojedynek znalazł się Ryan Sullivan. Torunianie mogli skorzystać z ZZ za Chrisa Holdera. Jest pan zaskoczony tą decyzją?

- Nie jest to zaskoczenie, bo Ryan Sullivan mimo dziesięciomiesięcznej przerwy, na torze w Toruniu czuje się bardzo dobrze. Gorzej wychodzi mu jazda na wyjazdach. Mimo tego, że to klasowy zawodnik, to ta przerwa zrobiła swoje. Nie bywam na treningach Unibaxu i nie mam poglądu, jak na tle toruńskich zawodników prezentuje się Australijczyk. To już zmartwienie toruńskiego sztabu szkoleniowego. Oni odpowiadają za przygotowanie swojego zespołu. My mamy swoje zmartwienia i na tym się skupiamy. A czy Unibax będzie posiadał w swoim składzie Sullivana, czy innego zawodnika, to też tak wielkiego znaczenia nie ma. I tak trzeba będzie walczyć i udowodnić swoją wyższość na torze.

Czy pana zdaniem Dospel Włókniarz Częstochowa stać w tym sezonie na złoty medal?

- Teoretycznie mógłbym odpowiedzieć wprost, bo nie byłbym sobą, gdybym nie wierzył w chłopaków. Są w stanie zdobyć ten medal, bo całe częstochowskie otoczenie pracuje na to, by zawodnicy mieli, jak najlepsze warunki do jazdy. Tak, jak rozmawialiśmy z wiceprezesem Kowalskim, że wynik na torze jest tak naprawdę wypadkową tego, co dzieje się poza nim. Nie o wszystkich rzeczach kibice też wiedzą, a praca jest naprawdę ciężka. Odpowiem twierdząco na pytanie – zawodników Włókniarza stać na to, by być najlepszą drużyną w kraju. Udowodnili, że awans do play-offów był, jak najbardziej zasłużony. Nie ma co dyskutować, bo zajęliśmy drugą pozycję po rundzie zasadniczej. Przedsezonowe plany zostały zrealizowane. Chcieliśmy znaleźć się w walce o play-offy. Głośno nie mówimy o tym, że zdobędziemy złoto, ale ambicja sportowców głosi, że trzeba mierzyć wysoko i walczyć o najwyższe cele,  przy wsparciu naszych fantastycznych kibiców. Wiemy, że pojedzie ich niesamowita ilość do Torunia. Zawodnicy doskonale widzą doping i zaangażowanie naszych fanów. Zawsze podkreślamy, że to nasz ósmy zawodnik. Przy ich zaangażowaniu naprawdę możemy osiągnąć coś ciekawego w tym sezonie.

- Ci zawodnicy są w stanie zdobyć złoto - uważa Jarosław Dymek
- Ci zawodnicy są w stanie zdobyć złoto - uważa Jarosław Dymek

Mecz w Toruniu odbędzie się nietypowo w sobotę. Na ten termin narzekają toruńscy działacze. Ma to dla was jakieś znaczenie?

- Myślę, że nie, bo żużel jest obecny w sobotę, czy to przy okazji Mistrzostw Europy, czy od wielu lat Grand Prix. To aż taka wielka nowość nie będzie. Może jedynie dla kibiców, którzy chodzą na zawody ligowe, bo akurat w soboty liga jeszcze nie jeździła. Typowym dniem żużlowym w Polsce jest niedziela, ale nie sądzę, by to miało wielkie znaczenie. Trzeba być zawsze gotowym do jazdy. Osobiście cieszę się, bo nie będę musiał oglądać powtórki i mecz mojego Arsenalu z Totenhamem obejrzę na żywo.

W jednym z ostatnich wywiadów stwierdził pan, że w play-offach liczy się tylko numer jeden. Ten, kto zdobędzie mistrzowski tytuł. W obliczu tych słów, jeśli Włókniarz zdobyłby srebrny, bądź brązowy medal, to będzie to odbierane jako porażka i rozczarowanie?

- Nie do końca, dlatego, że sensem mojej wypowiedzi było to, że po dziesięciu, czy piętnastu latach kibice jednym tchem wymienią tę drużynę, która zdobędzie tytuł mistrza Polski. Liczyć się będzie tylko ten najlepszy. Oczywiście, srebrny, czy brązowy medal, to będzie wielki sukces. Każdy medal smakuje bardzo dobrze. Wiadomo, że złoto najlepiej. Najwyższe trofeum jest zawsze najcenniejsze i o nim się pamięta. Brąz, czy srebro nie można traktować w kategoriach porażki. Przed sezonem chyba każdy w Częstochowie wziąłby medal w ciemno. Chodziło mi tylko o to, że w przyszłości będzie się pamiętać tylko o zwycięzcach. Sami sportowcy zresztą najlepiej wiedzą, że liczy się tylko pierwsze miejsce. Walka o pierwsze miejsce przyświeca im od początku kariery, bo walka o czwarte, piąte, czy siódme miejsce nie do końca byłaby ambitna.

Z pewnością będzie pan również śledził drugi dwumecz półfinałowy między ekipami z Zielonej Góry i Tarnowa. Tam również ciężko przewidzieć, kto awansuje do finału.

- To bardzo ciekawa para. Falubaz wysoko przegrał w rundzie zasadniczej w Tarnowie. Myślę, że drugi taki mecz w ich wykonaniu się nie powtórzy. To będzie też pojedynek trenera kadry juniorów, czyli Rafała Dobruckiego z Markiem Cieślakiem, czyli selekcjonerem kadry seniorów. Zapowiada się również fascynująco. Podobnie, jak nasz dwumecz. Również ciężko wskazać potencjalnego faworyta, bo w meczach o taką stawkę mogą decydować detale. Oby tak było, bo dzięki temu są większe emocje. Kibice płacąc za bilety domagają się wręcz wielkich emocji i wrażeń. Mam nadzieję, że będą tego świadkami w obu tych parach półfinałach. Najważniejsze abyśmy cało i zdrowo odjechali te spotkania. A potem dwie najlepsze drużyny będą walczyły o złoto. A kto je zdobędzie? Poczekamy jeszcze kilkanaście dni i będziemy wszystko wiedzieli.

Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!

Źródło artykułu:
Komentarze (17)
avatar
ApAtorowiec
30.08.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
U siebie musimy uzbierać minimum 50 pkt, jak będzie 55pkt to mamy duże szanse  
Maksi
30.08.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
A więc myślimy tak samo - trzeba ten mecz ładnie i solidnie wygrać Aniołki!  
avatar
Karol33
30.08.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Liczę na dobry mecz na MA i wygrana:). Chciał bym zwycięstwa w granicach 52:38 lub ciut wyżej, jeśli mamy powalczyć o finał to 50:40 jest absolutnym minimum. Oby bez kontuzji, upadków z obu str Czytaj całość
avatar
sympatyk zuzla
30.08.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
,,PO,, zawsze ma swoje prawa nie zawsze jest tak że wygrana w rundzie zasadniczej na torze przeciwnika może być powtórką.Jak wiem w Toruniu też tor dobrze umieją zrobić pod koło.Tak że jazda n Czytaj całość
avatar
Żelka
30.08.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Toruń- Czewa 48-42 Tarnów - Falubaz 51:39  Czewa-Toruń 50-40 Falubaz-Tarnów 53:37