Boję się tego, co może się stać w Częstochowie - rozmowa z Jackiem Gajewskim

Jacek Gajewski, podobnie jak Krzysztof Cegielski, pokusił się o ocenę półfinałów ENEA Ekstraligi. Ekspert naszego portalu broni Adriana Miedzińskiego i obawia się tego, co wydarzy się w Częstochowie.

Michał Wachowski
Michał Wachowski

Michał Wachowski: Czteropunktowa przewaga nad Stelmet Falubazem to chyba trochę za mało, by tarnowianie wybronili się w rewanżu w Zielonej Górze.

Jacek Gajewski: Tak i powiem szczerze, że stawiałem na troszkę wyższe zwycięstwo Unii Tarnów. Tak naprawdę zanosiło się na to, że zapewnią sobie około dziesięciopunktową przewagę, ale roztrwonili wszystko w biegach nominowanych. Przegrali je 3:9 i Zielona Góra rzutem na taśmę odrobiła dość dużą część strat. To w kontekście rewanżu stawia Falubaz w roli faworyta do awansu. Ogólnie rzecz biorąc, Unia Tarnów rozgrywała dobry mecz. Może ta przewaga przed biegami nominowanymi mogła być troszkę wyższa. Zwłaszcza jeśli chodzi o Janusza Kołodzieja, to widzieliśmy te niepotrzebne taśmy. Jeśli chodzi o dwumecz, to wydaje się, że sprawa jest przesądzona i tarnowianom będzie raczej ciężko wybronić tę przewagę. Tym bardziej, że Unia nie radzi sobie za specjalnie w meczach wyjazdowych.

Wielu uważało Unię Tarnów za czarnego konia tych play-offów, ale wygląda na to, że tak nie będzie. Czego tej drużynie zabrakło? W rundzie zasadniczej potrafiła rozbić Stelmet Falubaz 26-ma punktami.

- Tak jak mówię, sprawę pokrzyżowały im biegi nominowane, bo gdyby wygrali mecz dwunastoma czy czternastoma punktami, to byliby teraz w bardzo korzystnej sytuacji. Nie ma jednak co gdybać. W meczu jest piętnaście wyścigów i trzeba jechać do końca. Nie wiem czym była spowodowana sytuacja, że ta przewaga, jaką tarnowianie sobie wypracowali, została w ostatnich dwóch biegach zniwelowana. Myślę poza tym, że tych meczów z rundy zasadniczej nie można do play-offów porównywać. Czasem jest tak, że jeśli w tej pierwszej części sezonu jakiejś drużynie się nie układa mecz, a nie ma on kluczowego znaczenia, jeśli chodzi o układ tabeli, to zdarza się, że zawodnicy przechodzą obok niego. W play-offach natomiast walczy się do końca, w każdym wyścigu i te wyniki są zdecydowanie niższe niż w rundzie zasadniczej.

Tej walki w każdym wyścigu aż za dużo było chyba w Toruniu. Chodzi mi głównie o koszmarnie wyglądający upadek Emila Sajfutdinowa po walce z Adrianem Miedzińskim.

- Owszem, było dużo ścigania i kontrowersji w tym spotkaniu. Wiem, że każdy będzie patrzeć przez pryzmat tego, że jestem z Torunia, ale ja absolutnie nie winię w tej sytuacji Adriana. On jechał swoje, korzystnym torem jazdy, nie zrobił też żadnego gwałtownego ruchu, który byłby nie do przewidzenia dla Emila, który jechał za nim. Po prostu zabrakło miejsca. Być może patrzą na to wszyscy nie przez pryzmat przyczyny, a przez pryzmat skutków. Rzeczywiście wyglądało to tragicznie, tym bardziej, że Brzozowski najechał później na Sajfutdinowa. Uważam jednak, że decyzja sędziego była słuszna. Zawodnicy na ogół wybierają tę korzystniejszą ścieżkę i tak jak powiedziałem, nie ma w tym wypadku moim zdaniem żadnej winy Adriana Miedzińskiego. Kilka razy oglądałem powtórkę i normalną rzeczą jest to, że zawodnicy na prostej jadą po zewnętrznej stronie toru. Nawierzchnia w sobotę była poza tym taka, że każdy próbował jechać szeroko, jak najlepszą ścieżką i Adrian tak właśnie zrobił. Stało się jak się stało. Szkoda, bo z tego co słyszymy, ten upadek wyeliminuje Emila z końcówki sezonu. Dla niego jest to dramat, bo traci w zasadzie szanse w kontekście walki o tytuł Mistrza Świata. Poza tym jest to osłabienie dla Dospel Włókniarza. Oby jak najszybciej wrócił do zdrowia oraz na tor.
- Wiem, że każdy będzie patrzeć przez pryzmat tego, że jestem z Torunia, ale ja absolutnie nie winię w tej sytuacji Adriana - powiedział Jacek Gajewski - Wiem, że każdy będzie patrzeć przez pryzmat tego, że jestem z Torunia, ale ja absolutnie nie winię w tej sytuacji Adriana - powiedział Jacek Gajewski
Usłyszałem od Krzysztofa Cegielskiego stwierdzenie, że zarówno sternicy obu klubów, jak i sami zawodnicy, powinni uderzyć się w pierś. Po zakończeniu meczu w Toruniu nie przestano się obwiniać. Wręcz przeciwnie, rozgorzała dyskusja, w której padło wiele nieobiektywnych opinii zarówno ze strony Unibaxu, jak i Włókniarza.

- Tak i to też niepotrzebnie podgrzewa atmosferę w kontekście meczu rewanżowego. Powiem szczerze, że już teraz boję się tego, co może się stać w Częstochowie. To wszystko wydaje się być zbyteczne. Trzeba też zrozumieć, że to jest ściganie, walka o tytuł mistrza Polski i czasem dochodzi w takich meczach do spornych sytuacji. Tak jak powiedziałem, nie było w tych sytuacjach jakiejś złośliwości. One wynikały z tego, że ostro walczono o zwycięstwo. Nie podejrzewam żadnego z chłopaków o świadome stworzenie niebezpieczeństwa na torze dla przeciwnika. Zgadzam się natomiast z Krzyśkiem, że niepotrzebnie są te sprawy teraz rozdrapywane. Dolewa się oliwy do ognia, tym bardziej, że drużyny spotkają się teraz w meczu rewanżowym. Na pewno czeka je ciężki mecz i byłoby lepiej, gdyby się odbywał w normalnej atmosferze.

Unibax wypracował sobie w pierwszym meczu ośmiopunktową przewagę. Kto jest jednak w lepszej sytuacji przed rewanżem? Gospodarze liczyli chyba jednak na to, że - jak powiedział Sławomir Kryjom - będą mieli piątkę z przodu.

- Unibax powinien mieć piątkę z przodu. Na pewno na wyniku zaważyła słabsza jazda Ryana Sullivana. Myślę, że on sam spodziewał się po sobie troszkę większej zdobyczy punktowej. W trakcie meczu torunianie mieli już znaczne wyższą przewagę i gdyby ją utrzymali, to znacznie przybliżałoby to ich do finału. Częstochowianie w drugiej części zawodów te straty zaczęli jednak odrabiać. Osiem punktów nie daje jakiejś wielkiej przewagi. Nie zmienia to faktu, że Toruń rozpocznie rewanż prowadząc. To nie jest tak, że Unibax będzie się musiał bronić. Raczej to Włókniarz będzie musiał walczyć o odrobienie tej straty i atakować. Wynik pierwszego meczu absolutnie nie przesądza tego, która z drużyn znajdzie się w finale. Mimo że w rundzie zasadniczej torunianie wysoko przegrali w Częstochowie, to może się zdarzyć, że te osiem punktów im wystarczy. Dla mnie, jeśli chodzi o ten dwumecz, wszystko jest nadal sprawą absolutnie otwartą.

Mam do pana jeszcze pytania o skład Unibaksu na mecz rewanżowy. Wydaje się, przesądzone, że zamiast Sullivana, zobaczymy zastępstwo zawodnika za Chrisa Holdera. Czy wpłynie to korzystnie na wynik torunian? 

- Za pewne ci najlepsi zawodnicy będą jechać po sześć, siedem wyścigów. W momencie gdy trzeba bronić wyniku, to jest to chyba nie najgorsze rozwiązanie. Widać, że w Toruniu jest czwórka zawodników, która powinna solidnie zapunktować i jeśli każdy z nich będzie mógł pojechać ten dodatkowy wyścig, to będą w stanie zdobyć w meczu po dziesięć, czy nawet więcej oczek. To właśnie sprawia, że kwestia awansu jest moim zdaniem otwarta.

Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×