Krajobraz po awansie: Jedni spadli od razu, drudzy po dwóch sezonach

GKM Grudziądz lub Zdunek Wybrzeże Gdańsk - jedna z tych drużyn awansuje w niedzielę do Ekstraligi. Jak oba kluby radziły sobie, gdy po raz ostatni awansowały do najwyżej klasy rozgrywek?

Michał Wachowski
Michał Wachowski

Awans sprzed półtorej dekady

Znacznie lepiej swoją ostatnią przygodę z elitą wspominają grudziądzanie. Problem w tym, że wspomniany awans wywalczono już szesnaście lat temu. Grudziądzanie awansowali do najwyższej klasy rozgrywek, wygrywając w 1997 roku II ligę. BB-GKM zdystansował swoich rywali, zdobywając w dwudziestu meczach 34 punkty.

Grudziądzanie przystępowali do rozgrywek I ligi mając w pamięci nieudany awans sprzed dwóch sezonów. Wówczas, w 1996 roku, zajęli dopiero dziewiąte miejsce, powodujące ich ponowny spadek do II ligi. Kolejne podejście do żużlowej elity okazało się jednak nieco bardziej szczęśliwe.

GKM Grudziądz, w którego składzie oglądaliśmy wówczas takich żużlowców jak Jacek Rempała, Robert Dados, Brian Karger czy Robert Kempiński, zdołał uniknąć degradacji. Z najwyższą klasą rozgrywek pożegnali się w tamtym sezonie Iskra Ostrów Wielkopolski oraz ZKŻ Polmos Zielona Góra. Grudziądzanie z bezpieczną przewagą siedmiu oczek nad strefą spadkową, uplasowali się natomiast na siódmym miejscu w 10-zespołowej tabeli.
Po awansie z 1997 roku grudziądzanie zdołali utrzymać się w ówczesnej I lidze Po awansie z 1997 roku grudziądzanie zdołali utrzymać się w ówczesnej I lidze
Choć grudziądzanie myśleli w tamtym sezonie jedynie o utrzymaniu, znacznie bliżej niż do degradacji, było im do rundy finałowej. Strata do czwartej w stawce drużyny z Rzeszowa wynosiła tylko dwa punkty. Radość kibiców z Grudziądza nie trwała jednak długo. Klub ten opuścił bowiem najwyższą klasę rozgrywek dwanaście miesięcy później, gdy przegrał rywalizację z gorzowianami i torunianami, zajmując ósmą lokatę w tabeli. Od tamtej pory GKM-owi do najwyższej klasy rozgrywek awansować się nie udało.

Pogrążeni przez wrocławian

Stosunkowo często do Ekstraligi dostawali się w ostatnich latach gdańszczanie. Ich ostatni awans, wywalczony w 2011 roku, zakończył się szybkim powrotem do I ligi. Lotos Wybrzeże Gdańsk świętowało promocję do najwyższej klasy rozgrywek, mimo że zajęło dopiero czwartą lokatę w rundzie zasadniczej. Wszystko odwróciło się na korzyść gdańszczan w fazie finałowej, kiedy wyprzedzili w tabeli drużyny z Gniezna oraz Grudziądza.

O tym, jak wielkim rozczarowaniem okazał się szybki spadek do I ligi, świadczy zachowanie tytularnego sponsora - firmy Lotos, która nie zdecydowała się kontynuować współpracy w klubem. Apetyty po awansie w 2011 roku duże. Gdańszczanie, w składzie których jeździł między innymi Nicki Pedersen, mieli nawiązać walkę o wyższą niż dziewiątą lokatę w tabeli.
Nicki Pedersen nie uchronił gdańszczan od degradacji Nicki Pedersen nie uchronił gdańszczan od degradacji
Rzeczywistość okazała się jednak dość brutalna. Lotos Wybrzeże Gdańsk zajęło ostatnią pozycję w rundzie zasadniczej, w osiemnastu meczach odnosząc zaledwie cztery zwycięstwa i notując jeden remis. Ostatnią nadzieją dla gdańszczan był dwumecz z Betard Spartą Wrocław, którego stawką było przystąpienie do barażu z GKM-em Grudziądz.

Mimo 14-punktowej zaliczki z pierwszego spotkania, gdańszczanie byli o krok odrobienia strat w meczu rewanżowym. W ostatecznym rozrachunku zabrakło niewiele - wygrali bowiem spotkanie różnicą jedenastu oczek. Kluczowa dla losów utrzymania była ostatnia gonitwa przed biegami nominowanymi. Gdyby sędzia Jerzy Najwer zamiast Krystiana Pieszczka wykluczył wówczas Sebastiana Ułamka, wrocławianie znaleźliby się w trudnym położeniu.

Liczy się tylko niedziela

Patrząc na składy i finanse Renault Zdunek Wybrzeża Gdańsk oraz GKM-u Grudziądz, ponowny awans do Ekstraligi będzie się wiązać z niewiadomą. Czy zwycięzca I ligi będzie w stanie nawiązać walkę z czołowymi drużynami w kraju? Konieczne wydają się być wzmocnienia składu.

- Moim zdaniem, przy zmniejszeniu Ekstraligi do ośmiu drużyn, włodarze klubu będą mieli ułatwione zadanie. Nie będzie trzeba jakoś specjalnie zabiegać o zawodników, bo ich będzie naprawdę wielu do wyboru. Znajdą się może dwa, trzy kluby, które będą walczyły o gwiazdy, ale zawodników wcale nie gorszych będzie na rynku o wiele więcej - ocenia Krzysztof Cegielski.

Na chwilę obecną o wzmocnieniach się jednak nie mówi. Nadrzędnym celem jest wywalczenie awansu, do którego bliżej, ze względu na mecz na własnym torze i wyższą lokatę w tabeli, mają gdańszczanie.

Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×