Czwartkowy Korościel: Żużel na 5 kółek

Największe sportowe wydarzenia na świecie z żużlem mają wspólnego tyle, ile Nicki Pedersen z jazdą fair play. Do miana dyscypliny olimpijskiej aspirowało kiedyś nawet strzyżenie owiec.

Michał Korościel
Michał Korościel

O tym, żeby do programu igrzysk włączyć speedway nikt się nigdy nawet nie zająknął. Jedyny związek żużla z igrzyskami wykazuje chyba tylko Jonas Davidsson, kiedy w programie zawodów ligowych w Polsce przy jego nazwisku wpisujemy logo olimpiady. A jednak, nawet dla rycerzy czarnego sportu pojawia się iskierka nadziei. Tli się we Wrocławiu, gdzie w roku 2017 odbędą się Igrzyska Sportów Nieolimpijskich. To impreza, pozwalająca walczyć o medale sportowcom, uprawiającym dyscypliny, których nie ma w programie tradycyjnych igrzysk. Gospodarzowi tych nieolimpijskich przysługuje prawo wyboru 5 dyscyplin popularnych w jego kraju, które zostaną włączone do programu. Jedną z poważniejszych propozycji, lansowaną nawet przez wrocławskich parlamentarzystów, jest żużel.

To o tyle ciekawe, że gdyby plan wypalił, to speedway mógłby gościć także w każdych kolejnych igrzyskach tego typu. Zastanawiam się tylko, komu to potrzebne? Igrzyska Sportów Nieolimpijskich odbywają się regularnie co 4 lata, zawsze w lecie, czyli wtedy, kiedy w naszych ligach silniki pracują na najwyższych obrotach. Czy żużlowcy, z trudem znajdujący w swoich grafikach jakiekolwiek dni wolne, będą mieli czas na start w dodatkowej imprezie? Czy Igrzyska Sportów Nieolimpijskich potraktują prestiżowo, skoro ta impreza nie ma żadnej tradycji i oprócz nutki satysfakcji nie da żadnych profitów? Czy wreszcie zechce w nich uczestniczyć światowa czołówka, dla której żużlowym Olimpem jest zwycięstwo w cyklu Grand Prix? Obawiam się, że na wszystkie pytania trzeba odpowiedzieć: Nie.

Jestem przekonany, że speedway na tych Igrzyskach byłby turniejem podobnym do Mistrzostw Polski Par Klubowych, innymi słowy byłby imprezą omijaną szerokim łukiem przez czołówkę, a swój byt zawdzięczającą tylko przeciętnym zawodnikom, których półki na trofea zajmowane są przez słoiki z konfiturami. Nawet gdybym się mylił i żużel nieolimpijski we Wrocławiu okazałby się imprezą ze wszech miar udaną, w której o trofeum walczą najlepsi z najlepszych, to i tak idea szybko musiałaby upaść, bo na kontynuację miałaby nikłe szanse. Niewykluczone, że Igrzyska Sportów Nieolimpijskich w 2021 roku będzie przygotowywał Kair. Czy wyobrażacie sobie, że tam zorganizują profesjonalne zawody, skoro żużel oglądają tam tak często jak opady śniegu?

Jedynym sensowym rozwiązaniem byłoby dopuszczenie do startu we wrocławskim ściganiu tylko żużlowców - amatorów. Dla nich byłoby to spełnieniem marzeń, bo wreszcie zostaliby zauważeni przez świat sportu i mogliby powalczyć o prawdziwe medale. Żużel poszedłby tropem boksu. W tej dyscyplinie też jest zdecydowany rozdział zawodowców od amatorów. Ci pierwsi walczą o mistrzostwo prestiżowych federacji, a ci drudzy tłuką się na igrzyskach i wszyscy są zadowoleni. Dlatego apeluję do organizatorów Igrzysk Sportów Nieolimpijskich: dajcie szansę dzielnym amatorom, a Hampelowi i Holderowi pozwólcie się bić w Grand Prix.

Michał Korościel - Dziennikarz Radia ZET i SportoweFakty.pl

Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie nowy fanpage na Facebooku. Zapraszamy!

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×