W Lesznie nie stoimy na straconej pozycji - rozmowa z Gregiem Hancockiem, zawodnikiem GA Unii Tarnów

Opromieniony drugim miejscem w Pradze, Greg Hancock liczy na kontynuację dobrego weekendu w Lesznie. Spodziewa się tam trudnego meczu, ale wierzy, że jego zespół może wygrać.

Maciej Kmiecik
Maciej Kmiecik

Maciej Kmiecik: Greg, zdarzały ci się na Markecie słabsze występy, ale dwa razy wygrywałeś lub - jak jak podczas osiemnastego turnieju o Wielką Nagrodę Czech - stawałeś na podium. Jakie wrażenia z czwartej rundy SGP w Pradze?

Greg Hancock: Rzeczywiście, w Pradze przeżywałem różne turnieje na przestrzeni lat, ale z reguły jeździło mi się zawsze dobrze, choć nie zawsze stawałem na podium. Mam jednak stąd wspaniałe wspomnienia. Cieszę się, że także tym razem udało mi się dojechać do wielkiego finału i ukończyłem zawody na drugim miejscu. Wreszcie jestem na podium.
No właśnie, bo już po raz trzeci w tym sezonie jechałeś w finale, ale zarówno w Bydgoszczy jak i Tampere kończyłeś je na czwartych miejscach...

-To było trochę deprymujące, bo choć wiele razy stałem na podium, to jednak zawsze milej wskoczyć do czołowej trójki niż kończyć poza podium. W Pradze odczarowałem wreszcie to fatum, dlatego stolica Czech po raz kolejny okazała się dla mnie szczęśliwa.

Ale przyznasz, że w zawodach szło ci jak po grudzie. Wygrywałeś, by za chwilę przyjechać do mety jako ostatni. Co się działo?

- W drugim moim starcie była bardzo ostra walka i spadłem na ostatnie miejsce, ratując się przed upadkiem, a równie dobrze mogłem przyjechać do mety drugi. Pewnie, że chciałoby się zawsze przywozić do mety trójki lub dwójki, ale żużel obecnie jest bardzo nieprzewidywalny. W jednym wyścigu możesz wygrać, by za chwilę przyjechać do mety ostatni. Wiele czynników ma na to wpływ.

Chociażby pola startowe, które w Pradze były tak istotne?

-Dokładnie. Pola startowe mają bardzo duże znaczenie. Szczególnie na torze w Pradze ważne jest, jaki układ pól wylosujesz. Spod bandy tutaj zawsze trudno się startuje.

Co powiesz o przygotowaniu toru? Z pozycji kibica można być trochę rozczarowanym, bo walki było jak na lekarstwo...

- Tor był dobrze przygotowany, zważywszy na to, jak duże opady deszczu miały tutaj miejsce w ostatnich dniach. Osoby odpowiedzialne za przygotowanie nawierzchni wykonały naprawdę ogromną pracę i należy im za to podziękować. Przygotowano przede wszystkim bezpieczny tor, być może trochę za twardy i dlatego nie było tyle ścigania. Ogólnie jednak jak zwykle w Pradze było w porządku. Po czterech rundach jesteś współliderem. Tai Woffinden i ty macie po 46 punktów. Walka o najwyższe cele zaczyna się od początku? - (śmiech) Nie przypominam sobie takiego sezonu jak ten. To niewiarygodne, jak spłaszczona jest klasyfikacja przejściowa cyklu. Każdy punkt ma w tej chwili duże znaczenie, stąd też tak ważne, by je zdobywać w trakcie całej serii zasadniczej, a nie przywozić tych zer, które niestety mi się przytrafiają. Walka w tym sezonie jest bardzo wyrównana. Nikt jeszcze nie powiedział ostatniego słowa. Cieszę się, że jestem znów w ścisłej czołówce, bo tak jak mówiłem przed sezonem, nadal żużel mnie bawi i chcę wywalczyć trzeci tytuł mistrza świata.

Domyślam się, że śpieszysz się zaraz po zawodach w Pradze do Leszna...

- Szybki prysznic, pakujemy się i w drogę do Leszna. W niedzielę kolejne ważne zawody.

Jakiego meczu spodziewasz się w pojedynku drużyn, które aspirują do czołowej czwórki?

-Bardzo ciężkiego. Leszno na swoim torze jest bardzo mocne. Miejscowi są tam świetnie spasowani i wiedzą, jak jeździć na tamtejszym obiekcie. Spodziewam się trudnego spotkania, ale moja drużyna w tym sezonie jedzie dobrze i wcale nie stoimy na straconej pozycji. Unia Leszno jest mocna, ale wierzę, że damy radę.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy Greg Hancock może poprowadzić Grupę Azoty Unię do zwycięstwa w Lesznie?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×